4

286 17 0
                                    

- Znalazłeś coś? - pierwsze pytanie, a nawet zdanie, jakie padło z moich ust po odebraniu telefonu od Zayna. 

Miał dać mi znać o tym parę dni temu, ale zwlekał, z odpowiedzą, a ja nie naciskałam. Dałam mu czas do namysłu. Jestem ciekawa, co postanowi mi powiedzieć, ale sama Clary podejrzewała, że chłopak nie powie mi prawdy. Dlatego nie nakręcałam się na nic, wiedząc o prawdopodobnej porażce. 

- Nie. - odparł po chwili ciszy.

 A więc tą ścieżką idziemy. Z jednej strony go rozumiem, ale jednak gdy go poprosiłam o pomoc, nie odmówił. Dał mi jakąś nadzieję, że postara się coś znaleźć. Ale wolał skłamać. Zrozumiałabym, gdyby powiedział mi prawdę. O stokroć bardziej wolałam usłyszeć, że coś ma, ale nie może mi tego zdradzić. Prawda jest lepsza od kłamstwa.

- Och, okej. - musiałam udać zdziwienie. Inaczej Zayn dowiedziałby się o mojej jakiejś wiedzy, na temat który przede mną ukrywa. A gdyby wiedział, że ja wiem, oberwałoby się Clary. Ona powiedziała mi o tym, ryzykując stratę zaufania własnego chłopaka, a ja nie mam zamiaru jej wkopać. - Dzięki za starania.

- Camilla wspominała o twoim przyjeździe na weekend. - napomknął. 

- Yhym. - potwierdziłam słowa mojej siostry. Myślałam, że Cami nie lubi Zayna. Chociaż nie trzeba kogoś lubić, aby z nim rozmawiać. - Za chwilę będę wyjeżdżać. 

- Do zobaczenia. - mruknął, zanim się rozłączył.

Odłożyłam telefon na szafkę i poszłam do łazienki, gdzie przemyłam twarz zimną wodą. Dopiero od niedawna zaczęłam dogadywać się z Zaynem i w pewnym sensie mu zaufałam. Teraz nie jestem pewna, czy dalej mogę mu ufać. Połączyła nas głupia historia naszych rodzin, ale widocznie i ona nas rozłączy. Oby ten wyjazd nie okazał się błędem. 

Spojrzałam w lustro i zobaczyłam podkrążone oczy. Ostatnio nie sypiam dobrze z powodu pewnego rodzaju stresu oraz jeden dupek pomyślał, że fajnie będzie mnie postraszyć. Trzy dni temu znalazłam w swoim pokoju czarną, kryształową różę. Zachowałam ją, bo bardzo mi się spodobała, ale myśl o obcym mi chłopaku, chodzącym po mojej prywatnej przestrzeni, zmusiła mnie, abym schowała ją na dno szafy. Może w przyszłości będę się z tego śmiała. 

- Gotowa?! - usłyszałam krzyk z dołu. Nie wiem, co jej się tak śpieszy. 

- Idę! - odkrzyknęłam. 

Wzięłam z łóżka torbę, która była prawie pusta. Schodząc na dół, przyglądałam się zdjęciom, które wiszą tutaj od lat. Większość była z lat, gdy Nicole była w moim wieku. Na prawie każdym była z tymi samymi osobami. Nigdy nie spytałam się jej czy nadal ma z kimś jakikolwiek kontakt, czy urwał się zaraz po skończeniu szkoły, gdy każdy wyjeżdża gdzie indziej. 

- Prowadzisz. - rzuciłam dziewczynie klucze, które zgarnęłam z szafki, jak wychodziłam z domu.

Od strony dojazdów do domu, wybrałyśmy dobre miejsce. Możemy pojechać tam, kiedy chcemy, nie trudząc się długą podróżą. Droga zajmuję nam jakieś dwadzieścia minut, więc nie jest aż tak źle. Nie mogę się doczekać, aż dotrzemy na miejsce. Nie ze względu na moją ciekawość, co może znajdować się w biurze rodziców, a o to, że w końcu będę miała szansę wyspać się w domu. Sama w dużym domu, zamkniętym na wszystkie zamki, uda mi się porządnie wyspać, zanim stawię czoło wszystkim.

***

- Co do cholery? - wymamrotałam w poduszkę, podnosząc na chwilę głowę, która i tak z powrotem znalazła się na czarnej satynowej poduszce. Niezbyt wygodna, ale nie chciało mi się nic oprócz spania.

Odwróciłam się na drugi bok w nadziei, że dobijająca się osoba do drzwi, zaprzestanie swoich czynności. Ale tak się nie stało, więc z jęknięciem zwlekłam się z łóżka. I to tyle z mojego wspaniałego snu. Nałożyłam bordowy kaptur bluzy na głowę i otworzyłam drzwi. Naprzeciwko mnie stała, w przeciwieństwie do mnie, wystrojona Camilla. 

Start Of The GameWhere stories live. Discover now