8

210 13 0
                                    

Wyszłam z budynku z myślą, że w końcu nastał weekend. Czas odpoczynku, a jutro przyjazdu chłopaków. Wieczorem tego dnia po rozmowie z Nicholasem, pisałam z Matteo i nakłoniłam go, aby przyjechał z resztą. Szybko nie zdarzy się okazja na spotkanie. Chociaż odkąd Nicki zaproponował mi, abym do nich przyleciała, rozważam to. Mogłabym to zrobić, jak będę miała najbliższe wolne. Ale to się jeszcze okażę. Na pewno część wakacji u nich spędzę. 

Rozejrzałam się po parkingu i Kayli nie było przy samochodzie, więc musi być jeszcze w szkole. Skierowałam swój wzrok dalej i na mojej twarzy zagościł uśmiech, gdy zaczęłam biec w tamtą stronę.

- Nicki. - rzuciłam się na szyję rozbawionego kuzyna. Chłopak zachwiał się, ale utrzymał się w pionie i odwzajemnił uścisk. - Mieliście być dopiero jutro. 

Podeszłam przywitać się z Lorenzem, a na samym końcu z Matteo. Chłopak objął mnie w pasie i położył podbródek na mojej głowie, co wcale mi nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie podobało.

Tak jak zawsze prezentowali się nienagannie. Wyglądali jak wyciągnięci ze środka pokazu, a najbardziej Lorenzo w czarnych spodniach i tego samego koloru golfie. W dodatku miał na sobie płaszcz. Taka włoska wersja Camerona. Matteo też miał czarne spodnie, a do tego luźną koszulkę, ale nie jest za ciepło, więc miał narzuconą na siebie marynarkę. Najluźniej ubrał się Nicholas, ale i on w również czarnych jeansowych spodniach i w koszuli z krótkim rękawie prezentował się całkiem nieźle.

- Przylecieliśmy wczoraj rano. - odparł Lorenzo, który opierał się o maskę samochodu. - Kayla gdzie?

- Zaraz powinna być. - odparłam i w tym samym momencie dziewczyna wyszła ze szkoły.

Chwilę później stała z nami, witając się z chłopakami. Byliśmy na dwa samochody, więc Kayla, Nicholas i Lorenzo pojechali z dziewczyną, a ja z Matteo. Chłopak usiadł za kierownicą, a ja na miejscu pasażera. 

- Kiedy wracacie? - spytałam, odwracając głowę w jego stronę.

Chciałam już ułożyć sobie plan w głowie, co możemy zrobić przez ten czas, który oni spędzą u nas. Ale do tego potrzebowałam wiedzieć, ile zamierzają u nas siedzieć. Żaden z nich nie chodzi już do liceum, a na studia. Nie znam ich rozkładu zajęć i nie wiem na, kiedy muszą być w domu, ale musieli się zerwać z jakichś wykładów, skoro przylecieli wczoraj.

- Dopiero przyjechaliśmy, a już chcesz się nas pozbyć? - odparł rozbawiony, spoglądając na mnie na czerwonych światłach. Ale dodał, gdy wywróciłam oczami. - Rano w niedziele. Dlatego przyjechaliśmy wcześniej.

Z westchnieniem oparłam się o siedzenie. Po takim długim czasie spędzimy półtora dnia. Lepsze to niż nic, ale nadal nie jest to duża liczba. Zdecydowanie będę musiała się kiedyś do nich wybrać na dłuższy czas. Pewnie nie nastąpi to w najbliższej przyszłości. Na sam weekend średnio opłaca mi się tam lecieć, a najbliższe wolne to mogę trochę sobie poczekać. Poza tym wolę być na miejscu, jeśli okaże się, że będę musiała wykonać drastyczny krok.

- Aylin? - spytał po chwili ciszy Matteo. - Wszystko okej?

Jeszcze tego brakowało. Odkąd pamiętam, Matteo potrafił czytać ze mnie jak z kartki. Już od dłuższego czasu podejrzewał, że coś mnie trapi, ale zawsze go zbywałam. Chłopak nie poruszał później już tego tematu aż do teraz.

- Tak. - skłamałam, patrząc na widoki za oknem. Nic się nie zmieniło, odkąd rano tędy jechałam do szkoły. Teraz jednak wolę patrzeć tam niż na chłopaka.

- Okej, spytam Kayli. - odwróciłam głowę w jego stronę, a on patrzył na drogę przed siebie. 

- Zawarłam umowę z kimś. - dałam za wygraną. 

Start Of The GameWhere stories live. Discover now