2

490 17 0
                                    

Sięgnęłam do tylnej kieszeni jeansów, gdzie trzymałam telefon, który zabrzęczał, co oznaczało, że dostałam wiadomość. Po jej odczytaniu, na mojej twarzy zawitał ogromny uśmiech i zaczęłam przepychać się między uczniami, aby chwilę później znaleźć się na zewnątrz. Przeleciałam wzrokiem po parkingu i zobaczyłam szukaną osobę. Dziewczyna, czując na sobie czyjś wzrok, odwróciła się i skrzyżowaliśmy wzrok. Kiwnęła głową, abym przyszła, więc i tak zrobiłam. 

- Tryskasz zadziwiająco dużą energią. - stwierdziła rudowłosa, skanując mnie od dołu do góry. - Nie przeleciałaś nikogo, więc...

- Dwa-jeden. - pokazałam jej aplikację, stworzoną specjalnie w takich sprawach, która pokazywała wynik gry. - Jeszcze tylko jeden i będzie po wszystkim. 

- Jeśli przed tym on cię nie zabiję. - spojrzała mi za ramię i skinęła głową.

Odwróciłam się, aby zobaczyć Chrisa w towarzystwie brata. Rozmawiał z nim, mimo tego wzrok miał skierowany na mnie. Mówi mu coś o mnie lub po prostu się patrzy. Ta druga opcja byłaby o niebo lepsza dla mnie. Do końca tego nie przemyślałam. Dla Aarona to oznaczało zawiedzenie lub coś w tym stylu, ale dla Jordana mogłoby to być coś gorszego.

Nie pomyślałam, że chłopak może mieć poważniejsze problemy niż tylko obgadywanie przez opuszczenie jednej walki. On naprawdę mógł ponieść poważne konsekwencje. Nie tylko ja zdobyłam punkt kosztem innych, ale myślę, że mam większe sumienie niż on. W tej rozgrywce nie tylko nasi bliscy są pionkami, ale także pracownicy.

- Może przyjechał po brata. - wróciłam spojrzeniem na nią.

- Chris przyjechał własnym samochodem, poza tym w tej chwili jakaś jedna czwarta szkoły się na nich gapi. - dalej patrzyła mi przez ramię, a po chwili spanikowana odwróciłam wzrok. - Idzie tutaj. Powodzenia. 

- Czek...

I tyle. Kayla pobiegła przed siebie, ostatni raz rzucając mi spojrzenie. Tchórz jeden. Odwróciłam się, czując czyjąś obecność za sobą. Spojrzałam w górę, gdzie napotkałam parę morskich oczu. Dlaczego oni wszyscy muszą być tacy wysocy? 

- Mogę w czymś pomóc? - spytałam z uśmiechem na ustach. 

Tylko nie pogorsz swojej sprawy. Wystarczy mi jeden idiota, z którym muszę wygrać za wszelką cenę i który chce mnie zabić. Drugiego już podziękuje. 

- O ile potrafisz cofnąć czas. - mruknął, mrużąc oczy. - Nie wiem, jak udało ci się mnie zatrzymać, ale wiem, że był to ogromny błąd. Dla ciebie.

- I co teraz? - oparłam się o samochód za mną, patrząc rozbawiona na bruneta przede mną. Jakoś nagle odzyskałam pewność siebie. Może jednak nie będzie tak źle. - Zabijesz mnie?

- To cię naprawdę bawi? - podniósł jedną brew, przybliżając się do mnie. Położył dłonie po obu stronach maski w pewien sposób, ograniczając mi ruchy. Ale zawsze mógł dostać w bardzo czułe miejsce. Ewentualnie mogłabym podciąć mu nogi, o ile nie jest szybki. W co wątpię, zważywszy na jego wysoką pozycję w walkach, która niezmiennie utrzymuje się już jakiś czas.

- Jak nigdy. 

Przyglądnęłam się teraz jemu z bliska. Czarne włosy ułożone w artystyczny nieład idealnie kontrastowały z jasnymi niebieskimi oczami. Nie za mocne rysy twarzy, ale też wyraziste. Delikatny i prosty nos. Nie za wielkie, nie za małe usta, gdzie górna warga była mniejsza od tej dolnej. Ale za to miały piękny kolor niczym jasny malinowy. 

- Do zobaczenia. - odbił się od maski, przez co nasze usta były niebezpiecznie blisko, ale jemu to nie przeszkadzało. A mi tym bardziej.

Patrzyłam, jak odchodzi ode mnie do brata, który przyglądał się nam prawdopodobnie całą rozmowę. Chris spuścił ze mnie wzrok, gdy Jordan stanął przy nim. Przez chwilę rozmawiali, a później ten starszy wsiadł do auta i odjechał, a młodszy wrócił do szkoły. Gdy straciłam ich obu z pola widzenia, napisałam do Kayli, że zagrożenie minęło i droga jest wolna. A ta chce spotykać się z jego najlepszym przyjacielem.

Start Of The GameWhere stories live. Discover now