12

394 25 18
                                    

Noc minęła mi spokojnie, a kanapa była całkiem wygodna. Pomimo kilku koszmarów, było wszystko okej.

Ale gdy wstałam i zobaczyłam, że znowu go nie ma, nie było już okej.
Po raz drugi wychodził i nie zostawiał kompletnie nic, nie mówił ani nie pisał kiedy będzie, gdzie idzie.
Najlepiej było by gdybym nic nie wiedziała, bo przecież po co mi powiedzieć, bym się nie martwiłam.

To chore.

Martwiłam się o chłopaka, o którym chuja wiedziałam. Jake nigdy nie mówił ile ma lat ani nigdy nie chciał powiedzieć czegoś na swój temat. Rozumiałam to do czasu.

Gdy moja irytacja wygrała bitwę z spokojem, która toczyła się wewnątrz mnie, postanowiłam wyjść z mieszkania i się przewietrzyć. Miałam gdzieś to, że policja mnie szukała, może zachowywałam się jak gówniara, ale dosłownie nie umiałam wytrzymać.

Przebrałam się w jakieś normalne ciuchy i wyszłam, kierując się po schodach, które prowadziły na dół.
Gdy zeszłam na dół przeszłam do holu, ale zatrzymał mnie śmiech i znajomy głos. Chciałam ich ominąć i wyjść stąd niezauważona, ale jednak mi się nie udało. Jake rozmawiał z tą rudą, której imienia nie pamiętałam. Jakaś Lily, Lauren, a może to było coś na E? Eva? Tak, na pewno ona tak się nazywała.
Gdy brunet mnie przyuważył, zawołał zwykłym "ej, chodź tu! Chcę ci kogoś przedstawić." byłam tak blisko ucieczki. Wystarczy, że otworzyłabym drzwi i wyszła na świeże powietrze, ale nie bo przecież wszechmogący Jake widział wszystko. Nadąsana podeszłam do chłopaka, bo wiedziałam, że ucieczka nie ma sensu. Brunet i tak mnie już widział, a ja nie wiedziałam, w którą

- Hej, Eva - rzuciłam na powitanie, a mina rudowłosej była zmieszana.

- To Ashley, a nie żadna Eva - Jake powiedział, a ja cicho zaklnęłam pod nosem. Byłam pewna, że to jednak Eva. Przez kilka sekund patrzyłam na dziewczynę oceniającym wzrokiem, nic nie mówiąc. W te kilka sekund niezręcznej ciszy wymyśliłam okropny plan. Trochę toksyczny, przyznam to z ręką na sercu.

- Wczoraj mówiłeś, że rozmawiałeś Evą - mój wyraz twarzy zmienił się w szyderczy. - Myślałam, że jak już to nie lecisz na dwa fronty, ale cóż, Eva też chcę poznać - uśmiechnęłam się słodko, gdy skóra rudowłosej przybrała kolor czerwony.

- Wczoraj rozmawiałem tylko z Ash - jej imię skrócił w taki sposób, którego nie umiem opisać i tego uczucia, które mi towarzyszyło - ale do senda. To moja dziewczyna Avril, a to Ashley - dosłownie zbiło mnie to z tropu. Dziewczyna? Avril? Na początku się zaśmiałam, bo myślałam, że to jednen z głupich żartów jeszcze głupszego Jake'a, ale tym razem to nie był żart. Ręka bruneta powędrowała na moją talię.

- Ah, tak. Miło mi cię poznać Avril - chciała uścisnąć moją rękę, ale ja tego nie chciałam - Opowiadałam Jake'owi o fajnym barze, który jest w okolicy. Chcieliśmy tam razem pójść, nie będziesz miała nic przeciwko - rzekła, zabierając rękę. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, ale Jake pomógł mi wybrać decyzję. Chłopak wbił mi palce w skórę, od razu zrozumiałam co to znaczy, ale moja ciemna strona chciała postąpić inaczej. Chciałam powiedzieć, że nie ma problemu, by zrobić na złość hakerowi.

- Jasne, ale dziś mamy inne plany, jutro jedziemy do moich rodziców, ogólnie nie wiemy czy właśnie za trzy dni nie wyjeżdzamy, ale jeśli zostaniemy, nie będę miała nic przeciwko - odpowiedziałam z uśmiechem, ponieważ moja ciemna strona się ujawniła. Zdecydowanie zostaniemy tu dłużej niż trzy dni. W tamtym momencie nie czułam gniewu czy zazdrości, czułam moc. Jake nazwał mnie swoją dziewczyną, mimo że to mijało się z prawdą.

- Ta, ta. Wybacz, ale musimy wracać - chłopak poprawił okulary przeciwsłoneczne i pociągnął mnie na górę, nawet nie pożegnał się z tą Evą.
- Musiałaś? - zapytał, wracając do sytuacji, która przed chwilą miała miejsce.

- Cóż, mogłam powiedzieć, że jesteś wolny, a twój związek z Avril oraz sama ona nie istnieje.

- Gdybyś tylko spróbowała - zaczął, a ja tylko się zaśmiałam, otwierając nasz pokój.

Byłam nadal na niego wkurzona, ale czułam się również wspaniale. Mogłam spławić dziewczynę, która niesamowicie wkurzała mnie już od samego początku. Moja decyzja mogła przeważyć nad losem Jake'a. Mógł spędzić wieczór z Evą, popijając drinki albo mógł zostać ze mną w ciepłym mieszkaniu. Możliwe, że miał jeszcze jedną zaplanowaną opcje, o której ja nie wiedziałam.

- A teraz możemy pogadać? - zapytał, gdy ja oparłam się o ciemny blat. Niebieskie oczy wpatrywały się we mnie smutnym wzrokiem. - Wiem, że coś się dzieje - westchnął i podszedł bliżej mnie. Był za blisko. Znowu czułam jego zapach. Znowu go pragnęłam. - Proszę, powiedz mi co cię drapie - moje ręce znowu drżały. Od ostatniego momentu robiły to tak często, że już się do tego przyzwyczaiłam.

- Po prostu ta cała sytuacja mnie przeraża. Policja mnie szuka, a Paul jest śpiączce - przeklnęłam pod nosem, gdy Jake położył swoją dłoń na mój bark.

- Li, nie powinnaś się tym przejmować. Paul'owi nic nie jest, przeżyje - zbliżył się do mnie. - Wiem, że jest coś jeszcze. Odsunełaś się ode mnie. Czy to przez to co stało się w twoim domu? - chłopak cholernie się zamartwiał.

Więc postanowiłam być szczera. No w sumie to nie do końca. Opowiedziałam mu tylko o tym, że ta cała sytuacja mnie przytłacza, chcę w końcu porozmawiać z Lily i im wszystko wyjaśnić i nie chcę się chować oraz uciekać.
Mówiłam co myślałam, ale moje uczucia w stosunku do niego zostawiłam dla siebie.

+++++
nie bądźcie na mnie źli, strasznie Was przepraszam, że nie było rozdziałów, ale zupełnie nie miałam siły
trzymajcie się, Li :)

Twoje niebieskie oczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz