5

491 36 25
                                    

Cały czas myślałam o słowach nieznajomego bruneta.
Mówił, że zabijają tylko tych, którzy są źli, czyli grzeszników? Miałam mętlik w głowie, którego nie umiałam się pozbyć.

Na tablicy wisiały nowe zdjęcia, a czerwona nitka pokrywała cały obszar tablicy. Dochodziłam do tego co Hannah i Richy robią w Ohio, czemu ktoś zabija przestępców i kim do cholery był ten chłopak?

Chociaż jednego byłam prawie pewna, oczywiście miałam wątpliwości oraz nie posiadałam ani jednego dowody na to, że Hannah i Richy to mordercy.
Intuicja mi tak podpowiadała, a ona rzadko się myli, więc w tej kwestii ufałam jej w 100%.

- Blake! - Paul zawołał z kuchni, a ja szybko zamknęłam szafę, w której miesciła się tablica. Nie miałam przed chłopakiem żadnych tajemnicy, żadnych oprócz tej. - Blake, kurwa! - zawył, a ja pobiegłam do pomieszczenia, w którym znajdował się Hiszpan. - Po pierwsze: jak wyglądam? Po drugie: wracam o 22. A po trzecie: Masz iść na zakupy - szatyn uśmiechnął się diabelsko, ponieważ moim hobby nie było chodzenie po supermarkecie.

- Po pierwsze: wyglądasz całkiem dobrze - chłopak przewrócił oczami i usiadł na krzesło.

- Mogłaś przynajmniej powiedzieć, że wyglądam dobrze! - udawał, że płacze, po czym wygładził swoją koszule.

- A po trzecie: ty mnie chyba nienawidzisz - zaśmiałam się i położyłam ręce na moją klatkę piersiową.

- Ja cię kocham, skarbie - o rok starszy chłopak pocałował mnie w czoło i chwycił swoją marynarkę - ale teraz muszę uciekać. Tylko kup sok pomarańczowy! - rzucił, zamykając drzwi.

Zostałam sama, no nie zupełnie. Miałam Lizzy i Fred'a. Moje ukochane koty, które zaczęły dobrze się ze sobą dogadywać. Paul też polubił nowego towarzysza.
Głaskałam koty, gdy nagle spojrzałam na telefon. 21:44. Przeklęłam pod nosem i zaczęłam się zbierać do wyjścia. Ubrałam ciemno zielone trampki i fioletową bluzę, wzięłam szmacianą torbę, która miała narysowaną pszczołę, a potem zamknęłam drzwi i nałożyłam słuchawki puszczając muzykę.

Oh, hard to believe
It's said and done, hard to believe
It's not dead and gone
I want to believe
All is well that ends well
But I just can't convince myself

Gdy weszłam do sklepu, ekspedientka mnie przywitała.

- Jak tam u Henry'ego? Słyszałam, że został pobity.

- Jest dobrze, wyszedł dziś ze szpitala - uśmiechnęłam się i wzięłam koszyk.

Na tej dzielnicy każdy się znał, gdy coś się stało, a zauważyła to wścipska sąsiadka to już każdy wiedział. Czasem było to okropne, ale i tak mnie to bawiło. Na początku myślałam, że grają w głuchy telefon, ponieważ od każdej osoby dowiadywałam się czegoś innego. Z ust do ust pojawiała się inny szczegół, a na samym końcu pojawiało się coś co było straszną głupotą. Pamiętam sytuacje sprzed dwóch lat, to było wtedy, gdy się wprowadziłam. Lilian szła po prostu z jakimś mężczyzną przez ulice, potem pani Puffy opowiedziała o tym, jak widziała, gdy się całowali. Tak plotka wędrowała przez nasze osiedle i wracała co jakiś czas z nowymi informacjami. Ostatnio pani Ava powiedziała, że widziała Lilian, gdy kupowała test ciążowy, a ktoś zmienił tą plotkę w to, że Lilian jest w ciąży z chłopakiem, którego nawet nie zna! Biedna 30-latka nie wychodziła z domu przez tydzień.
Ale trzeba było się z tym pogodzić. Świat jest brutalny.

Sięgałam po ulubiony sok Paul'a, gdy poczułam na sobie wzrok. Nie wiedziałam, z której strony, więc rozglądałam się kilka razy. Nikogo nie było, przynajmniej nikogo nie widziałam. No jedynie blondynkę, o której pojawiła się plotka, ale jej wzrok na mnie nie wisiał.
Ignorując to uczucie, robiłam dalej zakupy. Koszyk był prawie pełny, a ja miałam wszystko czego chciałam, więc postanowiłam iść w stronę kasy. Rozładowywałam produkty, które Effy szybko kasowała. I znowu poczułam to uczucie. Zrobiło mi się słabo, gdy się odwróciłam. Mężczyzna, który był cholernie wysoki, obrócił się i zmierzał w głąb sklepu. Na swojej głowie miał czarny kaptur od bluzy, wiec nie byłam w stanie go rozpoznać, ale zbyt bardzo przyciągnął moją uwagę bym tego nie zrobiła.

- Effy, poczekaj chwilę. Zapomniałam czegoś - powiedziałam i udałam się za chłopakiem.

Moje tętno przyśpieszało, tak samo jak kroki mężczyzny. Nieznajomy wchodził w alejki, by mnie zgubić, ale to było po prostu głupie.

- Zaczekaj! - krzyknęłam, ale zakapturzony nawet nie drgnął. Kilka razy powtórzyłam swoje krzyki, ale to było na nic, ale nie byłam głupia i skręciłam w jedną z alejek. Chłopak myślał, że to koniec, ale ja wybiegłam na przeciw niego. Miał na sobie czarną maseczkę, a jego skóra była bardzo blada. Dosyć szybko połączyłam fakty. Moje ręce zaczęły się pocić, serce zaczęło bić strasznie szybko.

Patrzył na mnie, a jego oczy...
Jego oczy były tak znajome.
Byłam pewna, że nigdy ich nie widziałam, ale znałam je cholernie dobrze, ponieważ były wyjątkowe. Były głęboko niebieskie, jak ocean i pochłaniały mnie tak jak ocean. W gardle miałam gulę, której nie mogłam przełknąć. Chłopak zbliżył się o krok, chyba chciał coś powiedzieć, ale mu przeszkodziłam.

- Kurwa - zaczęłam, a mój oddech nadal nie spowolnił. - Czemu wcześniej tego nie ogarnęłam? - brunet, z którym wczoraj rozmawiałam w barze, wlepiał na mnie wzrok. Nie, to już nie był jakiś brunet z baru. Był to Jake. Właśnie, był do Jake, ten sam, Jake, który mnie zostawił bez słowa. Czemu nie byłam wściekła tylko czułam radość, że go znowu widzę? - Musisz mi wszystko wytłumaczyć.

- Nie tu, Layla - po jego głosie mogłam wyczytać, że jest zestresowany i byłam pewna, że jego serce biło szybciej niż moje. - Musimy pójść w bezpieczne miejsce - rzekł, a ja pokiwałam głową.

- Za pięć minut przed sklepem. - Wróciłam do kasy, gdzie czekała na mnie Effy.

- O czym zapomniałaś? - Zapytała, a ja zupełnie nie miałam pojęcia o czym mówi.

- Aaa, no tak. Nie mogłam akurat tego znaleźć, ale nie jest mi to zbytnio potrzebne - uśmiechnęłam się, zapłaciłam i wzięłam torbę obładowaną zakupami. Na pożegnanie usłyszałam miłe "do widzenia" od jeszcze milszej Effy.

Minęła minuta, a Jake nawet nie wyszedł ze sklepu. Moja noga zaczynała samoistnie się trząść. Tak samo było z rękami.

- Cholera - przeklnęłam pod nosem.

- Gdzie idziemy? - głos za mną przyprawił mnie o ciarki.

- Do mnie, chodź - kierowałam się w stronę mojego mieszkania, a chłopak nawet nie nie odezwał.

Twoje niebieskie oczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz