10

387 28 20
                                    

Wyruszyliśmy w dalszą podróż. Jake zapewniał, że niedługo się zatrzymamy, ale jechaliśmy bez przerwy od 10 godzin, a ja nie wiedziałam nawet gdzie, ale postanowiłam zaufać bratu Lily.

Moje powieki z sekundy na sekundę robiły się coraz cięższe, a muzyka, która towarzyszyła nam w tej kurewsko długiej podróży, była coraz cichsza.

Do końca nie wiem kiedy zasnęłam i do końca nie wiem kiedy się dojechaliśmy. Przetarłam oczy i wystraszona spojrzałam na Jake'a, który wyglądał jak trup. Mu też przydałby się odpoczynek.

- Dlaczego mnie nie obudziłeś? - zapytałam, rozciągając się i ziewając, a chłopak wzruszył ramionami.

- Potrzebowałaś odpocząć, ale jeśli już wstałaś to możemy iść - stwierdził i wysiadł z samochodu, gdy ja odpięłam pasy.

Brunet wziął moją torbę w rękę, a swój plecak założył na ramię. Byliśmy po środku niczego, znaczy, były domy, sklepy, ale to wszystko wyglądało na opuszczone. Nie widziałam ani nie słyszałam żadnej żywej duszy, ale jeżeli Jake był pewny swojej decyzji, ja też byłam. Ufałam mu w 100%

Wysiadłam z samochodu i zadałam pytanie brunetowi "Gdzie idziemy?", ale chłopak mnie zignorował i zaczął iść wgłąb, na pierwszy rzut oka, opuszczonego miasta. Szłam krok za nim, ponieważ Jake chodził tak szybko, że zupełnie nie nadążałam za nim, mimo że byłam dosyć szybka.
Chłopak stawiał metrowe kroki, a ja dosłownie biegłam.

Po kilometrze, który przebiegłam zmachana, oddychałam coraz głośniej. Jake w końcu zatrzymał się przed dużym budynkiem, przed którym stało kilka samochodów. On jako jedyny nie wyglądał strasznie.

- Chodź - Jake złapał moją rękę i pociągnął mnie do środka. Mimo że budynek wyglądał przyjaźnie, nie oznacza tego, że nie bałam się tam wejść. Bo bałam i to cholernie.

Koło recepcji, przy której czekaliśmy, pachniało kwiatami i cukierkami.
Jake się niecierpliwił i co chwilę spoglądał na swój srebrny zegarek.
Jego twarz robiła się czerwona. Zauważyłam to, gdy sunęła się mu maseczka, którą nałożył przed naszym wejściem do hotelu. Obróciłam się do chłopaka i poprawiłam ją, by nikt nie ujrzał jego całej twarzy. To by była najgorsza rzecz jaka teraz mogłaby się nam przytrafić. Nie chciałam by odkryli jego tożsamości, nie przeżyłabym tego. Naprawdę.

- W czym mogę pomóc? - zapytała miła recepcjonistka, a Jake niechętnie oderwał ode mnie spojrzenie.

- Po prosimy jakiś pokój - oznajmił brunet lodowatym tonem, rudowłosa wpisywała coś w komputer. Jake tak bacznie ją badał, że w moich żyłach zaczęła buzować krew.

Mimo czarnej maseczki i okularów przeciwsłonecznych widziałam spojrzenie chłopaka na kobietę.
Zielonooka była niską rudowłosą dziewczyną. Miała około 25 lat.
Uśmiechała się słodko do mojego Jake'a, a fioletowa bluzka, która lekko odsłaniała jej dekolt, podkreślała jej oczy, w które tak wpatrywał się Jake.

Czułam złość, a może nawet zazdrość.
Tak, zdecydowanie zazdrość, ale czemu skoro dla Jake'a nie byłam nikim szczególnym? Pokazał to wczoraj.
Byliśmy tylko przyjaciółmi, a nawet tylko byłymi wspólnikami, którzy próbują przeżyć, a ja czułam do niego coś więcej, ale postanowiłam grać moją postać. Tym razem był to ktoś kto nic nie czuje do hakera, który ma totalnie pojebaną siostrę.

Puściłam dłoń bruneta i ręce założyłam na piersi. Chłopak na mnie spojrzał i przyciągnął do siebie, obejmując mnie ręką. Kobieta badała mnie oceniającym wzrokiem i podała chłopakowi klucz. Pokój 44 był nasz całkowicie nasz.

Twoje niebieskie oczyWhere stories live. Discover now