6. Rozdział

208 6 0
                                    

Y/N POV

Obudziłam się z myślą, że dzisiaj wtorek. Jednak kiedy spojrzałam na datę w telefonie zobaczyłam, że jest sobota.. jakim cudem jest to możliwe? Było jeszcze wcześnie rano, więc do śniadania była jeszcze około godzinka. Jednak ja byłam na tyle głodna, żeby zdecydować zejść do kuchni i już teraz coś zjeść. Kiedy weszłam do kuchni zauważyłam, że nie byłam w niej sama.

„Co pani robi tu tak wcześnie?" - zapytałam kucharki, na co ona z lekkim rozbawieniem, uśmiechnęła się.

„Pracuję, proszę pani. Pieczywo samo się nie upiecze" - odpowiedziała wyrabiając ciasto na chleb.

Po tym nastała chwila ciszy, którą kucharka przerwała pytaniem.
„A panienka? Co Pani robi tu tak wcześnie?"

„B-byłam głodna, więc postanowiłam coś zjeść"

Po włożeniu chleba do piekarnika spojrzała się na mnie i zadała kolejne pytanie, cały czas przy tym się uśmiechając.

„Co w takim razie panienka sobie życzy?"
„Oh n-nie trzeba sama sobie coś zrobię"
„Niech Pani się nie wygłupia, przecież to moja praca, która z resztą wykonuje z przyjemnością"
„Czy w takim razie mogłabym prosić o zwykle grzanki z serem i szynką?" - spytałam niepewnie, na co ona uśmiechnęła się jeszcze szerzej i odpowiedziała:
„Oczywiście, proszę usiąść. To potrwa jedynie parę minut."

Nie wiem czemu, ale miałam wrażenie, że ta kucharka jest jak taka moja druga mama. Nagle zaczęłam czuć się przy niej spokojnie. Rozmawiałyśmy aż nie przyszedł czas śniadania, na które, po przepysznych grzankach, nie miałam ochoty. Dlatego poprosiłam kucharkę, żeby zrobiła mi małą porcję. Już kierowałam się w stronę wyjścia, kiedy zatrzymałam się i zapytałam.

„Jak mam się do Pani zwracać? Na Pani trochę mi dziwnie i niezręcznie.."
„Mów do mnie ciocia Jovanna" - odpowiedziała szczęśliwa
„Ma ciocia na imię Jovanna?" - tak, ciocia brzmi o wiele lepiej niż Pani.

Ciocia na to się zaśmiała i przytaknęła głową. Wcześniej opowiadała mi, że pochodzi z Ameryki i jak tu trafiła. Wiele przeszła, naprawdę podziwiam ją za to, że mimo tego co ją spotkało, dalej miała radość z życia i pozytywne nastawienie.

Usiadłam przy stole, niechętnie mówiąc: „dzień dobry"
Stało się coś czego nie chciałam.. tata zaczął rozmowę, pytaniem skierowanym do mnie.

„I jak? Stresujesz się dzisiejszym dniem?"
„Trochę.." - odpowiedziałam chłodno

Widziałam jak rodzice potem wymierzyli się spojrzeniami i coś szeptali, jakby układali plan jak do mnie zagadać. W końcu nadszedł czas kiedy Ola weszła do jadalni i dała nam talerze z jedzeniem. Mama od razu zauważyła, że mam małą porcje, bynajmniej mniejszą niż zwykle.

„Czemu Y/n ma tak małą porcję?! Nie mogłaś znaleźć lepszego dnia na takie wygłupy?! Ten dzień jest wyjątkowy dla naszej trójki, a ty zamierzasz go tak psuć?! Y/n musi mieć dużo siły na-" - przerwałam mamie i ze złością sama zaczęłam mówić dalej

„Zostaw ją! Ona w niczym nie zawiniła. Przestań wszystkie zła tego świata zrzucać na służbę, która przypominam ci, ciężko pracuje, żebyś ty żyła w luksusowych warunkach! A po za tym to ja poprosiłam o mniejszą porcję, ponieważ jadłam już wcześniej. Z resztą po co ja się wam tłumaczę. Mam już was do-" - tym razem tata mi przerwał

„Y/N STOP! Czy ty straciłaś rozum?! JAK ŚMIESZ NA NAS KRZYCZEĆ?! NIE WYCHOWALIŚMY CIE NA OSOBĘ BEZ ODROBINY SZACUNKU! Zobacz ile masz a ty i tak narzekasz! Cały czas ci coś nie pasuje, więc skoro tak to proszę wyprowadź się stąd. Wtedy ten dom od razu stanie się spokojniejszy"

Fanfiction | Yeonjun ffWhere stories live. Discover now