1. POCZĄTEK

1.3K 41 0
                                    

Stałam na środku lotniska rozglądając się za jakąś znajomą twarzą. Nie było nikogo, nie było żadnych znanych mi zapachów ani głosów. Wszędzie tylko rozmowy ludzi spieszących się, krzyczących, gubiących różne rzeczy. Miałam nadzieję, że moja gehenna wkrótce się skończy i po długiej podróży będę mogła wziąć wyczekiwaną kąpiel i położyć się do łóżka. Z lękiem rozstałam się na długie tygodnie z synem, chociaż wiedziałam, że zostawiłam go w najlepszych rękach. Haley... byłam jej ogromnie wdzięczna za dobroć, którą mi okazała, szczególnie, że moja podróż nie będzie krótka. Przysługa za przysługę... Miałam do załatwienia wiele spraw, które odkładałam na później a problemy się tylko nawarstwiały. Zmierzałam ku miasteczku, które w moim mniemaniu było przeklętym miejsce i zastanawiałam się jaki dureń chciałby tam zamieszkać, słysząc o wszystkim przypadkach, które miały tam miejsce. Tym durniem w tym momencie byłam ja.

- Przepraszam za spóźnienie. - odezwał się wreszcie znajomy głos a ja odetchnęłam z ulgą. Mężczyzna o ciemnych włosach, lekko roztrzepanych przez wiatr i delikatnym zarostem otworzył mi drzwi do dużego SUV'a. Przywitał mnie uśmiechem, który zapoczątkował moją podróż.

- Wreszcie. - westchnęłam głęboko przytulając go do siebie. - Myślałam, że sama będę musiała szukać miejsca, w którym spokojnie posadzę tyłek. - Wsiadłam do samochodu a mój wybawiciel włożył moją walizkę do bagażnika.

- Przecież byś sobie poradziła. - zaśmiał się. - Myślałem, że etap użalania się masz już za sobą. - zaśmiał się serdecznie i ruszyliśmy.

- Nigdy. - położyłam rękę na szybę i oparłam o nią głowę, zamykając na chwilę oczy. Moim towarzyszem był Chris Argent i to właśnie on zadzwonił do mnie z prośbą o pomoc. Był łowcą wilkołaków, pilnował ich, trzymał w ryzach tak aby żadnemu człowiekowi nie stała się krzywda z ich ręki. Jego życie zmieniło się diametralnie odkąd widzieliśmy się ostatnim razem a było to dosyć dawno.

- Alisson nie wie nic o Tobie a tym bardziej jej przyjaciele. Nastaw się, że początki będą trudne. To zgrana paczka.. - Odchrząknął i skręcił w lewo. Nigdy nie miałam okazji poznać córki Argenta a słyszałam o niej wiele dobrego. Piękna, bystra, sprytna i z piętnem ciążacym na jej rodzinie. Spojrzałam się na niego ze zmarszczonymi brwiami i lekko uśmiechnęłam.

- Chciałeś powiedzieć wataha. Nie masz do czynienia z dzieckiem a w tej kwestii, bez urazy oczywiście, ale chyba wiem więcej od Ciebie. - Uśmiechnął się tylko i skinieniem głowy przyznał mi rację. - Niech piekło pochłonie tych wszystkich nadprzyrodzonych. - westchnęłam nie przyznając się, że zostawiłam dziecko z hybrydą. W dodatku, nasze dzieci były połączone niezrozumiałą dla nas więzią, ale dla mnie to była gwarancja, że mojemu synowi włos z głowy nie spadnie.

- Wataha Scotta jest inna niż wszystkie. Nie należą do niej tylko istoty nadprzyrodzone ale też ludzie.

- I łowcy? - dodałam spoglądając na niego pytającym wzrokiem. Po raz kolejny skinął twierdząco głową. Uśmiechnęłam się i poprawiłam ubranie, które po całej podróży było wygniecione.

- Allison weszła w ten świat nie do końca świadoma. Spotykała się z jednym z wilkołaków ale ich drogi na szczęście się rozeszły. Wtedy dowiedziała się o wszystkim.. Była przerażona. - Mimo wszystko zazdrościłam tej dziewczynie jej życia osobistego. Miłość to uczucie nie do końca mi znane. Żaden człowiek nie zaakceptowałby mojego trybu życia a moja natura nie pozwalała mi wiązać się z żadnym mordercą. Nadnaturalni nie potrafią hamować swojej żądzy krwi, więc prędzej czy później nawet najbardziej prawa istota poddawała się swojej naturze. Wyrzuty sumienia nie raz rozdzierały im dusze, ale morderstwo to morderstwo. Nie ma na to usprawiedliwienia.

Never Stop Believing / ScottMcCall / The OriginalsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz