LARYSSA
Szok. To jedyne co w tym momencie czuję spoglądając na dom, a raczej rezydencję, przed którym stoję. Jest on o wiele większy od tego, gdzie mieszkam wraz z ojcem i braćmi i wygląda na bardzo stary, jednak dobrze się trzyma i wspaniale prezentuje nawet z zewnątrz.
- Nie tego się spodziewałaś, nie?- zapytał tuż nad uchem Dean i mogłam się założyć, że uśmiechał się widząc moją reakcję
- Nie.- odpowiedziałam zanim zdążyłam się zastanowić. Zaraz się jednak otrząsnęłam i spojrzałam się na brata zła, który uśmiechał się perfidnie w moją stronę jakby otrzymał satysfakcjonującą go odpowiedź.- Jesteś wredny.- skomentowałam
- A ty krasnalem.- odpowiedział rozbawiony
- Dzieci, bez kłótni.- powiedział ojciec spoglądając na nas.
Już chciałam odpowiedzieć, że to nie ja zaczęłam, gdy drzwi wejściowe zostały otwarte z trzaskiem, a z domu wybiegło dwoje dzieci. Pierwsza biegła dziewczynka o czarnych prostych włosach związanych w wysokiego kucyka oraz niebieskich oczach. Ubrana była w różową sukienkę w kropki na długi rękaw, białe rajstopy, a na nogach znajdowały się równie białe baleriny. Tuż za nią biegł młodszy od niej chłopiec. Miał brązowe włosy i piwne oczy. Ubrany był w błękitną koszulę na krótki rękaw oraz spodnie jeansowe, a na nogach addidasy
- Demony się pojawiły. Żegnaj wolności, będę tęsknił...- mruknął, a raczej jęknął załamany Dean przymykając oczy
- To są te 'demony'?- zapytałam nie potrafiąc powstrzymać uśmiechu, który cisnął mi się na usta.- Są całkiem urocze.- skomentowałam
- Cofniesz swoje słowa jak tylko ciebie dopadną.- odparł Matt, który miał taką samą minę męczennika, co nasz starszy brat
- Di Di i Matty są!- zawołała dziewczynka przytulając się do nogi najpierw jednego, podczas gdy chłopiec przytulił się do nogi drugiego. Parsknęłam śmiechem słysząc przezwiska braci. Więc ta dwójka to musi być Ariana i Dominic
- Dacie nam odsapnąć? Dopiero przyjechaliśmy.- zapytał z nadzieją Matt
- Nie!- odpowiedzieli jednocześnie, co jeszcze bardziej mnie rozbawiło
- Piesek!- zawołał chłopiec na widok Luki. Oboje zaraz ruszyli na psa i zaczęli go męczyć
- Teraz widzę plusy tego, że zabraliśmy Lukę ze sobą.- powiedział zadowolony Dean
- No co ty, Di Di. Z dziećmi nie potrafisz sobie poradzić?- zapytałam prześmiewczo, za co zostałam spiorunowana przez niego wzrokiem
- Ty jesteś kuzynką, o którą mówiła mama?- zapytała dziewczynka dopiero teraz zwracając na mnie uwagę
- Tak.- potwierdziłam niepewnie. Dziewczynka zmrużyła oczy przyglądając mi się uważnie
- Idziemy!- powiedziała łapiąc mnie za rękę, po czym pociągnęła w stronę domu
- Czekaj chwilę!- krzyknęłam ledwo za nią nadążając.- Лука, вставай! (Luka, do nogi!)- zawołałam spoglądając na psa, który był zajęty drapaniem się za uchem.- Предатель... (Zdrajca...)- mruknęłam zła i w tym momencie przekroczyłam próg domu
***
Będąc ciągnięta przez Arianę przeszłam przez korytarz prosto do przestrzennego salonu zachowanego w ciepłych kolorach. Było tutaj bardzo przytulnie
- Mamo! Tato! Znalazłam kuzynkę!- zawołała radośnie zwracając na siebie uwagę wszystkich w salonie, których wzrok spoczął na mnie
- Aaahhh!- zawołała kobieta o brązowych włosach i niebieskich oczach wstając z kanapy, po czym ruszyła biegiem (jeśli to w ogóle jest możliwe na szpilkach) w moją stronę, po czym mocno przytuliła.- Nie wierzę, że już tu jesteś! Nawet nie wiesz, ile czasu czekałam by móc cię poznać! Mój Boże, ty również masz niebieskie oczy!- mówiła podekscytowana odsuwając się ode mnie, a jej podekscytowanie zaraz zaniknęło, gdy przeczesała moje oczy.- Mimo tego...wyglądasz jak Ana. Cała ona.- szepnęła z małym uśmiechem.- Jestem Clarice, ale możesz mi mówić Clara. Czuję się staro, gdy mówi się do mnie ciociu.- przedstawiła się zaraz podając mi dłoń, którą uścisnęłam.- To jest mój mąż Patrick. Nasze dzieci już poznałaś. Ariana i Dominic.- mówiła dalej pokazując na mężczyznę czarnowłosego mężczyznę o piwnych oczach
- Miło cię poznać, Laryssa. Przykro mi z powodu śmierci twojej matki.- powiedział Patrick również ściskając moją dłoń
- Dziękuję...- powiedziałam lekko zaskoczona tym wszystkim
- Już są?- rozbrzmiał kobiecy głos, a następnie postać niskiej, ale eleganckiej kobiety wyłonił się z pomieszczenia obok. Miała ona siwiejące brązowe włosy i niebieskie oczy. Była niezwykle podobna do Clarice oraz po części do ojca. Tuż za nią szedł wysoki mężczyzna o siwiejących czarnych włosach i niebieskich oczach. On z kolei całkowicie przypominał mojego ojca.- Aleś ty śliczna. Śliczniejsza niż na zdjęciu, nieprawdaż Henry?- zapytała wzruszona kobieta dotykając moich policzków
- Zgadzam się z tobą, Gabby.- potwierdził z uśmiechem mężczyzna.- Jestem, Henry, a to moja żona Gabrielle. Jesteśmy twoimi dziadkami.- przedstawił siebie i kobietę obok niego
- Miło mi...- powiedziałam, bowiem tylko tyle byłam w stanie z siebie wykrzytusić
Zaraz potem do salonu wszedł ojciec wraz z moimi braćmi i Luką, który dreptał posłusznie za nimi, po czym zaczął wszystko dookoła wąchać zapoznając się tym samym z nowym miejscem. Wszyscy się przywitali ze sobą
- Gdzie Sam? Nie powinni już dawno tutaj przyjechać?- zapytał ojciec zajmując miejsce w jednym z foteli
- Trochę się spóźni. Tak napisał.- odpowiedziała Clarice odciągając syna od Luki, który starał się uciec dziecku, które było dosyć nachalne
- Nic nowego.- odparł Vincent, po czym spojrzał na dziadka.- Wiadomo chociaż kiedy będą?- zapytał
- To cud jeśli dojadą tu przed wschodem słońca.- odpowiedział, co wszystkich rozbawiło
- Hahaha, bardzo śmieszne tato.- rozniósł się męski ton, od którego sarkazm bił na kilometr. W wejściu do pomieszczenia stanął mężczyzna podobny do ojca do dziadka. Tak jak oni miał czarne włosy i niebieskie oczy. Tuż obok niego stała trochę niższa od niego kobieta o blond włosach sięgających do ramion i zielonych oczach
- Wybaczcie spóźnienie, ale duże korki były w mieście i nie łatwo było się tutaj dostać.- przeprosiła kobieta posyłając w stronę wszystkich mały, przepraszający uśmiech
- To nie jest ważne! Gdzie moja bratanica?- zapytał aż w końcu jego wzrok padł na mnie. Ruszył w moją stronę i nachylił się, uważnie lustrując mnie.- Cała Ana.- parsknął śmiechem, po czym spojrzał na ojca.- Dzięki Bogu nie odziedziczyłaś po nim jego urody.- dodał zadowolony
- Oby twoja córka również nie odziedziczyła po tobie twojej.- odparł niezadowolony ojciec wzdychając głośno, a ja dopiero wtedy zauważam średniej wielkości brzuszek kobiety, która zdjęła swój płaszcz i oddała w ręce Gabrielle
- Księżniczko, poznaj Samuela, swojego wuja oraz Jane, jego żonę.- przedstawił ich James.- Gdzie Jake?- zapytał zaraz
- Idzie za nami, tylko...- zaczęła niepewnie Jane odwracając się za siebie i dopiero wtedy dostrzegłam młodego chłopca, ok.12 letniego idącego wolnym krokiem i nie odrywającym wzroku od ekranu telefonu.- Przywitaj się ze wszystkimi.- poleciła mu
- Ta, cześć.- przywitał nie odrywając się od ekranu. Jane westchnęła głośno przymykając oczy
- Za dużo naobserwował się Deana i Matta w dzieciństwie.- stwierdził Will spoglądając na kuzyna
- Oj tak...- potwierdzili jednocześnie rodzice Jake'a
Rozejrzałam się po wszystkich obecnych w salonie. Było to dla mnie zupełnie coś nowego. Nigdy nie byłam w tak dużym gronie rodzinnym. Było to dla mnie coś zupełnie obce, ale w głębi zawsze marzyłam, by mieć tak dużą rodzinę i być z nimi na tyle blisko, że nie musiałabym dwa razy myśleć, by iść i poprosić o pomoc, zaufać im bezgranicznie. Zastanawiało mnie jednak jego... Czemu moja mama nie chciała, bym miała kontakt z ojcem i jego rodziną, moją rodziną?
CZYTASZ
Sacrifice
Teen FictionLarisa Sokołowa odkąd pamiętała miała tylko matkę i chrzestną. Jej życie wywraca się do góry nogami, gdy jej matka zostaje zamordowana, matka chrzestną znika, a opiekę nad piętnastoletnią dziewczyną przejmuje jej ojciec, którego nigdy nie poznała. D...