Wyjaśnienia

1K 80 7
                                    

LARYSA

Reszta dnia w szkole minęła zaskakująco szybko od chwili rozmowy mojej, Deana i Matthew. Starałam się zapomnieć o tym, co się wydarzyło, choć nie było to łatwe. Ilekroć zamykałam oczy, wciąż miałam przed oczami w ten moment, w którym stosuje dźwignię na Davidzie. Mimo, że zrobiłam to chcąc się obronić przed nim, nie czułam się z tym dobrze

- Nie czuj wyrzutów, jeśli chodzi o obronę. Nie robisz wtedy nic złego. Masz prawo do tego.-

W głowie wciąż rozbrzmiewały słowa Natashy po mojej pierwszej lekcji samoobrony, którą odbyłam w wieku 11 lat. Od tamtej pory ilekroć rozmawiałam z nią na ten temat, zawsze powtarzała mi to samo. Łatwo było jednak powiedzieć, ale trudniej to było zrobić. Zwłaszcza teraz, gdy pierwszy raz musiałam się przed kimś bronić i to nie były ćwiczenia. Nie było obok mnie instruktora, który nadzorował to wszystko

Z natłoku myśli wyrwało mnie trzykrotne pukanie do drzwi, które następnie zostały otwarte. Spojrzałam w tamtym kierunku dostrzegając Willa, który posłał w moją stronę mały, ale pokrzepiający uśmiech, który miał mnie wesprzeć czy dodać otuchy

- Coś się stało?- zapytałam zabierając pierwsza głos

- Ojciec dzwoni. Chce z tobą rozmawiać.- poinformował, a ja poczułam jak serce mi staje. Skoro dzwoni, to oznacza, że on już o wszystkim wie

Powoli wstałam z krzesła i ruszyłam w stronę Willa, który po wyjściu z pokoju poprowadził mnie do gabinetu Vincenta, do którego wszedł pierwszy nie szczycąc się nawet o wcześniejsze zapukanie. Weszłam niepewnym krokiem do gabinetu, gdzie nie zastałam nikogo więcej niż Vincenta, który spoglądał na ekran laptopa

- Już jest.- powiedział Vincent podnosząc na mnie swój wzrok, od którego przez moje ciało przeszły ciarki

- Odwróć laptop.- rozbrzmiał głos mojego ojca. Najstarszy z moich braci przekręcił laptop o 180 stopni, a moim oczom ukazał się ekran laptopa, gdzie ujrzałam twarz swojego ojca na tle jakiejś szarej ściany.- Cześć kruszynko.- przywitał się ze mną z uśmiechem

- Cześć.- przywitałam się krótko zajmując miejsce na krześle

- Jak pierwszy dzień w szkole? Mam nadzieję, że dobrze się czujesz w towarzystwie.- zapytał chcąc tym samym rozluźnić atmosferę jaka panowała między nami

- Jest dobrze.- odpowiedziałam krótko

- To dobrze.- potwierdził kiwając głową, po czym westchnął głośno.- Wiesz czemu dzwonię, prawda?- zapytał zaraz, na co bardzo powoli kiwnęłam głową.- Opowiesz, co się wydarzyło?- zapytał

- Przecież mówiłam już Deanowi i Mattowi.- zauważyłam zaciskając dłonie na bluzie

- Wiem o tym, jednak chciałbym żebyś mi to wszystko jeszcze raz opowiedziała. Dokładnie i z każdym szczegółem, nawet tym najmniejszym.- wyjaśnił zaraz spokojnym tonem

- Dobrze.- potwierdziłam biorąc głęboki wdech.- Zaczęło się to po drugiej lekcji, po francuskim. Poszłam do szafki chcąc odłożyć książki od francuskiego i matematyki. Ten chłopak, David...przyszedł do mnie, gdy miałam zamykać szafkę. Powiedział, że chce bym mu pomogła, wyświadczyła przysługę...tak to się chyba mówi.- zaczęłam opowiadać

- Przysługi?- powtórzył zaskoczony ojciec marszcząc brwi, na co kiwnęłam głową

- Mów dalej.- polecił Vincent, który również wszystkiemu się przysłuchiwał i analizował

- Zapytałam się, o co chodzi. On zaczął mi wyjaśniać, że chciałby dołączyć do paczki Deana i Matta, a ja jako ich siostra jestem w stanie jakoś na nich wpłynąć, przekonać, namówić. Odpowiedziałam mu grzecznie, że nie jestem w stanie mu pomóc, ponieważ to nie ode mnie zależy i nie mam z tym nic wspólnego. Następnie chciałam odejść i udać się na następną lekcję, jednak on złapał mnie za ramię i pociągną do tyłu. Zaczął podnosić na mnie głos. Zachowywał się jak szaleniec. Nie chciał mnie puścić. On żądał ode mnie, bym mu pomogła mimo moich słów, że nie potrafię mu pomóc. Próbowałam się wyszarpnąć, ale on był silniejszy. Wtedy złapał mnie za ubranie.- mówiłam dalej starając się brzmieć spokojnie 

SacrificeWhere stories live. Discover now