12. Umowa

5 3 5
                                    

pov Malyse

Nigdy nie sądziła, że kiedykolwiek tu wróci. Ba! Nawet nie chciała tu już nigdy więcej wracać. Los jednak, a raczej Alex, zadecydował, że ponownie znajdzie się w pokoju na poddaszu z dużym oknem, szafką pod ścianą i latającymi wokoło białymi motylami. Miejsce, gdzie wszystko się zaczęło. To właśnie jej decyzja sprzed ponad roku zadecydowała o początku tego bałaganu. Gdyby wtedy w marcu postanowiła nie wysyłać akumy Alex by nie oszalał i wspólnie oglądaliby razem tureckie seriale. Och, jak oni uwielbiali te tureckie dramaty.


Dopiero teraz dotarło do niej, że to wszystko jej wina. Nie Finna za to że pokrzyżował plany Następczyni, nie służb państwowych za zignorowanie sprawy jej zaginionej rodziny, nawet nie Alexa który dąży do zagłady Westgarden. To wszystko przez nią i jej akumę wysłaną po raz pierwszy do Julie Butter.


Wrzasnęła i uderzyła z całej siły w ścianę. Na idealnej bieli pojawiło się wgniecenie i ślady krwi. Ją to jednak nie obchodziło, nic ją już nie obchodziło.

Drzwi otworzyły się powoli i wkroczyła przez nie najbardziej znienawidzona przez Malyse osoba.

- Tym razem wypij herbatę, dobrze? Nie jest zatruta.

Alex postawił dwa kubki herbaty na szafce i ostrożnie przeniósł ją bliżej Malyse. Następnie usiadł obok niej na podłodze i upił łyk ze swojego kubka.

- Gorąca, heh... - zaśmiał się sztucznie.

- Grozisz mi, porywasz mnie i jak gdyby nigdy nic częstujesz herbatą?

- Traktowałem się trochę za ostro, wybacz mi - posmutniał. - Przez to wszystko co się dzieje zapomniałem że jesteś moją ciotką.

- Nie jestem twoją ciotką...

Alex spojrzał na nią w szoku. Odłożył herbatę na stolik i samym tylko spojrzeniem zarządał wyjaśnień.

- Twój dziadek, mój ojciec, był Strażnikiem chińskiej szkatułki. Miałam być kolejną Strażniczką, ale on chyba jakimś cudem znał przyszłość... Kiedy przekazał szkatułkę swojemu przyjacielowi wkurzyłam się i udało mi się ukraść dwa Miracula...

- Żółwia i Motyla - dokończył za nią, spoglądając na zieloną bransoletkę na jego ręce.

- Wtedy mój ojciec uznał, że tego juz za wiele. Wydziedziczył mnie. Ale nie tylko na jakimś papierku. Każdy Broke ma znamię na lewym przedramieniu. Ja straciłam je, gdy rodzina mnie odrzuciła. Po wielu latach przybyłam do Westgarden, by spotkać się z twoją siostrą.

- Pamiętam doskonale - rzucił smutno - Miałem 6 lat, kiedy przybyłaś. Niedługo potem wyruszyli w podróż i ślad po nich zaginął.

- Nie wiesz wszystkiego. Twoja matka zawsze była zazdrosna o to, że ja miałam być Strażniczką. Kiedy byłyśmy już dorosłe oczywiście się pogodziłyśmy, ale jej chęć zdobycia potęgi nigdy nie zgasła. Na tej wyprawie, gdzie zniknęła wraz z twoim ojcem... Alex, ona... Ona zginęła...

Alex nic nie powiedział, wypił duży łyk herbaty i zwiesił głowę myśląc. Malyse czuła się lżej. Widząc, że Alex jest już dojrzały, czuła że mogła mu zdradzić prawdę.


- Ten przyjaciel dziadka - odezwał się - To Henry Dior?

- Tak, zgadza się - wyznała. - Następnie szkatułka została przekazana jego wnukowi, Finnowi. To zaburzenie mocy popchnęło mnie do samolubnej decyzji o zdobyciu Miraculum Biedronki i Czarnego kota kosztem mieszkańców Westgarden. Resztę historii już znasz.

- Dziękuję, że mi to mówisz - odpowiedział po chwili, nadal analizując informacje. - Chyba ja też muszę ci o czymś powiedzieć.

- Śmiało, chyba nigdzie nam się nie spieszy.

Nagle Alex zaczął dziwnie się zachowywać. Wypił resztę herbaty jednym łykiem, trzęsącymi się rękami odstawił kubek i spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami.

- Podróżując po świecie w poszukiwaniu łacińskiej Szkatułki, w drodze powrotnej trafiłem na pewną uroczą wioskę na północy Francji...

- Północy Francji, hm?

- W tej uroczej wiosce znajdował się pewien uroczy domek.

- Opowiadasz bajkę czy poważną historię?

- Twoja rodzina tam jest, Malyse. Maria i Emma Broke. Są uwięzione przez moc Miraculum Motyla, którą sama z siebie wyzwoliłaś jeszcze przed zostaniem Następczynią. Tak bardzo chciałaś je chronić, że uwięziłaś je w jakimś malutkim wymiarze, z którego już od wielu lat nie mogą uciec.

Dla Malyse było to jak przebicie serca zimnym nożem. Czyli to przez cały czas była ona?

- Ale mówiłeś, że nie żyją. Tą projekcją Lauren.

- Musiałem osłabić czujność twojego towarzysza. Myślisz, że udałoby mi się ciebie porwać, gdybym nie zrobił Finnowi mindfucka?

- On nie wie o Lauren... Skąd w takim razie ty o niej wiesz?

- Byłem na tej wieży, kiedy odchodziła. Wszystko widziałem, dlatego ją pamiętam. Gdyby nie to, że prawdopodobnie wyczuła moją obecność i teleportowała Andre, dziś już by nie żył.

- Po co mnie porwałeś? - powtórzyła już dawno zadane pytanie.

- Nadal się nie domyślasz? Chcę, byś pomogła zniszczyć mi to głupie miasto, które nas obu zraniło.

- A jeśli się nie zgodzę? - zapytała, przerażona jego zmianą nastawienia.

- Masz wybór - oświadczył chłodno. - Albo zginiesz razem z Westgardeńczykami, albo...

Wyciągnął z kieszeni broszkę składającą się z fioletowego kryształu i czterech srebrnych skrzydeł.

- Albo wróci Następczyni i pomożesz mi wypełnić mój cel. Pomyśl tylko co możesz zyskać mając Miraculum Motyla z powrotem.

Malyse wyciągnęła rękę, ale zawahała się. Przez jej głowę przeleciały dziesiątki pomysłów jak by wybrnąć z tej sytuacji. Uznała, że póki co trzeba improwizować. Przyjęła broszkę i przyczepiła ją sobie do koszuli. Pojawił się Nooro, który spojrzał na nią z zatroskaniem.

- Nie martw się, Nooro, jakoś to będzie. Daj mi mroczne skrzydła!

Poczuła to, czego nie czuła od bardzo dawna. Moc. Podeszła do okna i zamknęła oczy. Czuła coś jeszcze. Coś, czego nie czuła wcześniej. Naparła na tą myśl i poczuła się jakby właśnie rozbiła jakieś fioletowe lustro.


- Mroczne skrzydła precz...

Poleciała do tyłu, znowu mdlejąc.

Ale tym razem towarzyszyła jej dobra myśl.

Jej rodzina w końcu była wolna...

Westgarden 2 - Zaginione MiraculumWhere stories live. Discover now