Rozdział 26

746 37 6
                                    

Gdy się obudziłam leżałam w części szpitalnej wieży, przypięta do mnóstwa urządzeń. Obok mnie siedział Loki, który patrzył się na ścianę.
- Hej - powiedziałam zachrypniętym głosem, dopiero jak na mnie spojrzał zauważyłam, że pewnie niezbyt dobrze spał od mojego zniknięcia.
- Katie - złapał mnie delikatnie za rękę, tak jakby bał się, że zrobi mi jakąś krzywdę.
- A kto tu się obudził? - do pokoju wszedł Tony. - Nasza śpiąca księżniczka. Nieźle się namęczyli żeby cię uratować.
- Jak było źle? - zapytałam.
- Po pierwsze omal się nie wykrwawiłaś, więc musieli ci przetoczyć krew. Po drugie trzeba było wyciągnąć kule i wyleczyć zakażenie. No i jesteś tak chuda, że lekarze myśleli, że nie będziesz już w stanie przyjmować żadnych pokarmów. A do tego masz anemię i pękniętą szczękę. A, i jeszcze połamane żebra i mnóstwo siniaków oraz ran ciętych. I usunęli ci jakiś czip.
- Jak długo spałam?
- Jakieś dwa tygodnie.
- Fury pewnie już chciałby dostać raport, prawda?
- Co prawda nikomu o tym nie mówił, ale prawdopodobnie gdyby wiedział, że już się obudziłaś przyszedł by tu zdawać ci pytania.
- A kiedy będę mogła wyjść ze szpitala?
- Za kilka tygodni - powiedział Stark wychodząc, ale jeszcze zatrzymał się w progu i na mnie spojrzał - dobrze cię widzieć - uśmiechnął się i wyszedł.

Już chciałam odezwać się do Lokiego, ale przez otwarte drzwi wszedł Pan Wąsik.
- Miau - radośnie zamiauczał na powitanie.
- Cześć kitku - wskoczył na moje łóżko i zaczął się o mnie ocierać, a potem się położył i zaczął mruczeć. - Za tobą też tęskniłam.
- Teraz już będzie dobrze - ścisnęłam mocniej dłoń Lokiego - zobaczysz.
- Gdybym tam był...
- Nic byś nie zrobił - zapewniłam go. Nie lubię jak ludzie się obwiniają, szczególnie z mojego powodu.
- Odpocznij - Bóg wstał, a następnie pochylił się i pocałował mnie w czoło.
- Ty tez odpocznij, wyglądasz okropnie.
- I kto to mówi, ty wyglądasz jak skóra i kości - uśmiechnął się smutno i wyszedł zamykając za sobą drzwi.
- Miał? - Pan Wąsik zaczął domagać się pieszczot, więc zaczęłam go głaskać, a po chwili zasnęłam.

***

Po tych kilku tygodniach nareszcie mogłam wyjść ze szpitala. Pierwszym co zrobiłam było złożenie Furemu dość obszernego raportu. Chociaż wyglądałam już trochę lepiej nadal nie było dobrze.

***

Po wyjściu ze „szpitala" wzięłam sobie dłuuuuugą kąpiel. Bardzo długą z dużą ilością piany. Odkąd mnie uratowali cieszę z ciepłej wody, jak małe dziecko z wymarzonej zabawki. Gdy tak rozkoszowałam się ciepłem wody do łazienki wszedł Loki.
- Naprawdę musisz się zamykać w tej łazience - zaczął. - Nigdy nie wiadomo jaki dziwak do niej wejdzie - usiadł na brzegu wanny.
- Proszę cię abyś wyszedł.
- Wiesz, która jest już godzina?
- Wyjdź, proszę.
- Kąpiesz się już od trzech godzin.
- Loki...
- Myślałem, że się utopiłaś.
- Wyjdź, albo nie zawaham się tego użyć - wzięłam do ręki słuchawkę.
- Nie zrobisz tego - Bóg wyszczerzył się do mnie, a ja puściłam zimną wodę. - No dobra! Dobra! Już sobie idę! - i wyszedł.
- A drzwi były zamknięte!!! - krzyknęłam za nim.

***

Chociaż cieszyłam się, że mogę już spać we własnym łóżku bałam się zasypiać, bo miewałam okropne koszmary. Ta noc nie była wyjątkiem. Śniła mi się krew. Dużo krwi. Morze krwi. Tylko czerwień i czerwień. A później ja. Byłam w „sali tortur". Przyszedł do niej agent, ale tym razem miał noże zamiast palców. Ciął mnie nimi, a z mojej rany pociekła szkarłatna ciecz. Nagle byłam w wodzie. Nie. To nie była woda. To była krew. Moja krew wypływająca z rany. Zaczęła mnie zalewać, a ja zaczęłam w niej tonąć. Ostatnim co widziałam był uśmiech agenta. Szeroki od ucha do ucha, a jego zęby były ostre jak szpilki. Następnie w całości zalała mnie czerwień. A ja zaczęłam się topić. Nie mogłam oddychać.

Nagle poderwałam się z krzykiem z łóżka. Byłam cała zlana potem i łzami. Po chwili drzwi mojej sypialni się otworzyły i stanął w nich Loki.
- Hej, to tylko zły sen - podszedł do mnie i uklęknął przed łóżkiem, a ja rzuciłam się na niego i zaczęłam jeszcze mocniej płakać. Podniósł mnie delikatnie i usiadł ze mną na kolanach na łóżku - Wcale nie, nie powinnaś była umrzeć - przeczytał moje myśli. - Przepraszam, wiem, że miałem tego nie robić, ale twoje myśli aż krzyczą - zaczął mnie delikatnie gładzić po włosach. Najwyraźniej obudziłam kogoś jeszcze moim krzykiem, bo ktoś stanął w drzwiach, ale Loki zbył go machnięciem ręki i drzwi się zamknęły. Po krokach poznałam, że był to Tony. - Już dobrze - Bóg zaczął do mnie szeptać - jestem tu, możesz się wypłakać.
- Zostaniesz ze mną? - spytałam jak tylko udało mi się trochę uspokoić.
- Oczywiście.

Gdy wgramoliłam się z powrotem do łóżka Bóg położył się obok mnie.
- Chyba nie dam rady znowu zasnąć - szepnęłam po jakimś czasie.
- Pomogę ci - powiedział Loki i przyłożył dłoń to mojego czoła, zobaczyłam tylko zielone iskierki i zasnęłam.

Tej nocy już nie miałam koszmarów.

_______________________________

Witajcie kochani, już powoli zbliżamy się do końca tej historii. Myśle, że zostały mi jeszcze jakieś dwa rozdziały do napisania.
Miłego dnia Wam życzę 😘

[Loki] Igranie z ogniem wcale nie musi oznaczać, że się sparzyszWhere stories live. Discover now