Jaskółka cz.8

3 0 0
                                    

[Rosita]

– Co z Gizą? – spytała mama, patrząc na Ajiri.

– Gizie się nie udało, pani...

– Czy ona...? – wymamrotałam. W oczach zebrały mi się łzy, a gardło się zacisnęło. Spojrzałam to na Ajiri, to na mamę. Dopiero teraz zauważyły że wróciłam. Po poproszeniu Theo, aby został z Karyme i daniu mu swojego naszyjnika.

– Na szczęście nie udało jej się połamać sobie nóg, Rosita – wyjaśniła ze spokojem mama. Zbliżyła się do mnie obejmując, poczułam że się martwi. Powinnam się teraz oszczędzać, dopiero co przed chwilą świtało, a ja przeszłam całą drogę z gór aż do równinnego lasu, wyruszając w środku nocy, tylko po to by choć przez chwilę nie myśleć o... Feniks... Za każdym razem jak spojrzałam na Karyme...

– Pedro ją przyprowadził do mnie żeby sprawdzić czy na pewno nic sobie nie uszkodziła. Pomyśleli o tym dopiero kiedy zaczęło ją boleć... – Ajiri wciąż mówiła bez nastroju na cokolwiek.

– Czemu jesteś tak przygnębiona? – spytałam.

– Bywają dni że brakuje mi twojej starszej siostry, to wszystko...

Czułam że nie chodziło tylko o to i mama zawiesiła na niej wzrok, jakby coś ukrywały.

– Mamo?

– Muszę wracać do obowiązków. – Popatrzyła na mnie uważnie: – Odpocznij, nie myśl o tym co złe, powspominaj dobre chwilę. – Przysunęła mnie do siebie na pożegnanie, Ajiri oddaliła się jeszcze przed nią. Zostałam sama na leśnej polanie. Muszę się dowiedzieć co się wydarzyło. Wczoraj Ajiri też przyszła i chciała rozmawiać z mamą na osobności.Tak samo przygnębiona.

~*~

Pedro pasł się na uboczu z zniechęconą miną, zagubiony w własnych myślach. Czułam jak czymś się zadręcza. Wzdychał co chwilę. Ajiri znów zniknęła mi z oczu, gdzieś pomiędzy członkami stada. Poszukam jej później.

– Co...? – Podeszłam do niego, przełknęłam łzy zbierające się w oczach. Kiedy ostatnio z nim rozmawiałam, wszystko było po staremu. Feniks i... Eros... żyli. Może nigdy nie powinnam odkrywać świata poza terytorium...

– Hej, nic się nie stało. – Zbliżył pysk, prawie przecierając mi łzę; szybko się wycofał: – I nie waż mi się myśleć że to twoja wina, jak już to ja zawaliłem.

– Nie chodzi o Gizę... – Zagłębianie się w jego spojrzenie, dostrzeganie tych wszystkich białych plamek w jego szarych tęczówkach, nieco mnie uspokajało.

– Tylko Feniks? To też nie była twoja wina, jasne? – Sam przyglądał się moim oczom, zapomniał się, patrząc w nie z utęsknieniem. Zastanawiałam się o czym myślał, za kim tęsknił, co przeżył?

– Podjęłam złe decyzje, mogłam temu zapobiec... – Cofnęłam uszy: – Chciałam dowiedzieć się co cię dręczy, a tymczasem...

– Ci jest ciężej, sto razy bardziej niż mi.

Przerwał nam gwałtowny tętent kopyt, pojedynczego konia.

– Wiesz jak się o ciebie martwiłem? Nie mogłem nic tworzyć! – Podbiegł do nas Ison: – Gdzie byłaś?

Odsunęliśmy się gwałtownie od siebie. Nagle patrzenie sobie w oczy stało się krępujące, więc oboje tego unikaliśmy. Isona potraktowaliśmy tak samo.

– Szukałem ciebie tyle czasu – dodał z pretensją Ison, stanął pomiędzy nas, osłaniając mnie przed Pedro: – I nikt mnie nie poinformował gdzie jesteś.

Jednorożce i ZaklęciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz