Rodzina cz.7

7 0 0
                                    

[Rosita]

– Musisz się przełamać – powiedziała mama.

Spacerowałyśmy same leśną ścieżką, udeptaną mnóstwem kopyt, przy miłym dla ucha śpiewie sikorek, rudzików i wróbli, oraz innych ptaków, których nie umiałam jeszcze rozpoznawać.

– Jeśli ktoś rzuciłby ci wyzwanie musisz go pokonać, poza tym będziesz musiała się mierzyć z innymi zagrożeniami, w każdej chwili może zaatakować nas jakieś stado.

– Mamo, ja nie chcę przewodzić... – Spojrzałam jej z przygnębieniem w oczy, w nadziei że zrozumie.

– Nie mogę cię zapewnić że nie będziesz musiała, nie wiem co przyniesie przyszłość.

– Jakoś nie czuje że to moje przeznaczenie, chcę być wolna, chcę zwiedzać cały świat. – Odwróciłam głowę w kierunku szelestu, w rozłożystej koronie dębu nad nami, wiewiórka skakała radośnie z gałęzi na gałąź, uśmiechnęłam się smutno na ten widok.

Mama westchnęła lekko, poczułam że dręczy ją poczucie winy.

– To Ivette o tym marzy, nie ja – powiedziałam.

– Jeśli coś by mi się stało i twoim siostrom...

– Nie mów tak – zaprotestowałam.

– Musisz zaakceptować to że jesteś następczynią i stado w każdej chwili może cię potrzebować, tak samo jak Feniks czy Ivette. Życie nie daje żadnej pewności, w jednej chwili wszystko może się skończyć.

– Ale nie musi.

– Szybciej czy później...

– Mamo, możemy już zacząć lekcje? – Jak można przygotować się na... Na stratę kogokolwiek? Nie chcę nikogo tracić. Dlaczego mama chce żebym o tym myślała? Co takiego przeżyła że próbuje się na to przygotować?

– Zaczekamy jeszcze na Ivette.

– Już dawno by przyszła.

– Musisz być gotowa na wszystko. Chcę żebyś dzisiaj postarała się podczas ćwiczeń z Lotosem.

- Mamo, ja ...

– Obiecaj Rosita, nie chcę by coś ci się stało, a jak nie będziesz potrafiła walczyć to zwiększasz to ryzyko. – Oparła głowę na moim kłębie, wtuliłam policzek w jej łopatkę.

– Nie martw się, mamo.

– Jest więcej kryształów chroniących przed mocami, dlatego moc nie zawsze ci pomoże – szepnęła: – Może wręcz zaszkodzić, jeśli ktoś by się o niej dowiedział, będą...

– Rozumiem, będę uczyć się walczyć... – Odsunęłam się już, położyłam z żalem uszy, przyglądając się spływającym z liści jeżyn, kropelką rosy.

– Skup się na ćwiczeniach. I nie przejmuj się. Jeśli nic się nie stanie to w przyszłości zastąpi mnie Feniks.

Ivette weszła w tym samym momencie na ścieżkę na przeciwko nas, skrzydłem odgarniając niższe gałęzie drzewa by się tu dostać. Spojrzałam na nią zdziwiona, mama posłała za nią kilka razy strażników, czekałyśmy od wschodu do górowania słońca, naprawdę nie sądziłam że przyjdzie. Poczułam jej ogromny zawód i niepokój. Posłała mamie ponure spojrzenie.

– Fajnie że w końcu jesteś. – Uśmiechnęłam się do siostry, pomimo że nie spodziewałam się że to cokolwiek pomoże.

– Zdecydowałam że będę was uczyła walczyć dopiero jak nabierzecie w tym więcej doświadczenia – przemówiła mama, patrząc głównie na Ivette, po czym dodała już bardziej do nas obu: – A teraz przedstawię wam nasze relacje międzystadne. – Ruszyła dalej ścieżką. Tradycyjnie każda z nas szła obok niej, ja po prawej, Iv po lewej. Brakowało mi tego.

Jednorożce i ZaklęciWhere stories live. Discover now