1/ Początek na końcu

329 21 5
                                    

Trunks otworzył oczy.

Ostatnie, co pamiętał, to silny pocisk energii Komórczaka trafiający prosto w jego klatkę piersiową. Czy znalazł się Zaświatach? Czuł się dobrze. Bycie martwym wcale nie jest takie złe, pomyślał, podnosząc się powoli do pozycji półsiedzącej. Ale Trunks był żywy. Przekonał się o tym chwilę później, gdy na ogromnej platformie unoszącej się ponad ziemią ujrzał wszystkich swoich przyjaciół z przeszłości zgromadzonych wokół niego.

– Dobrze, że wróciłeś! – powiedział wesoło Krillin, niski łysy mężczyzna w pomarańczowym kombinezonie.

­­ – Więc jednak byłem... martwy?

– Tylko przez chwilę – wyjaśnił z uśmiechem, drapiąc się po karku. – Już po wszystkim! Właśnie wskrzesiliśmy ofiary Komórczaka! Gohan rozprawił się z nim na dobre!

Więc jednak się udało. W sumie nie powinno to nikogo dziwić, jego moc była na niewyobrażalnym poziomie, niedostępnym dla nikogo innego. Dzięki treningowi w Komnacie Ducha i Czasu przekroczył wszystkie ograniczenia, wzniósł się na drugi poziom Super Sayianina i był silniejszy nawet od swojego ojca. Niesamowita moc. Potężna. Gohan osiągnął coś niewiarygodnego. Po prostu nie miał sobie równych.

Trunks rozejrzał się, szukając go wzrokiem. Siedział na białej posadzce, przyciskając kolana do klatki piersiowej. Był wyczerpany, miał zniszczone ubranie, a jego ciało pokrywało mnóstwo ran po niedawno stoczonej walce. A mimo to się uśmiechał. Trunks wiedział, że wyrośnie na niesamowitego wojownika o dobrym i czystym sercu, zupełnie jak jego przyjaciel z przyszłości.

Na samo wspomnienie swojego mentora, bezlitośnie zabitego przez androidy, poczuł silne ukłucie w sercu. Widok jego martwego ciała był najgorszym widokiem, jaki kiedykolwiek mógł sobie wyobrazić, a ból, który wtedy czuł, patrząc w jego puste oczy, był nie do opisania. To właśnie przez to wydarzenie zdecydował się na podróż w czasie. Nie mógł dopuścić, aby w tym wymiarze wydarzyło się coś podobnego. Gohan zasługiwał na to, by żyć, tak samo jak jego ojciec.

Wziął głęboki oddech, starając się uspokoić i o tym nie myśleć. W tej linii czasowej nic już takiego się nie wydarzy. Gohan jest teraz najsilniejszy na świecie; jest niezwyciężony i nic mu już nie grozi. Ani jemu, ani pozostałym.

W strażnicy nie byli jednak obecni wszyscy Wojownicy Z. Trunksa nie zdziwił brak Vegety – jego ojca, który zawsze podążał własnymi ścieżkami, ale brak Goku wydał mu się mocno niepokojący. W końcu Krillin powiedział, że wskrzesili już wszystkie ofiary Komórczaka, więc powinien być tu teraz z nimi.

– Gdzie jest Goku?

Niewygodne pytanie. Zauważył to po minach swoich przyjaciół.

– On... postanowił nie wracać – wyrzucił z siebie jednym tchem Krillin.

– JAK TO?! – Trunks nawet nie próbował ukryć zdziwienia.

– Zdecydował, że tak będzie... lepiej. – Krillin przełknął głośno ślinę. Wyglądał jakby zaraz miał się rozpłakać. 

Trunks zacisnął pięści ze złości. Nie, to nie powinno tak wyglądać! Goku miał pozostać przy życiu. Powinien żyć. Musi żyć! Przecież między innymi po to cofnął się w przeszłość – żeby utrzymać go przy życiu! Nie mógł uwierzyć, że podjął taką decyzję, ale z drugiej strony... ufał mu jak nikomu innemu. Jego matka zapewniała go, że Goku zawsze podejmował właściwe decyzje, choć nie zawsze były łatwe do zrozumienia. Ta musiała właśnie do takich należeć.

I chociaż nieobecność Goku bardzo go martwiła, to obecność kogoś innego zaniepokoiła go równie mocno. Gdy tylko ujrzał stojącą nieopodal drobną blondynkę, podpierającą się o filar, od razu zerwał się na równe nogi.

Prawdziwa historia Trunksa | Dragon BallOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz