5

108 4 0
                                    

———————

Wyraźnie powiedziała mu, że ma się do niej nie zbliżać a do ich jedynego spotkania dojdzie na sali sądowej, podczas rozprawy rozwodowej. Z impetem otworzyła drzwi i ujrzała Sekielskiego stojącego przy oknie wyglądającego na Pałac Kultury.
– Wypierdalaj.
Tomek obrócił się a Karolina mogła dojrzeć jego podkrążone oczy i twarz przepełnioną smutkiem, nie ruszyło jej to, ani trochę.
– Pozwól mi wszystko wytłumaczyć...
– Nie masz czego tłumaczyć – wysyczała przez zaciśnięte zęby – wychodzisz? Czy mam dzwonić po ochronę?
– Nie rozumiesz,że...
– Nie,nie rozumiem,spierdalaj.
– Ale..
– Nie ma ,,Ale'',jeśli chcesz mi wciskać, że mnie ciągle nie było w domu, to powiem ci jedno...nie pierdol. Dobrze wiesz, że w pracy robiłam jak najwięcej, często nic nie jadłam, żeby tylko wrócić do domu, przytulić się i poczuć,że jestem dla kogoś ważna, a ty? Albo wychodziłeś i wracałeś w środku nocy albo wyjeżdżałeś na tydzień lub więcej. Wiesz co robiłam w tym czasie? Udawałam, że jest okej i że mnie to nie rusza, a kiedy wracałam do domu płakałam i piłam, ty w tym czasie zabawiałeś się z tymi dziwkami. Powiem ci teraz jedną rzecz, poroniłam.Wiesz przez co? Przez nerwy i stres. Ale w sumie to cieszę się,że ojcem mojego dziecka nie będzie taki chuj jak ty.
– A...O czym ty?
– Mówię,żebyś wypierdalał.Stąd i z mojego życia. Rozumiesz?
Sekielski bez słowa opuścił jej gabinet, a ona żałowała,że wspomniała o stracie dziecka. Pogodziła się z tym faktem już lata temu, ale wciąż wywoływało to w niej niechciane emocje.
Dzień minął jej jak zwykle: odpisywała na maile, spotkała się z kilkoma potencjalnymi klientami, przygotowała kilka projektów i wróciła do domu.
Kiedy Monika przedstawiła jej plan na kolejne trzy dni, stwierdziła że w rodzinne strony wybierze się wcześniej i nadrobi czas z rodziną. Spakowała jedną, małą walizkę, jeśli czegoś jej zabraknie wyśle po to Wiktora, Szymona albo Kornela – któregoś z trzech swoich ,,goryli''.
Do Rogowa dotarła po nieco ponad dwóch godzinach, chociaż nawigacja pokazywała trzy godziny i dwadzieścia minut.
Wysiadła z iks szóstki i się przeciągnęła, jej rodzinny dom dwa lata temu przeszedł gruntowny remont i w ogóle nie przypominał tego, który pamiętała ze wspomnień z dzieciństwa. Weszła furtką na posesję, podeszła do drzwi i zadzwoniła dzwonkiem. Drzwi otworzyła jej matka, Danuta Ziembińska była czterdziestopięcioletnią kobietą w okularach. Podobno kiedy razem z jej ojcem dowiedzieli się o ciąży kobiety ich rodzice ich wyklinali, teraz Karolina była wyglądana przez obie babcie niczym listonosz z emeryturą.
– Karolina? Boże dziecko co ty tutaj robisz? – wyciągnął ją z zamyślenia głos matki.
– Mam projektować budynek nowego liceum przy...
– Tak wiem,Damian mi wspominał, ale nie spodziewałam się, że przyjedziesz tak szybko.
– Miałam przyjechać za trzy dni, ale postanowiłam przyjechać wcześniej. To nie problem? Mogę wynająć jakiś pokój.
Kobieta w odpowiedzi mocno ją przytuliła.
– Przepraszam...za to, że cię oskarżyłam – wyszeptała.
– Czyli już wiesz,że...
– Tak wiem,że to ten sukinsyn cię zdradził – powiedziała delikatnie się odsuwając – Zadzwoniłam do niego i przysięgam, że gdyby tu stał to urwałabym mu jaja.
Młoda Ziembińska delikatnie się uśmiechnęła.
– A gdzie Monika?
– Została w Warszawie przyjedzie jutro.
– Mam nadzieję,że twoi ochroniarze razem z nią?
– Tak.
Jeszcze parę lat temu Karolina nawet nie myślała o zatrudnieniu kogokolwiek, kto miałby ją chronić, nawet kiedy jacyś szemrani ludzie zaczęli czegoś od niej chcieć i w końcu ją postrzelili. Wtedy dostała w brzuch, kula ominęła najważniejsze organy, a dzięki szybko udzielonej pomocy jej życiu nic nie zagrażało. W drugim wypadku było znacznie gorzej, dostała w płuco, karetka nie docierała a ona się wykrwawiała. Wycięto jej kawałek lewego płuca, spędziła w śpiączce dwa tygodnie a do pełnej sprawności wróciła po dwóch miesiącach. Wtedy Tomek nie pozostawił jej wyboru i zatrudnił Wiktora i Kornela, po roku dołączył do niech też Szymon i dzisiaj Karolina traktowała ich właściwie jak starszych braci.
– O której Damian kończy lekcje? – zapytała po wejściu do domu.
– Za godzinę, a czemu pytasz?
– Podjadę po niego.
Ziembińska przyniosła bagaż z samochodu i zaniosła go do swojego starego pokoju.
Był on nie duży, stało w nim biurko które Ziembińska rok temu wymieniła na nowe bo stare się rozwaliło, dwuosobowe łóżko i szafa, kiedy otworzyła ostatni mebel dostrzegła płyty: The Rolling Stones, Nirvana, Metallica i zagrzebaną jak najgłębiej ,,Fear of the Dark''Iron Maiden. Matka nigdy nie pozwalała słuchać jej ostatniego z zespołów, więc robiła to tylko wtedy, gdy Danuty nie było w pobliżu.
Kiedy podjechała pod szkołę iks szóstką, miała wrażenie że wszystkie oczy są zwrócone na jej samochód. W tej wsi najbardziej prestiżowym samochodem był opel astra więc Karolinę niespecjalnie to dziwiło.
Wyszła z BMW, stanęła przy drzwiach i zapaliła Marlboro.
Stała przy szkole piętnaście minut, wypaliła przez ten czas dwa papierosy, z powodu ostatnich wydarzeń zwykły elektryk stał się dla niej za słaby. Kiedy w końcu Damian wyszedł ze szkoły, nawet nie musiała go wołać, trudno było przeoczyć czarny, lśniący samochód,wśród starego autobusu i fiata punto.
– Boże jak się stęskniłem! – wykrzyczał już na schodach a chwilę później całował maskę samochodu. Ziembińska przyglądała się temu z uniesionymi brwiami a później kiwnęła młodemu głową na znak żeby wsiadał.
–Nie miałaś przyjechać za trzy dni?
– Miałam,ale zmieniłam zdanie.
– A! czekaj chwilę to Wojtek się z nami zabierze.
Wyszedł z samochodu a po chwili wrócił z wysokim, brunetem, który szedł w stronę samochodu niepewnym krokiem.
– Spokojnie, nie jestem z mafii – rzuciła Karolina, uśmiechając się.
– Wiem kim pani jest – powiedział, a Karolina zerknęła na niego w lusterku.
– Pasy – rzuciła odpalając samochód,silnik wydał przyjemny a zarazem agresywny dźwięk. Obydwaj wykonali polecenie, a chwilę później wyjechali spod szkoły z piskiem opon.
– Jeszcze nie zabrali ci prawka?-powiedział nieco przestraszony Damian,obserwując jak jego siostra podjeżdża do zderzaka jakiegoś dezela, a później sprawnie i szybko go wymija.
Wrócili do domu po dziesięciu minutach, a kiedy Wojtek wysiadał rzucił tylko:
– Więcej z panią nie jadę...
– Ej,nie jechałam aż tak szybko,w porównaniu z możliwościami tej bestii to przypominało bardziej jazdę tym starym fiatem spod szkoły.

Popołudnie i wieczór spędziła u babci, najpierw u jednej, potem u drugiej, każda z nich wiadomość o rozwodzie raczej spokojnie i Ziembińskiej kamień spadł z serca, że żadna nie robiła jej wyrzutów. Zasnęła z myślą, że jutro prawdopodobnie spotka się z Dawidem.

PrzedawnienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz