ROZDZIAŁ 16

265 20 2
                                    

- Do miasta przybyła Aurora De Martel.

Klaus zrobił minę jakby właśnie go oświeciło i uderzył pięścią w ścianę.

- No tak! Ulubioną rośliną Aurory była zawsze lawenda...Lawendowa godzina, pole lawendy - zaczyna powtarzać na głos treść liściku. Przyglądałam mu się uważnie.

- Więc? 

- Nie wypada odmawiać. - uśmiechnął się i już wiedziałam, że coś planuje - Spotkam się z nią sam. 

- Nie ma mowy. - zaprzeczam od razu - Idziemy tam razem. 

- Niech będzie księżniczko. - uśmiechnął się do mnie szeroko co automatycznie odwzajemniłam.

*Następny Dzień*

Znajdujemy się na polanie gdzie moja matka złożyła się w ofierze, bym to ja mogła żyć. Czuje nostalgie mimo, że nawet nie pamiętam tego wydarzenia. Mogłabym zobaczyć je we wspomnieniach mojego ojca, ale nie jestem na to gotowa. Sama nie wiem, czy ktokolwiek by był.. Czy ktokolwiek byłby gotów na zobaczenie śmierci swoich matek? Wydaje mi się, że tylko moja pokręcona rodzina, która wielokrotnie zabijała i patrzyła na śmierć swoich rodziców. Co z perspektywy kogoś innego wydaje się chore. Dla mnie jednak to całkowicie zrozumiałe po tym co im zrobili, mniejsza z tym.

Jak się okazało, godziną lawendową według Aurory jest godzina szesnasta. Skąd to wiem? Jak przed chwilą się dowiedziałam Niklaus miał z nią sporą styczność. Nazywali tak godzinę swoich schadzek. Co aktualnie wydaje mi się śmieszne i obrzydliwe po tym, jak widziałam Aurore we wspomnieniach Tristana. 

- Zastanawiałam się czy pamiętasz jeszcze naszą "lawendową godzinę". - powiedziała wychodząca zza drzew kobieta. 

Wyostrzyłam swój wzrok i już wiedziałam co w niej widział. Była piękna.. Piękne długie rude loki, smukła sylwetka, piękna twarz. I setki lat na koncie.

- Aurora! Zawsze kochałaś lawendę, ale nie myślałem że wymyślisz tak prymitywne "zaproszenie". Pamiętam, że pola lawendy przy twoim królestwie były idealnym miejsce naszych spotkań. - zaczął jak tylko ją zobaczył.

- Wujku.. Nie żebym nie znała tematu, ale słuchanie o waszych schadzkach działa źle na moją wyobraźnie.

- Wybacz księżniczko, myślałem że zdążyłaś zgłębić temat.

- Jezu, Klaus! Wyłącz czasem swój słuch.. - mruknęłam speszona zapominając gdzie jesteśmy i z kim.

- Isabella Mikaelson. Aurora de Martel, przyjemność po mojej stronie. - powiedziała wyciągając do mnie dłoń, którą po chwili uścisnęłam. Masa wspomnień, obrazów, uczuć i chorych akcji. Czy to rodzina popaprańców? 

- Zaczynam rozumieć czemu przetrzymywał cię w klasztorze. - mówię zabierając swoją dłoń. 

- Oh - uśmiecha się nerwowo - Zajrzałaś do mojej głowy? Jednym dotknięciem? 

- I pewnie gdybym nic nie powiedziała nawet byś nie zauważyła? - uśmiecham się w kąciku ust - Tak, zajrzałam do twojej głowy Auroro. Jednak nawet w niej nie widzę sensu naszego dzisiejszego spotkania. - mówię i cofam się o jeden krok, by stać na równi z Klausem.

- To prawda, marnujesz nasz czas. Mów o co chodzi zanim stracę cierpliwość. - ponaglał Niklaus.

- Zawsze byłeś niecierpliwy Niklausie, więc jednak nie wszystko się zmieniło. - uśmiechnęła się do niego - Sądziłam, że zanim przejdziemy do poważniejszych spraw odrobinę się poznamy.

HYBRYDA: POTOMEK i ZAKAZANA MIŁOŚĆWhere stories live. Discover now