ROZDZIAŁ 14

671 48 17
                                    


*ROSE*

- Jak mogłeś spuścić ją z oczu, Kol?! - krzyczy Elijah.

- Wiedziałeś, że gdzieś tam czai się Tristan, a i tak puściłeś ją samą! - wyrzuca Rebekah.

- Jeśli spadnie jej chodź jeden włos z głowy, zabiję cię! - warczy wściekły Klaus. Ściska szyję szatyna i po chwili puszcza. 

- Klaus! Uspokój się! Wszyscy się uspokójmy i pomyślmy, gdzie może być. - zaganiam. Choć sama odchodzę od zmysłów, nerwy nic tu nie dadzą. Nie teraz. 

- Nie chciałem tego, okej?! Zrobiłem to o co mnie poprosiła. - tłumaczy. Widzę, jak go to męczy. Znam Kola, jak nikt inny i wiem, że właśnie teraz ma ochotę wyrżnąć całe miasto, tylko po to by ją znaleźć. 

- Wszyscy doskonale wiemy, gdzie jest Bella. - wzdycha Elijah. Jest wściekły. Widzę to.

- Muszę się stąd wydostać. - podnosi głos i uderza w barierę. 

- Myślę, że znam kogoś kto może w tym pomóc. - wtrąca wchodzący do pomieszczenia Marcell - Witaj, Rose. - uśmiecha się. 

- Davina. - wołam z ulgą. 

*ISABELLA*

Moja głowa jest taka ciężka, jakbym miała na niej kilka cegieł. 

Moje tętno spowolnione do minimum nie pozwala mi wziąć pełnego oddechu. 

Uchylam swoje ociężałe powieki i staram się ruszyć dłońmi, jednak coś je blokuje. Szarpie nadgarstkami na prawo i lewo, jednak ani drgną. Zerkam w dół i zaczynam panikować. 

Co jest?

- Mam nadzieję, że czujesz się komfortowo. - mówi kobiecy głos. 

Aya. 

Odchylam swoją głowę i zaczynam śmiać. To chyba jakieś jaja. 

- Mogłam się tego spodziewać. - sapie. 

- A jednak jesteś zaskoczona. - mówi zadowolona. Jej twarz przyprawia mnie o mdłości. 

- Żałuję, że Kol nie wyrwał ci serca, kiedy jęczałaś żałośnie z bólu. Na kolanach. - syczę zadowolona tym pięknych wspomnieniem. 

- Och, tak. Zdecydowanie wiem co Kol w tobie widzi. - szydzi - Prawdziwy, żądny krwi Mikaelson. W twoich oczach widzę furie, którą widziałam kiedyś w oczach Elijaha. - ciągnie nachylając się nade mną. Uśmiecham się złośliwie i pluję w twarz tej obrzydliwej kobiecie. 

Tak wiem, słabe zagranie, ale nie mogłam się powstrzymać.

- Ma charakterek. - stwierdza stojący w progu Tristan. 

- Mogłam się domyślić, że taki szajbus, jak ty ma z tym coś wspólnego. 

- Cóż za nietaktowne słowa, zważywszy na twoje aktualne położenie moja droga. 

- Jesteś zbyt pewny siebie, zważywszy na twoją ostatnią przegraną. - dodaje siarczyście.

- Hm, myślę że naszemu gościu przyda się nieco ogłady. - mówi do Ayi. Czarnoskóra kobieta uśmiecha się złowieszczo, przywołuje kilku wampirów i zaczyna się do mnie zbliżać. 

Przeklęte kajdany. 

*KOL*

- Czy możesz się z łaski swojej pośpieszyć?! - warczę w stronę wiedźmy. Dziewczyna zerka na mnie groźnie i wraca wzrokiem do bariery.

HYBRYDA: POTOMEK i ZAKAZANA MIŁOŚĆWhere stories live. Discover now