Rozdział trzeci

86 11 10
                                    

Sugawara dowlekł swoje ledwo żywe ciało do mieszkania i zaraz po zamknięciu drzwi po prostu położył się na podłodze. Był tak niesamowicie zmęczony, że nie miał nawet siły zdjąć butów. Brak snu oraz kac zrobiły swoje i chyba tylko cudem przetrwał dzisiejszy dzień.

— To ty, Suga? — usłyszał pytanie dobiegające z pokoju, do którego wejście było zaraz po jego prawej.

— Taa — wydusił z siebie Sugawara.

Poleżał tak jeszcze przez chwilę, a następnie zmobilizował się na tyle, żeby zdjąć buty i dołączyć do swojego współlokatora w salonie. Chociaż pomieszczenie to było nazywane salonem tylko z grzeczności. W rzeczywistości był to niewielki pokój, w którym stał mały telewizor, kanapa, jeden fotel, stolik do kawy oraz jakiś lichy regał z kilkoma książkami, których i tak nikt nie zamierzał czytać.

Suga rzucił swoje zwłoki właśnie na ten jeden fotel. Daichi z kolei siedział na kanapie ze swoim laptopem na kolanach i coś intensywnie na nim pisał.

— Wyglądasz strasznie — skomentował Sawamura, podnosząc wzrok na swojego przyjaciela.

— I tak też się czuję — dodał Sugawara, rozkładając się w dość abstrakcyjnej pozycji na fotelu.

Daichiemu skojarzyła się ona z człowiekiem, który dopiero co został zdjęty z krzyża.

— Jak na uczelni? — zapytał brunet, wracając do pisania.

— Znośnie — przyznał Suga, poprawiając się trochę na swoim miejscu. — To dopiero początek, a już jest sporo materiału do przyswojenia. Jestem jednak dobrej myśli.

— W to nie wątpię. Nigdy nie miałeś raczej jakiś większych problemów z nauką — zauważył Daichi spokojnie. — Pytałem bardziej o to, jak udało ci się to przetrwać w takim stanie.

— Czasami mój znajomy Yaku musiał mnie lekko sprowadzić do rzeczywistości, ale ogólnie to nie było aż tak źle — odpowiedział Suga, robiąc naburmuszoną minę. — Za kogo ty mnie masz?

— Do tej pory miałem za osobę spokojną i odpowiedzialną. Ale jak widać, cicha woda brzegi rwie.

— Ha ha — ironizował Koushi. — Śmiej się dowoli. Tymczasem ja tu naprawdę cierpię.

— Na własne życzenie — stwierdził Daichi, posyłając przyjacielowi rozbawione spojrzenie.

— No wiem...

— Wciąż czekam na szczegółowe wyjaśnienia — powiedział Sawamura stanowczo, a następnie odłożył swojego laptopa na niewielki stolik przed nim.

Tak naprawdę to Daichi od rana bezustannie przyłapywał się na tym, że myślami wracał do Sugawary i jego wyglądu z rana. Znał swojego przyjaciela od wielu lat, więc był pewien, że to pierwszy raz, kiedy Koushi aż tak przesadził z alkoholem. Zazwyczaj pełnił on raczej rolę tego odpowiedzialnego, który brał na siebie obowiązek dopilnowania, żeby nikt nie zrobił sobie krzywdy.

Kto więc był w stanie aż tak podpuścić Sugę, że ten pozwolił sobie całkowicie popłynąć? Na pewno nie był to nikt zwyczajny.

— Zaczęło się od tego, że mój nowy znajomy Yaku zaproponował wspólne wyjście do baru jego dobrego przyjaciela. Jako osoba społeczna i towarzyska, przystałem na tę propozycję.

Daichi przewrócił oczami.

— Dobra, dalej.

— Bar okazał się naprawdę klimatycznym miejscem ze spokojną atmosferą, więc zamówiłem sobie jakiegoś lekkiego drinka.

Secrets of my heart || TenSugaWhere stories live. Discover now