30

2.1K 81 75
                                    

Całą noc siedziałam z Pansy w skrzydle szpitalnym.  Przekonałam panią Pomfrey, żeby pozwoliła nam zostać, dopóki się nie obudzi. 

Ziewnęłam przeciągle i zerknęłam na zegar.  5 rano. Musimy wyjść za niedługo , żeby przygotować się do zajęć.  Czuję się okropnie z powodu tego, co wydarzyło się z Harrym, ale jestem bardziej wściekła niż smutna. Prawie zabił Draco. 

Odwróciłam głowę na dźwięk przesuwających się prześcieradeł.  Malfoy się budził.  Powoli usiadł i podniósł rękę do głowy.  Snape wyleczył większość tego, co mu zrobiło to zaklęcie, ale w walce odniósł również inne obrażenia. 

-Jak się czujesz?-Zapytała Parkinson. Wyglądał na zaskoczonego naszym widokiem. 

-W porządku.- wybełkotał.

-Nie wyglądasz jakby było w porządku.- powiedziałam.

-Siedziałyście tutaj całą noc?- kiwnęłam głową.- W ogóle nie spałyście?- zapytał niedowierzając.

-Ja nie, Pansy trochę przespała.- mruknęłam.

Prawie całą noc spała.- powiedziałam w myślach przypominając sobie jak musiałam ją w nocy przykrywać kołdrą. Mimowolnie przewróciłam oczami.

-O coś chodzi, prawda?- zapytał z westchnieniem. -Pansy, zostawisz nas na chwilę?- zapytał jak zobaczył mój morderczy wzrok.

-I tak miałam iść się przygotować.- powiedziała i wyszła ze skrzydła.

-Dlaczego mnie nie posłuchałeś?! Mówiłam, że to zły pomysł, ale nie! Oczywiście ty wiesz najlepiej!- powiedziałam chodząc niespokojnie w tą i z powrotem.

-Gdyby tego nie otwierała, tak jak jej kazałem, wszystko byłoby dobrze!- krzyknął próbując się podnieść, ale miał za mało siły.

-Gdybyś chodź raz mnie posłuchał nie leżałbyś tutaj!- krzyknęłam.

-Chyba za mało dzisiaj spałaś...- warknął przyciszonym głosem. Prychnęłam głośno.

-Wcale nie spałam, bo musiałam ciebie pilnować!

-Nikt ci nie kazał! No już wyjdź stąd, jak tak bardzo mnie obwiniasz o to, że tu leżę!- powiedział wskazując na drzwi. Szybko wyszłam trzaskając za sobą drzwiami. Jak tylko drzwi się zamknęły przetarłam dłońmi twarz i próbowałam się uspokoić.

***

Przez cały dzień unikałam swoich przyjaciół, a od razu po zajęciach chciałam udać się do Pokoju Wspólnego Slytheinu.

Niestety czekała tam na mnie osoba, którą najmniej chciałam teraz widzieć. Natychmiast odwróciłam się z nadzieją, że mnie nie zauważy i ruszyłam przed siebie.

-Katie?- zapytał niepewnie Potter podbiegając do mnie. Zaklęłam w myślach. -Możemy porozmawiać?-Zapytał powoli.

-Po co?- warknęłam udając znudzoną, chociaż miałam nadzieję, że się pogodzimy.

-Chce przeprosić.- wytłumaczył.

-Kontynuuj.

-Katie, tak mi przykro. Nie powinienem był nawet podążać za Malfoyem i zdecydowanie nie powinienem był powstrzymywać cię przed pójściem go zobaczyć. Po prostu się martwiłem. Nie mogę cię stracić. -Spojrzał na ziemię, po czym wziął moje ręce w swoje. Milczałam przez kilka chwil, zanim w końcu spojrzałam na niego.

- Dobrze. Nie będę w stanie długo się na ciebie gniewać.- Uśmiechnął się i pochylił, żeby mnie pocałować. Przycisnęłam palec do jego ust.  - Może nie jestem na ciebie zła, ale nie będzie tak łatwo.

Najmniej kochana przez własnego ojca Where stories live. Discover now