5

3K 107 17
                                    

Wczesnym rankiem, następnego dnia pozwolono nam wrócić do naszych dormitoriów.

Mieliśmy dzisiaj Obronę Przed Czarną Magią. Remus zawsze wie, jak pozwolić wszystkim dobrze się bawić, nawet jeśli się uczymy, więc miałam nadzieję, że ta lekcja trochę rozluźni atmosferę.

Jutro mamy też mecz Quidditch'a, Gryffindor kontra Hufflepuff.

Weszłam do klasy spodziewając się zobaczyć uśmiech mojego wujka witającego nas w klasie, ale nie było go tam.

-Pełnia...- jęknęłam do siebie szeptem siadając obok Harry'ego.

Drzwi się otworzyły, gdy Snape wszedł i zasunął wszystkie żaluzje. Odpalił projektor i spojrzał na wszystkich zebranych.

- A teraz wszyscy otworzą książki na stronie 394.

- Przepraszam pana, gdzie jest profesor Lupin? - zapytał Harry.

- Cóż za troska panie Potter - Snape przeszedł na tył klasy. - Wystarczy powiedzieć, że wasz profesor uważa się za niezdolnego do nauczania w obecnym czasie. Strona 394. -powtórzył zirytowany.

-Wilkołaki?- odwróciła się Hermiona i spojrzała na Snape'a.-Ależ proszę pana, my dopiero zaczęliśmy uczyć się o Czerwonych kapturkach i Zwodnikach.

- Cisza - powiedział Snape. Usłyszałam jak Ron szepcze do mnie:

- Kiedy ona weszła? Widziałaś jak wchodziła?- Pokręciłam głową zdziwiona.

- A teraz, który z was może mi powiedzieć, jaka jest różnica między Animagiem a Wilkołakiem? - zapytał sucho Snape. Hermiona podniosła rękę.

- Nikt? Jakie to rozczarowujące. -Hermiona tupnęła nogą pod ławką.

- Proszę pana, animag to czarodziej, który decyduje się na przemianę w zwierzę, Wilkołak nie ma wyboru. Podczas pełni przemienia się i nie pamięta kim jest. Zabije każdego kto wejdzie mu w drogę. Ponadto wilkołak odpowiada tylko na wezwanie swojego gatunku.

Malfoy zawył z drugiego końca pokoju, a większość Ślizgonów parsknęła śmiechem.

- Dziękuję, panie Malfoy - powiedział Snape, rzucając mu szybkie spojrzenie.

- To już drugi raz, kiedy odzywasz się nieproszona, panno Granger, czy nie potrafi się pani opanować, czy musi pani być zawsze najlepsza?- spojrzałam zszokowana na Snape'a. Musiał zauważyć mój wyraz twarzy, bo później zapytał. - Coś nie tak, panno Lupin? - niczym wypluł to nazwisko.

- Tak właściwie, czy jest pan tak dumny z obrażania innych uczniów, a faworyzowania większości Ślizgonów, czy po prostu, nie potrafi się pan powstrzymać?-Wszyscy spojrzeli na mnie z podziwem.

-za twój wybuch, panno Lupin, odejmuję 5 punktów Gryffindorowi.

-Jestem w Slytherinie.- oznajmiłam, a on podszedł do biurka, wyjął pióro, atrament, pergamin i zaczął coś na nim pisać.

-...punktów Gryffindorowi.- przeczytał swoją notatkę, a ja przewróciłam oczami zirytowana. Z kamienną twarzą spojrzał na wszystkich zebranych. - Na moim biurku w poniedziałek rano chcę mieć dwa zwoje pergaminu na temat wilkołaków.

- Proszę pana, jutro jest mecz Quidditch'a - oznajmił Harry.

- W takim razie sugeruję, żebyś zachował szczególną ostrożność, panie Potter. Utrata kończyny nie będzie dla pana usprawiedliwieniem -Harry posłał mu spojrzenie pełne nienawiści, a Snape kontynuował lekcję.

Zaraz obok nas pojawił się zgnieciony kawałek pergaminu.
Malfoy uniósł brwi w górę i spojrzał w dół na kartkę, dając znak Harry'emu, żeby ją otworzył. Rozwinął go, by zobaczyć obrazek Puchona rzucającego w Harry'ego tłuczkiem.

Najmniej kochana przez własnego ojca Where stories live. Discover now