18

2.3K 97 115
                                    


***

Przez większość wakacji mój ojciec mnie albo ignorował, albo na mnie krzyczał. Głównie siedziałam na drzewie przed domem i rozmyślałam. Starałam się jak najbardziej unikać ludzi, a teraz było to jeszcze trudniejsze, ponieważ nasz dom stał się kwaterą główną Zakonu Feniksa. Kilka dni temu przyjechali też Weasley'owie i Hermiona. Nie raz prosili mnie, żebym z nimi porozmawiała, ale zawsze usprawiedliwiałam się bólem głowy. O dziwo działo.

Gdy zbliżały się moje urodziny postanowiłam zejść na dół, gdzie przy stole siedział cały zakon.

- Czyli Harry użył zaklęcia "Expecto Patronum", bo pojawili się dementorzy?- upewnił się Remus, na co Moody kiwnął głową.- I grozi mu wyrzucenie ze szkoły, ale Dumbledore przekonał Ministra, żeby zawiesił wyrzucenie ze szkoły do czasu przesłuchania?

-Tak, dlatego dzisiaj w nocy po niego polecimy na miotłach i razem wrócimy tutaj.

-Harry'emu nic nie jest?- upewniłam się trochę poddenerwowana.

-Nie, nic mu nie...- próbował powiedzieć Remus.

-Powinnaś się przywitać.- upomniał mnie ojciec.

-Dzień dobry.- szepnęłam i powoli usiadłam do stołu.

-Nic mu nie jest.- dokończył Remus zabijając mojego tatę wzrokiem. -A z tobą wszystko w porządku?- kiwnęłam głową i wydusiłam z siebie uśmiech.

-Jak dementorzy znaleźli się w mugolskim świecie?- dopytywałam się zaciekawiona.

-Nie wiemy tego.- powiedział Moody. Zaraz później do pomieszczenia wpadli bliźniacy, Ron i Hermiona.

-Wreszcie wyzdrowiałaś?- pisnęła podekscytowana Hermiona.- To chodź, mam ci tyle do opowiedzenia.

-Zaraz przyjdę, poczekajcie na mnie na górze.- powiedziałam i starałam się nie westchnąć. - Tato, wiesz co jest jutro?- zapytałam, gdy reszta już wyszła.

-Oczywiście, przecież właśnie o tym mówiliśmy, Harry przyjeżdża.- powiedział.

-No tak, zapomniałam.- Spuściłam głowę i ruszyłam na górę do swojego pokoju, gdzie czekali już na mnie przyjaciele. Hermiona zaczęła opowiadać o swoich wakacjach we Francji, a Ron jak przez całe wakacje ćwiczył Quidditch'a. Gdy oboje skończyli zwrócili się do mnie.

-A ty co robiłaś?- zapytała Hermiona z zaciekawieniem.

-Ja...ja głównie siedziałam na dworzu i rozmyślałam.

-Ciekawie miałaś.- zaśmiała się, po czym przeciągle ziewnęła.- my już pójdziemy. Dobranoc.- uśmiechnęła się i wyciągnęła Rona z mojego pokoju.

Gdy już byłam sama podeszłam do biurka i wyjęłam żyletkę. Jedna łza popłynęła po moim policzku, a ja cały czas, pustym wzrokiem wpatrywałam się w ostre narzędzie.

Przez te wakacje zrobiłam sobie już kilka rys na udach i nadgarstkach, obiecałam sobie, że już nigdy tego nie zrobię, ale to w jakiś sposób mnie uspokaja. Dzięki temu mogę na chwilę zatrzymać ból psychiczny i zająć się tym fizycznym.

Usiadłam na skraju łóżka cały czas z żyletką w ręku. Podwinęła koszulkę i zrobiłam sobie jedną rysę na brzuchu, a później kolejną na udzie. Po chwili zaczęła lecieć krew, po jednej kropelce skapywała na moje spodnie.

Jak usłyszałam pukanie do drzwi szybko schowałam ostre narzędzie do szuflady i otarłam łzy.

-Proszę.- powiedziałam. Do pokoju wszedł Remus.

Najmniej kochana przez własnego ojca Where stories live. Discover now