— Na szybki kurs — odpowiedziała, wciskając na siebie spódnicę, która zdawała się jakimś dziwnym trafem skurczyć. — Postaram się wrócić wieczorem, choć Kaitō może mnie wyprzedzić, więc przekaż mu, żeby zabrał sobie swoje rzeczy z kosza, bo nie jesteśmy pralnią publiczną. A już na pewno nieodpłatną — dodała z westchnieniem, kiedy wreszcie udało jej się zasunąć zamek. Kręciła się jeszcze chwilę po pomieszczeniu, rozczesując włosy i zgarniając przydatne przedmioty do małej torebki, która tak jak spódnica, ledwo się domknęła.

— A i jeszcze coś — zaczęła, będąc już przy drzwiach i wkładając buty za kolano. Zerknęła na chłopca, który przez cały czas chodził za nią jak pies, po czym z szybkim ruchem otworzyła szafkę na buty. Chwyciła podłużny przedmiot w reklamówce, która zaszeleściła pod wpływem dotyku. Rzuciła ją w stronę Jihiego, po czym otworzyła drzwi i na odchodne rzuciła: — Znalazłam wczoraj w metrze. — Trzasnęła drzwiami, zostawiając chłopca z szeroko otwartymi oczami, wpatrującego się w podręcznik...

Który był na tyle „używany", że nosił jeszcze na sobie zapach księgarni i resztki pospiesznie zdrapanej ceny.

Szła pewnym krokiem uliczkami, płynnie omijając zbitą masę pracowników biur, idących na lunch lub spotkania. Wyglądali jak wielka chmara mrówek, dzieląca jeden mózg, dlatego odszukanie wzrokiem Bohaterów w swoich dziwacznych strojach było dla blondynki banalnie proste. Większość wyróżniała się krzykliwymi kolorami, które na tle czerni, były niczym drogowskaz zarówno dla potrzebujących, jak i złoczyńców. Dlatego też kobieta płynnie ich omijała, mając na uwadze, że Chi mogła nie wszędzie zmienić jej wizerunek z nagrania.

•••

Hana przez pierwsze naście lat swojego życia nie miała pojęcia, jak życie potrafi dobrze kantować. Co prawda orłem w hazardzie nigdy nie była i parę razy przegrała swoją wypłatę. Jednak żeby być w tym aż tak złym?!

Powoli przestawało mieścić się jej to w głowie i niekiedy po kryjomu poszukiwała wokół siebie kamer z reality-show. Nie obraziłaby się, gdyby wszystko okazało się jedynie fikcją, którą masa ludzi oglądałaby w Internecie na streamach. Prawdopodobnie nawet by podziękowała za zakończenie jej wysiłku w grze survivalowej na poziomie expert.

— Nie mam zamiaru poświęcać czas na coś, co mi się nie zwróci — oznajmiła Starsza Siostra, wciągając przez kiseru tytoń zmieszany z opium. Mina blondynki raptownie zrzedła.

— Ile chcesz? — warknęła, spoglądając na młodą twarz kobiety, na którą miała ochotę się rzucić.

— Nic. — Wyższość w lekko wyblakłych oczach oiran ugodziła Higanbanę w rozbujałe ego. Nie przewidziała, że wstrętna starucha jej odmówi.

— To, jak inaczej mam ci zwrócić za... — przerwała, zamykając usta na tyle mocno, że szczeknęła głośno zębami. Siostra uśmiechnęła się, a wyraz jej twarzy przypominał jasnowłosej piekielnego lisa z krwią na pysku. Choć tak naprawdę była to tylko pomalowana na czerwono dolna warga. — Nie ma opcji, że będę tu pracować.

— Z jakiegoś powodu szukasz informacji i nie sądzę, żebyś przeprowadzała ankietę środowiskową dla celów czysto naukowych — stwierdziła, unosząc namalowane brwi. — Potrzebujesz wiedzy, którą dziewczęta zdobywają tutaj latami. Wiedzy, którą później muszą odpracować bez względu na to, czy im się to podoba, czy nie — dodała, odchylając się do tyłu, a niechlujnie zapięte kimono odsłoniło nieco zbyt dużo jej piersi. Hana dokładnie widziała granicę między białym makijażem a ciemniejszą skórą. Zagryzła mocniej zęby, wypuszczając powoli przez nozdrza powietrze. Nie miała już pomysłu, co robić.

— Poradzę sobie i bez tego — stwierdziła Higanbana, pokracznie wstając z klęczek. Poprawiła podwiniętą spódnicę, po czym spojrzała na Siostrę z góry, mrużąc przy tym oczy. — Ale pamiętaj, że nie zamierzam być ci dłużna Siostrzyczko — dodała, mimowolnie wyobrażając sobie konającą staruchę, wypluwającą morze krwistych kwiatów.

Medicine  | DabiWhere stories live. Discover now