Rozdział 21

2K 110 201
                                    

P. O. V Polska

Następny dzień zapowiadał się bardzo ciekawie względem pogody. Na niebie nie było prawie żadnej chmury, a Słońce centralnie padało na moją twarz. Niestety to było wtedy, gdy chciałem jeszcze spać. Zostałem przez nie obudzony. Zmuszony do wstania, stanąłem chwiejnie na nogach. Jeszcze zaspany poszedłem w kierunku łazienki, aby się trochę ogarnąć. Potem zjadłem śniadanie. Przy okazji dałem karmę swojemu kotu, który szybko zjadł całość.

Wyszedłem z domu. Zauważyłem, że nie tylko ja już to zrobiłem. Złapałem kontakt wzrokowy z Niemcem. Od razu go przerwałem i udawałem, że czytam coś na telefonie. Tak naprawdę patrzyłem się na czarny ekran. Miałem nadzieję, że nie zauważy mnie i nie podejdzie. Niestety musiało coś pójść jednak nie tak. Zauważyłem kątem oka jak matematyk zmierza w moją stronę. Zacząłem bardziej przyspieszać, aż nie zacząłem biec. Zgaduję, że wyglądałem jak idiota, ale dla mnie najważniejsze było to, że udało mi się nie gadać z wychowawcą. O inne rzeczy nie musiałem się martwić.

Niestety myliłem się. Zapomniałem, że pierwszy mam język niemiecki z nim. Załamany prawie krzyknąłem na środku ulicy, ale bardziej można byłoby traktować to jako niezrozumiałe dźwięku zdenerwowania. Reszta drogi do szkoły minęła mi w gorszym humorze.

Wszedłem do klasy. Okazało się, że przyszedłem jako pierwszy. Był to dla mnie wielki minus. Siedziałem w klasie sam na sam ze swoim sąsiadem, który też jestem nauczycielem. Była bardzo mała szansa na to, że ktoś teraz przyjdzie. Spojrzałem na zegarek. Okazało się, że przyszedłem 25 minut przed dzwonkiem. Załamany chciałem uderzyć się głową w stół, ale nie mogłem. Powodem była osoba, która cały czas mnie obserwowała.

Niemcy zaczął iść w kierunku mojej ławki wyprostowany. Udawałem, że się tym nie przejmuje i wpatrywałem się w okno. Mimo wszystko wyraźne mój wzrok kierował się do niego, aby ocenić sytuację. Był coraz bliżej. W pewnym momencie położył prawą dłoń na mojej ławce, a lewą na krześle. Byłem w potrzasku, bo za mną znajdowało się w dodatku zamknięte okno. Przybliżył swoją twarz koło mojego ucha.

- Czemu ode mnie uciekłeś?- spytał się niskim tonem głosu.

- N-nie r-ruz-zumiem?- tak naprawdę wiedziałem dokładnie o co chodzi.

- Kto jak mnie zauważył zaczął wręcz biec do szkoły?- zadał pytanie retoryczne. Z powodu zawstydzenia spuściłem głowę na dół. Wziął swoją prawą dłoń ze stołu i podniósł moją głowę trzymając brodę.- Nie musisz się mnie bać. Nigdy. Ciebie. Nie. Skrzywdzę- powiedział twardo akcentując ostatnie 4 słowa.

Puścił po tym moją brodę i udał się z powrotem do swojego biurka. Przez kilkanaście sekund próbowałem uspokoić swój przyspieszony oddech i bicie serca. Udało mi się akurat przed tym jak ktoś wszedł do klasy. Reszta przerwy i lekcji minęła dosyć szybko.

Po wszystkich lekcjach chciałem iść do domu. Okazało się, że to prawdopodobnie niemożliwe. Powodem była nagła burza i solidny deszcz. Nawet osoby, które miały swój samochód na parkingu koło szkoły to wchodziły do nich przemoczone. Niezbyt sobie wyobrażam przejście się na pieszo do domu w taką pogodę. Jakbym miał kurtkę lub parasol lub nawet bluza to byłoby lepiej, ale miałem na sobie tylko jeansy i bluzkę na krótki. Stałem, więc pod dachem czekając na koniec burzy.

Nagle usłyszałem kroki obok siebie. Zerknąłem na osobę, która stanęła obok mnie. Był to nikt inny niż Niemcy. Trzymał on w ręku parasol i patrzył się na mnie.

- Może chcesz iść ze mną? Jak widzisz mam parasol, więc się na teraz idealnie przyda- uśmiechnął się słodko. Chwila... o czym ja myślę?!

- N-no dobrze- zgodziłem się. Poszliśmy razem z matematykiem pod parasolem. Zauważyłem w pewnym momencie, że jest za mały i jego ramię moknie.- Zobacz. Parasol jest za mały- zwróciłem uwagę.

- Mam pomysł- zauważyłem jakiś błysk w jego oczach.

Wziął parasol w lewą rękę. Prawą przełożył przez moją szyję i przybliżył do siebie. Lewą dłoń, która trzymała kij od parasola ułożył przed nami na środku. Było mi w dodatku ciepło i nikt nie moknął. Takim sposobem dotarliśmy do mojego domu. Niemcy uparł się, że odprowadzi mnie pod same drzwi, co zrobił. Podziękowałem mu przy okazji za pomoc i wszedłem do domu. Zadowolony, że jestem suchy poszedłem do pokoju ogarnąć lekcje.

Ucz mnie (GERPOL) [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now