Rozdział 14

2K 101 101
                                    

P. O. V Polska

Po obejrzeniu jakiegoś filmu musiałem przejść się do zoologicznego. Chciałem kupić jakieś rzeczy dla kota, aby się nie nudził, gdy nie będzie mnie w domu i nie przychodził do mojej szkoły tak jak kilka godzin temu. Nie chcę się znowu tłumaczyć przed Niemcem, bo to jest krępujące. Kot jednak nie zdaje sobie z tego sprawy. Mimo tego, że jest tu jeden dzień to już się zaklimatyzował. Swobodnie biega po całym domu z kąta w kąt. Niecałą godzinę temu wyjął niewiadomo skąd małą piłeczkę z metalu. Nie wiedziałem nawet o tym, że w ogóle taką posiadam. Dopiero się o tym dowiedziałem, gdy uderzyła mnie prosto w stopę. Mimo małej prędkości zacząłem odczuwać ból w palcu. Jednak szybko przestał.

Wybrałem się więc do zoologicznego. Musiałem przejść kilka ulic, ale moje miejsce docelowe mieściło się niedaleko. Kiedy przechodziłem obok okna to zauważyłem jakiegoś Pana, który adoptuje małego kotka i rzeczy przeznaczone dla niego. Kotek był bardzo słodki, ale zbytnio się ku nie przypatrywałem, bo musiałem dosyć szybko kupić rzeczy, żeby mi mój zwierzak nie zrobił coś w domu. Przy wchodzeniu do sklepu rozległ się dźwięk od dzwonka sygnalizując moje pojawienie się. Osoba, która była usługiwana spojrzała się na mnie. Miałem najwyraźniej jakiegoś pecha. Osobą, która się teraz we mnie wpatrywała z dziwnym uśmiechem był mój nauczyciel od matmy, czyli Niemcy. Byłem załamany tym zdarzeniem. Nie wiedziałem czy mam się śmiać przez ten zbieg okoliczności czy płakać przez to, że się czuję teraz bardzo głupio.

- Dzień dobry?- teraz to kompletnie się wygłupiłem. Zamiast powiedzieć twardo to zabrzmiało jakbym pytanie jakieś zadał.

- Dzień dobry- kasjerka wpatrywała się w Niemca jak w obrazek.

- Guten Morgen- Wciąż byłem pod ostrzałem wzroku Niemca.

Stanąłem w kolejce za swoim wychowawcą. On odwrócił się do Pani i prosił o jakieś poszczególne rzeczy. Kotek, który grzecznie siedział na blacie wpatrywał się we mnie. W pewnym momencie zeskoczył z blatu. Zaczął się łasić o moje nogi. Mimo długich spodni czułem miękkie futerko. Niemcy razem z kasjerką wpatrywali się w zwierzaka dziwnym wzrokiem.

- Ten kot nigdy nie podszedł do nikogo bez żadnego problemu. Zawsze trzymał się z daleko od jakichkolwiek ludzi. Z niewiadomych powodów Panu od tak zaufał- mówiła to bez cienia radości w głosie.

- A ja wiem- Niemcy spojrzał się na mnie z dziwnym wyrazem twarzy.

Wrócił jednak dosyć szybko do kupywania reszty rzeczy. Kasjerka próbowała z nim filtrować, ale wiedziałem, że jej się to nie uda. Powodem było ciągłe odmawianie na jakiekolwiek wyjście. Ja przykucnąłem, aby pogłaskać kota. Zaczął mi się pchać na kolana . Wskoczył na nie i zaczął się ocierać o moją klatkę piersiową. Było to trochę zabawne i przyjemne. Kotek dotykał mi też moją brodę. Przez chwilę zacząłem się po cichu śmiać. Na szczęście nikt nie zwrócił na to większej uwagi. Po kilku minutach mogłem wziąć to co chciałem. Niemcy powiedział tylko pożegnanie w swoim języku zabierając wszystko. Kątem oka zobaczyłem paragon. Na nim czerwonym długopisem był numer. Prawdopodobnie tej Pani, która tutaj pracuje. Bardzo chciałem szybko opuścić to miejsce. Na szczęście los mi sprzyjał i wyszedłem po niecałych 10 minutach. Kasjerka była trochę niemiła i jej zachowanie diametralnie się zmieniło. Czułem się przez to bardzo dziwnie.

Wychodząc poczułem czyjeś malutkie i mięciutkie ciałko, które ocierało się o moją nogę. Spojrzałem się, a stał tam mały kotek. Był to ten, który został adoptowany przez Niemca. Zacząłem się rozglądać po swoim otoczeniu. Zauważyłem go po kilku sekundach. Stał koło murku po drugiej stronie ulicy paląc papierosa. Jedna z dłoni w kieszeni, a jedną z nóg oparta stopą o murek. Wpatrywał się we mnie i kota, który nie chciał się ode mnie odkleić. Przeszedłem przez ulicę, zabrałem mu papierosa, rzuciłem na ziemię i zdeptałem. Niemcy był w dużym szoku.

- Palenie szkodzi zdrowiu- obróciłem się na pięcie i poszedłem z kupionymi wczesniej rzeczami do swojego domu, zostawiając zdziwionego Niemca za sobą.

Zadowolony z kupienia rzeczy wróciłem do mieszkania. Kupiłem wszystko co było potrzebne. Karmę, picie, miskę i różne zabawki. Kiedy już rzuciłem małą piłeczkę to kotek zaczął za nią biegać. Wyglądało to bardzo słodko. Wziąłem też małe posłanko, ale zgaduję, że mój zwierzak rzadko będzie z niej korzystać i bardziej będzie spał gdzie chce. Najważniejsze, żeby nie na laptopie kiedy będzie mi pilnie potrzebny. Do końca dnia bawiłem się z kotem.

Ucz mnie (GERPOL) [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now