Pudełko (grzechocze)

293 20 12
                                    

-Mama...!

Poruszyła się na poduszce, otuliła mocniej kołdrą, było jej zimno. Słońce uparcie chciało dostać się do jej oczu, ale je zignorowała.

-Mama? Już dzień. Wstawaj.

Zamrugała powoli, widząc przed sobą twarz Holly-sekundę później, w panice, chciała się zakryć, dziewczynka patrzyła na nią jak na wariatkę, stojąc obok łóżka. Przecież była w piżamie.

-Czemu się boisz?-Holly trzymała coś w rączkach, przechyliła główkę, gdy na nią patrzyła.-Mama miała zły sen?

Deanna odetchnęła głębiej, przecierając oczy palcami. Czterolatka dalej nie była przekonana.

-Nic się nie stało, tylko...nieważne. Chodź do mamy.

Holly wdrapała się na materac, klapnęła sobie obok niej, siedziała przy jej boku, gdy Deanna znów się kładła. Otoczyła dziewczynkę ramieniem.

-Co tam masz?-zapytała, wskazując na jej ręce.-Co trzymasz?

Holly pokazała jej małe pudełeczko.

-Znalazłam.

Deanna zmarszczyła brwi.

-Gdzie?

-U mamuś. W płaszczu.-obróciła pudełeczko w rączkach.-Grzechocze.

-Holly, mówiłam, że masz zostać w salonie!

Obie panie Winchester (jedna Winchester-Laffite) uniosły głowę, gdy Cas weszła do sypialni-była już ubrana, robiła sobie kucyka. Holly nic się nie przejęła jej tonem, znowu potrząsając pudełkiem.

-Poszłam na chwilę do toalety, a ty już budzisz mamę, tak?-Cas kucnęła przy łóżku, by być z dziewczynką na jednym poziomie. Zauważyła wreszcie, co trzyma i wyciągnęła po to dłoń.-Oddaj, kochanie.

-Nie.-Holly złapała pudełko obiema rączkami.-Znalazłam, moje.

-Oddaj, Holly.-Deanna mruknęła, ledwo przytomna, gładząc córkę po plecach.-Mamuś się tym zajmie.

Pudełko wróciło do Cas, zostało postawione na szafce-mała opuściła ramionka, jakby pozbawiono ją majątku rodowego.

-Czego w ogóle szukałaś w moim płaszczu, co?-Cas trąciła delikatnie palcem jej nos.

-Cukierków.-Holly położyła się przy zielonookiej, była dość mała, by zmieścić połowę ciała na poduszce, na której Deanna trzymała tylko głowę. Przytuliła się do mamy.-Nudno tu.

Winchester prychnęła, całując ją delikatnie w czoło.

-Wygadana się robisz, pyskaczu. Wyspałaś się?

Holly przytaknęła.

-Mamuś zrobiła mi tosty.

-Z Myszką Miki?

-Tak!

-Co to za święto?-tosty z Myszką Miki były zwykłymi tostami, pokrojonymi tak, by przypominały kształtem symbol tego przeklętego szczura, łeb i dwoje wielkich uszu. Holly je kochała, ale nie dostawała ich często, bo wymagały dobrych trzydziestu minut roboty, a nigdy nie miały rano aż tyle wolnego czasu.-Podziękowałaś?

-Tak.

-A później poszłaś szperać w rzeczach rodziców, hm? Taka jesteś grzeczna?

Holly poprawiła się na poduszce, kładąc rączki na brzuchu.

-Znalazłam pudełko.

-Wiemy, gratulacje.-Cas usiadła obok nich, na krawędzi materaca. Nie mogły porozmawiać z Deanną, dopóki Holly przy nich była, a jak już wstała, to miała być cały dzień. Na szczęście, Castielle znała wyjście z każdej sytuacji.-Chcesz pooglądać Strażaka Sama?

sick of losing soulmatesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz