Prolog

641 34 29
                                    

-Boże, co za jędza.

Deanna wróciła do pokoju, trzymała w rękach tacę z ich jedzeniem-poszła na dół je zrobić akurat wtedy, gdy jej matka wróciła do domu, co skutkowało, oczywiście, awanturą. Nawet z piętra Castielle słyszała każde słowo. Mary zrobiła córce opieprz, bo po całym dniu pomagania młodszej siostrze z lekcjami, posprzątaniu parteru, wyniesieniu śmieci, sprawdzenia listów, zrobienia zakupów spożywczych i pozmywaniu naczyń z całego tygodnia zapomniała zamieść podjazd z liści i ma jeszcze czelność zapraszać znajomych.

Zaprosiła Cas. Cas była u nich prawie codziennie, odkąd skończyła sześć lat. Novaków było stać na opiekunkę, która ją tu przyprowadzała po szkole.

-Pewnego dnia nie wytrzymam, naprawdę.-Deanna usiadła naprzeciwko niej na łóżku, piętnastoletni bałagan z grzywką obciętą nożyczkami do paznokci.-Wyniosę się z tego domu razem z Sam.

Castielle zaśmiała się cicho, kiwając głową. Deanna mówiła tak od dobrych czterech lat, ale nie poczyniła żadnego kroku w kierunku zarobienia odpowiednich pieniędzy. W sumie ciężko, by miała, cztery lata temu obie były w wieku Harry'ego Pottera z Kamienia Filozoficznego. Pierdółkowym wieku.

Wgryzła się w tosta.

-O czym rozmawiałyśmy?-Deanna przełknęła ciężko, patrząc na nią uważnie.-Na śmierć zapomniałam.

-Deanna...?

Odwróciły głowy do wyjścia, Deanna siedziała do niego plecami, więc miała jeszcze gorzej. Sam wściubiała głowę do środka, samą głowę. Ona TERAZ była w pierdółkowym wieku.

-Sam, odwrót i do siebie, w tej chwili!

-Co robicie?-jedenastolatka spojrzała na ich jedzenie.-Mogę się przyłączyć?

Deanna przegoniła ją ręką.

-Wypad, dorośli rozmawiają!

-Ale...

-Sam, idź, nie wiem, pooglądaj Barbie, czy coś.-Deanna wzniosła oczy ku niebu. Tak bardzo, jak kochała młodszą siostrę, równie mocno nie znosiła, gdy ta chciała się wprosić na ich nocowania.-Chcemy pogadać o czymś istotnym z Cas!

Sam przedrzeźniła ją cicho, ale wycofała się za drzwi, przymykając je. Nic z tego, nadal była za mała, by domagać się dostępu do klubu starszaków. Może za parę lat.

Deanna usiadła znów przodem do przyjaciółki, wypiła trochę kakao, gdy unosiła na nią wzrok.

-To o czym gadałyśmy?

Cas wzruszyła ramionami, udając, że nie pamięta. Wolała o tym nie rozmawiać, ale Deanna była uparta. Odkąd pocałowała Edmunda Smitha w wieku trzynastu lat, chłopcy to było jedyne, co mogło zaprzątać jej umysł. No, oni i ucieczka od matki. Zdecydowanie nie Cas, a na pewno nie w ten sam sposób, w jaki Deanna zaprzątała umysł brunetki.

-Ah, pytałam, kto w klasie ci się podoba.

Castielle nie mogła się powstrzymać, przewróciła mocno oczami.

-Daj spokój.

-No co?-Deanna uśmiechnęła się do niej zza swojego kubka, sprytna bestia.-Nawet niekoniecznie z kim chciałabyś być, tylko...nie wiem. Kogo chciałabyś pocałować?

Cas przełknęła ciężko, patrząc na pościel.

Ciebie.

-Nikogo.-odparła cicho.-Wszyscy chłopcy są paskudni.

Deanna zaśmiała się krótko, kiwając głową, chociaż zupełnie nie zrozumiała przesłania.

-A...ty?-Cas poprawiła się nieco na materacu. Deanna wzruszyła ramionami.

-Wiesz, sądzę, że jesteś jedyną osobą w całej szkole, na tyle ładną, bym chciała to zrobić.

Boże, co jej odbiło?

Cas siedziała chwilę bez ruchu, wstrzymując oddech, jakby te słowa wyłączyły wszystkie funkcje życiowe jej ciała. Deanna żartowała. Prawda? Nie mówiła na poważnie. Deanna nie była...

Podejrzewała coś? Chciała ją sprawdzić? Może ktoś coś jej powiedział. Może czymś się zdradziła.

Blondynka spojrzała na jej usta, malinowe, piękne-oddech jej zwolnił, wciąż trzymała kubek kakao. Mogłaby się tylko pochylić, dzieliło je może pół metra...

-Dopóki oddech ci jedzie serem, nikt nie będzie się z tobą całował, D.

Uniosła wzrok, zaśmiała się lekko. Upiła kolejny łyk kakao. Nie patrzyły sobie w oczy. Pogubiła się już, kto i kiedy mówił poważnie.

-Chcesz...-odchrząknęła cicho.-Chcesz obejrzeć Władcę Pierścieni?

Cas pokiwała ochoczo głową. Wszystko, byle nie wracać do tego tematu.

Włączyły film, oparły się na jednej poduszce. Deanna nie zarejestrowała pierwszych dwudziestu minut, zbyt pochłonięta myślami.

-Nie sądzę, że wszyscy chłopcy są paskudni.-powiedziała i Cas to właściwie wystarczyło, to było zapewnienie. Nie lubiła dziewczyn.-Sądzę, że niektórzy są nawet słodcy.

Castielle nie odpowiedziała, bojąc się, że mdłości tylko się nasilą, jeśli otworzy usta. Odetchnęła głębiej, by je przegonić, zanim się wreszcie odezwała.

-Tak, są...uroczy.-mruknęła. Skąd miała wiedzieć? Widziała, który facet był atrakcyjny, nie była ślepa, ale poza tym nie mogła stwierdzić, który był uroczy czy kochany, który był kimś, z kim mogłaby być w związku. Z żadnym nie mogła, raczej nie.-Zwłaszcza, um...Jake.

Pierwsze imię, które przyszło jej do głowy. Deanna spojrzała na nią tym okropnym „oho, ktoś tu się zabujał" wzrokiem. Kim właściwie był Jake? Chyba z ich klasy.

-Wiedziałam, że kłamałaś!-dźgnęła ją palcem w ramię.-Jednak ktoś ci się podoba.

-Ta...-Cas wbiła wzrok w ekran, rozemocjonowaną twarz Frodo. Ktoś jej się podobał, tylko nie Jake.-Jasne...

Serce zakołotało jej pod materiałem bluzy, gdy Deanna niechcący zetknęła ich ramiona. Nie odsuwaj się, nie odchodź, nie chcę czuć chłodu twojej nieobecności.

Deanna przeciągnęła się lekko i ułożyła wygodniej, tak, że ich ciała się nie stykały. Zimno opanowało miejsce, w którym jeszcze chwilę temu tkwiło jej ramię.

-Nie martw się, to nic takiego.-powiedziała. Aha. Dalej mówiły o Jake'u.-Jest dość fajny. Może nie mój typ, ale...w zasadzie, tak, jest przystojny.

Cas powstrzymała się od ponurego śmiechu. Piętnastolatek przystojny? Co najwyżej ładny. Jeszcze dzieciak.

Dalej nie pamiętała, o którego Jake'a chodzi.

-Cieszę się, wiesz?-Deanna spojrzała na nią spod długich rzęs.-Nigdy nie interesowałaś się związkami, chyba najwyższa pora. Całowałaś się już, tak w ogóle?

-Oczywiście.-odchrząknęła.-Milion razy.

-Z autentycznymi chłopakami, czy tym plakatem Alexa Turnera w twoim pokoju?

Walnęła ją lekko w ramię. Deanna zaśmiała się słodko, na moment składając głowę na jej ramieniu.

-Dobra, już przestaję.-pogładziła palcami jej przedramię, jakby nie wiedziała, co robi. Może nie wiedziała. Przyjaciółki się tak czasem dotykały.-Nie będę się już śmiać. Wierzę ci.

Cas prychnęła, ale nic już nie mówiła. Włosy Deanny łaskotały jej policzek, gdy pochyliła głowę.

Zostawiła ten pierwszy pocałunek dla niej.

Czekała całymi miesiącami i jest gotowa poczekać jeszcze trochę, była zdeterminowana. Chciała, by jej pierwszym pocałunkiem była Deanna Winchester.

Tak długo, jak mogła ignorować ciężar pod żebrami, ilekroć Deanna mówiła o swoim nowym obiekcie westchnień, tak długo była gotowa zwlekać.

Nieważne, ile by to miało trwać.

Głupie wspomnienie młodości
Patrz, jak zimna, rozbita nastolatka
Desperacko oprze się na każdym, posklejanym
Człowieku pełnym dowodów
Czym, do cholery, bym była bez ciebie?

sick of losing soulmatesOn viuen les histories. Descobreix ara