Rozdział 5

3.6K 268 16
                                    


Dzień dobry,

dawno mnie to nie było, a ta historia dosłownie prosi się o ognistą kontynuację! Będzie gorąco i bardzo brutalnie (w porównaniu do innych moich tekstów), więc zdecydowanie odradzam Władcę wrażliwym czytelnikom. 

Pomału odkrywamy karty naszych bohaterów, chociaż jeszcze wiele tajemnic przed nami. 

Dajcie mi znać, co myślicie <3 

*

😈 Diabeł 😈

Siedzę w swoim lofcie i uparcie klikam w klawisze komputera, a ich rytmiczny stukot jest jedynym dźwiękiem wypełniającym ciszę. Przelotnie przemykam wzrokiem po woreczku pełnym różnych tabletek i od razu się uśmiecham. Wspomnienie klęczącego przede mną Rav'a to mały sukces. Skurwysyn myślał, że może sobie od tak wycofać się z długu, który u mnie zaciągnął?

O nie.

Ten świat tak nie działa. Jego ład jest zbudowany na chwiejnych fundamentach, które ociekają krwią. Jeśli raz oddasz swoją duszę komuś takiemu jak ja, to nie dostaniesz jej ponownie, aż nie spełnisz warunków. Ja zażądałem pięciu lat i wciąż jeszcze mam czas. Z drugiej strony, zegar tyka, o czym jestem boleśnie świadomy, jednak nie myślę o tej presji. Zdążę zamknąć wszystkie swoje biznesy, a potem rozpłynę się jak papierosowy dym, który uleci w stronę nieba.

Jestem.

Za chwilę mnie nie będzie.

— Co robisz?

Odwracam wzrok od ekranu i zauważam, że w progu stoi zaspana Moe. Ma rozczochrane włosy i oczy wciąż opuchnięte od snu, a w dłoni trzyma prowizoryczny stojak, do którego doczepiliśmy worek z kroplówką. Jej stan jest kiepski choć stabilny, ale żaden z nas nie umie powiedzieć, co tak naprawdę z nią będzie. Traumy wychodzą po czasie, a jej dolega z pewnością coś więcej niż tylko niedożywienie i ślady po maltretowaniu fizycznym. Na razie nie pytam, lecz kiedyś to zrobię.

— Pracuję — odpowiadam chłodno. — A co ty tu robisz?

— Nie mogę spać.

— Mam znowu cię przykuć?

Jej oczy rozszerzają się z przerażeniem.

— Proszę, nie. Mam spuchnięte nadgarstki.

Mówi prawdę, a ja nie jestem aż takim potworem, nawet jeśli wyglądam.

— Niech on sobie pójdzie.

Dyskretnie wskazuje na Tate'a, który stoi przy drzwiach z założonymi rękami i obserwuje moje mieszkanie czujnym wzrokiem. Jest jak sokół, który tylko wypatruje swojej przyszłej ofiary. W zasadzie nie wiem czemu to robię, ale jej ulegam. Każę mu wyjść za drzwi, czyli dokładnie tam, gdzie cała reszta chłopaków trzyma wartę.

— Lepiej? — pytam beznamiętnie.

— Tak.

— Siadaj.

Maszeruje boso w moich zbyt luźnych ubraniach, a ja odnotowuję w głowie, że trzeba w końcu kupić jej coś bardziej kobiecego. Cokolwiek, by miała się w co ubrać na ten czas, który spędzi razem z nami. Gdy przyjdzie odpowiedni moment, oddam jej wolność i sam odbiorę własną. Szkoda tylko, że nie sam już nie wiem, czy będę potrafił normalnie żyć. Pracować. Witać się z sąsiadami i jeździć na zakupy do marketu. W mojej głowie każda z tych czynności jest już totalną abstrakcją.

— Twoje włosy to zakrwawione, skołtunione siano — mówię i czuję lekkie wyrzuty, gdy krzywi się ze zbolałą miną. — Mam na myśli to, że trzeba je obciąć. Mogę to zrobić jeśli chcesz.

Władca piekieł (LA Tales #2) I ZAKOŃCZONAWhere stories live. Discover now