XXXI

2.2K 126 430
                                    

Wyszliśmy z mieszkania i udaliśmy się w stronę lekarza. Szliśmy trzymając się za rękę. 

-hej, a czemu nic nie mówiłaś, że idziesz do lekarza?

-nie chciałam ci zaprzątać głowy...

-mów mi o takich rzeczach... jest to dla mnie ważne

-dobrze. 

Doszliśmy do kliniki. Zapukałam do drzwi i po chwili otworzyły się. Weszliśmy do środka budynku.

- dobry wieczór ja...

- tak, tak... do gabinetu 51.

-dziękuję...

Złapałam chłopaka za rękę i weszlismy do gabinetu.

- witam.- mówił lekarz.

- dobry wieczór... ja w tej pilnej sprawie...

-dobrze proszę siadać. A więc słucham, co się dzieję.

Spojrzałam się na Wilbura i po chwili zaczęłam mówić.

- więc od jakiś 2 dni źle się czuję, miałam skurcze...

-yhym... miała pani jakieś jeszcze objawy? Jakieś krwawienie? Osłabienie?

-tak. Właśnie krwawienie lekkie, bóle głowy i brzucha. Z tego co pamiętam jeszcze miałam zawroty głowy.- mężczyzna nagle z uśmiechu lekko się zmartwił.

-proszę się położyć zrobię pani USG....

Położyłam się i pociągnęłam bluzkę. Wciąż trzymałam rękę chłopaka. Mężczyzna jeździł mi po brzuchu tym dziwnym urządzeniem. Nagle odszedł od stanowiska i gdzieś zadzwonił.

- kasiu podejdź tu na chwilę...

Byłam lekko zdezorientowana.

-coś się stało?-zapytałam.

- momencik proszę...-mężczyzna wyszedł z gabinetu.

-Will...boję się...-łamał mi się głos.

-wszystko będzie dobrze...- Wilbur nie potrafił dobrze mnie okłamywać.

Doktor wszedł do gabinetu z pielęgniarką.

-pani Bright... przykro mi, ale pani poroniła... Będę panią musiał skierować do szpitala.

-s...słucham...?

-przykro mi...

-wiadomo z jakich przyczyn?-zapytał Wilbur

- bardzo możliwe, że przez stres i za mało witamin potrzebnych na dziecka. Kasiu wezwij karetkę, a pani niech się ubierze.

- a czy mój chłopak może pojechać ze mną?

-myślę że tak.

Wyszliśmy z gabinetu i czekaliśmy na korytarzu. Rozpłakałam się, a Wilbur przytul mnie. Po kilku minutach przyszli ratownicy, zabierając mnie do karetki. W momencie, gdy dojechaliśmy do szpitala mnie zabrali do jakieś sali operacyjnej, a Wilbur siedział na korytarzu. Minęła godzina, później dwie i trzy, gdy w końcu wywieźli mnie z sali chłopak pobiegł do mojego łóżka. Po godzinie podpisywania papierów w końcu mogłam wyjść ze szpitala. Will wcześniej napisał do kolegi czy podejdzie po nas autem. Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do domu.

-dzięki stary naprawdę...

- spoko i tak nie mogłem spać.

Wyszliśmy z samochodu i weszliśmy do mieszkania. Zdjęłam buty i poszłam położyć się do łóżka. Rozpłakałam się... przyszedł brunet i przytulił się do mnie.

my world (Reader X Wilbur)Where stories live. Discover now