27

520 35 2
                                    

Ethan

Na widok Aleksandra na lotnisku, poczułem ulgę, nawet jeśli zaraz mam dostać wpierdol. Za co? Nie odzywałem się do niego przez dobry rok. Nic o mnie nie wiedział, a ja co się dzieje z klubem, biznesem i całą resztą.

– Kurwa, stary co z tobą? – zapytał, lecz nic nie zrozumiałem. – Jak ty wyglądasz? Pakujesz się do samochodu i wszystko załatwiamy, jesteś Lockwood, a nie pizda. – Otworzył drzwi mojego Mercedesa, który wygląda tak jak rok temu. Zdezorientowany z kacem wsiadłem na siedzenie obok, a za kierownicę González. Zrobiłbym to ja, lecz alkohol jeszcze ze mnie nie zniknął.

– Co tam? – głośno się zaśmiał i uderzył mocno w kierownicę. Nie rozumiem jego zachowania, ani o co mi chodzi.

– Pytasz poważnie, kurwa! Zostawiłeś mi wszystko na głowie. Klub ledwo ogarniam, z samochodami jest gorzej, a Riley nie chce cię widzieć! – krzyknął, lecz niczym z tego się nie przejąłem. Serce mi drgnęło na dźwięk jej pięknego imienia. Ona nie chce mnie znać, lecz może to i lepiej. Będzie trzymać się z dala od tego wszystkiego.

– Miałeś z nią nie rozmawiać o tym, że wracam – burknąłem, gdyż obiecał. Ona miała o niczym nie wiedzieć.

– Nie obchodzi mnie to, co czujecie, macie się oboje ogarnąć – powiedział zdenerwowany.

– Co to jest? – zapytałem na widok prawie zagojonej rany w ramieniu. Cholera, może miał tutaj kłopoty a ja sobie siedziałem w pierdolonym Seattle. W tym momencie wybuchłem złością. Ethan Lockwood wraca do gry. Jak kiedyś powiedziałem, moich się nie dotyka. Dotkniesz, masz przejebane. Aleksander to duży chłopiec, wiem, że dałby radę. Ale zemszczę się na tym co mu utrudnia życie.

– Przyjaciel od siedmiu boleści się w końcu zainteresował moimi problemami – prychnął. – Skup się najpierw na Riley i tym całym Wesley'u. Mówię poważnie Ethan.

Zatrzymał samochód pod moim domem, który od tamtej pory nic się nie zmienił. Nawet okno, które pozostawiłem otwarte, nikt nie ruszył.

– Rozpakuj się, ogarnij i wieczorem jest kolacja – poinformował, na co tylko przytaknąłem. Nie zapytam nawet, z kim, bo doskonale wiem, kogo tam zobaczę. Riley Caren. Powinienem temu zapobiec, lecz pragnienie ujrzenia jej oczu jest czymś silniejszym niż zdrowy rozsądek.
Wyjąłem z bagażnika bagaż, po czym pożegnałem się z Aleksandrem i stanąłem pod drzwiami domu. Wyjąłem klucze z czarnej kurtki skórzanej i otworzyłem ciężkie szare drzwi. Uderzył we mnie ten zapach pomarańczy, który uwielbiam. Dlatego poprosiłem Scarlett, aby w każdym pomieszczeniu rozstawiła dyfuzory z tym zapachem. Jak widać nawet po roku czasu nadal działają. Chyba że ktoś je wymieniał, ale kto? Przecież Scerlett po sytuacji z Emily odpuściła sobie pracę u mnie.
Wszedłem do salonu, a tam nagle ktoś od tyłu mnie zaatakował i zacisnął rękę na gardle. Kopnąłem go, przez co mnie puścił.

– Kurwa! – krzyknął, przez co poznałem kto to taki. Na jebane straszenie im się zabrało. Zabije ich kiedyś.

– Pojebało was! – warknąłem na Aidena, Owena, Antona, Feltona i Lukasa. Ci za to zwijali się ze śmiechu, natomiast Aiden zwija się z bólu, gdyż dostał kopniaka w krocze.

– Sprawdzaliśmy, czy nie wyszedłeś z formy – powiedział Felton, klepiąc mnie po ramieniu.

– A gdybym do niego strzelił? – zapytałem, pukając się palcem w głowę, dając im do zrozumienia, że mają głupie pomysły.
Po chwili ze schodów zeszła pani, której się tutaj nie spodziewałem.

– Zmieniłaś zdanie? – Uśmiechnąłem się, gdyż nie wiem, czy bym zatrudnił inną kobietę niż ona. Ciężko ufać tutaj ludziom poza mafii. Jednak wiem, że Scarlett mogę ufać w stu procentach.

– Sprzątać, gotować i prać nie umiesz, więc ktoś musi to za ciebie robić. – Odwzajemniła uśmiech i stanęła obok Owena.

– Mam tylko jedno pytanie, o co chodzi z Aleksandrem? Zachowuje się inaczej. – Stwierdziłem, gdyż normalnie byłby tutaj z nami. A pojechał sobie i zachowywał się jakoś dziwnie. W dodatku ta rana postrzałowa. Coś tu mi śmierdzi, lecz jeszcze nie wiem co.

– Wiesz, zostawiłeś wszystko na jego głowie, w dodatku spotkał Katherine. – Poinformował Owen. Jaka Katherina? Dlaczego mój przyjaciel ukrywa przede mną takie rzeczy? Myślałem, że wiem o nim wszystko, lecz nie. Będziemy musieli sobie trochę pogadać.

– Anton, jak Riley? Wszystko z nią dobrze? – zapytałem, gdyż to interesuje mnie najbardziej. Nie obchodzi mnie reszta, jeśli chodzi o nią.

– Tak, zmartwiła się twoim powrotem, ale namówiłem ją na dzisiejszą kolację. – Serce podeszło mi do gardła, na myśl, że mam spojrzeć na jej delikatną twarz, piękne oczy i długie ciemne włosy. Pragnę tego, jak cholera. Ale zarazem się boję. Boję się, że mnie odtrąci już na wstępie, za to co jej zrobiłem oraz tego, że ktoś ją skrzywdzi. Szczególnie to gówno Wesley'owskie.

– Przyjdę na tę kolację, ale Anton zwiększ ochronę nad nią w takim razie. Sprawy pieniężne ja załatwię, reszta twoja. – Dałem warunek, po czym z rzeczami przeniosłem się do sypialni. Spojrzałem na łóżko, w którym niedawno leżała ona. Właściwie to dawno. Wspomnienie z naszej wspólnej nocy uderzyło we mnie niczym fala. Odstawiłem na ziemię walizki i położyłem się na łóżku, w którym tak bardzo brakuje jej, Riley Caren. Mojego aniołka.
Z myślą o niej zamknąłem oczy i zasnąłem.

– Ethan, Ethan wstawaj! – krzyczał ktoś nade mną, a tym kimś okazała się niskiego wzrostu brąz włosa dziewczyna. Zamknąłem ponownie oczy, po czym je przetarłem i usiadłem. Co do cholery Ashley robi w mojej sypialni?!

– Co ty tu robisz? – zapytałem zaspany.

– Też się cieszę, że cię frajerze wiedzę. Chciałam tylko ci przypomnieć, że przespałeś cały dzień i za pół godziny masz kolację z moją przyjaciółką oraz ostrzec, że jeśli jeszcze raz Riley zapłacze, obetnę ci jaja – powiedziała, po czym wyszła. Przerażony, że mam jedynie trzydzieści minut, rzuciłem się pod prysznic, oblewając zimną wodą. Kiedy wyszedłem, założyłem na siebie czarne jeansy oraz białą koszulę z marynarką. Popsikałem się perfumami i ułożyłem sprayem włosy. Spojrzałem na zegarek, który pokazał, że mam pięć minut. Kurwa, jak mogłem się spóźnić na tak ważne spotkanie. Wkurwiony wyszedłem z domu, pod którym stoi Aleksander z Ashley. Rzucił papierosa, udeptując go.

– Pojedziesz sam czy mamy zaprowadzić cię jak małe dziecko? – zapytał przyjaciel, na co tylko prychłem i usiadłem za kierownicą mojego kochanego Mercedesa. González ma szczęście, że jest w całości.

– Dzięki stary, jak możesz, powiedz Owenowi, aby zajął się miejscem przebywana Wesleya. – Pokiwał twierdząco głową, po czym odjechałem.

Walk in heaven|W Trakcie Poprawekحيث تعيش القصص. اكتشف الآن