3. Czas się zemścić Ian

1K 57 4
                                    

Ethan

Nie powiem, Riley zaskoczyła mnie, pozytywnie swoją odpowiedzią. Nie sądziłem, że się zgodzi. Nie wygląda na dziewczynę, którą mógłbym zainteresować. Nie ukrywam, że nie mam problemu z kobietami, bez problemu znajdę wiele. Caren jednak jest inna. Opiera się, co mi się podoba. Nie stara się na siłę wejść mi do łóżka, wręcz przeciwnie. Nie jest dziewczyną, którą można owinąć wokół palca, co pokazuje jej wygląd. Ciekawe jak z charakterem, czy jest delikatna, czy raczej jest twarda, bardziej niż myślę. Duża liczba kobiet, która siedzi w tym biznesie pokazała mi, że mogą być twardsze od facetów, ale też takie, które potrafią zająć się tylko obciąganiem. Moja pierwsza miłość należała, raczej do tych twardszych. Do tego stopnia, że moje uczucia przeżuła jak gumę i wypluła. Kochała mnie, wiem o tym, lecz kochała coś bardziej. Wolność i pieniądze.

Zatrzymuje się pod dużą posiadłością i nie powiem, Rodriguez'owie mają gust. Wszystko jest wykonane w stylu dziewiętnastego wieku. Długie filary, płaskorzeźby, a do tego ta duża fontanna na środku placu. Wysiadam z pojazdu, napawając się ostatnimi sekundami z nim. Gdyby nie fakt że moja miłość do Mercedesa jest tak duża, dawno bym go sobie kupił.

Za dużych brąz drzwi wychodzi wysoki, barczysty mężczyzna w bardzo pokaźnym garniturze. Emanuel od zawsze miał klasę, w końcu jako osoba górująca w tym syfie musi jakoś wyglądać.

- Witam cię Lockwood. - Uśmiecha się, idąc z pełną gracją w moją stronę. - Widzę, że się spisałeś, w co szczerze wątpiłem. - Uważnie się przygląda czarnemu pojazdowi, stając przed jego maską.

- Nie ukrywam, że akcja nie była łatwa, ale dla mnie to nie problem - odpowiadam, wkładając pocące się ze stresu dłonie do kieszeni granatowych spodni. Bo jeśli odrzucą współpracę stracę tak wiele. Dzięki nim jestem w stanie się ruszyć z miejsca i rozpocząć zupełnie coś innego. Lepszego.

- Pieniądze już jadą do ciebie. - Słysząc to wyszczerzam oczy, gdyż nie sądziłem, że podaruje mi jedenaście milionów w gotówce. Jednak co prawda to prawda, jak miałbym się wytłumaczyć z takiego zastrzyku pieniędzy na koncie. W końcu kiwam twierdząco głową, przyglądając się uważnie twarzy mężczyzny, niestety nic na niej nie ma, czysta obojętność. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie po mojej myśli.

- Emanuel, co ze współpracą? - pytam prosto z mostu, chcąc w końcu wiedzieć na czym stoję. Nie chcę angażować się w coś, co nie ma sensu. Przez ten skok wycofałem dwa zlecenia również wysoko szczeblowych ludzi. Nie mam zamiaru zostać bez niczego.

- Za dwa dni do Nowego Jorku przyjeżdża mój syn, bądź na dwudziestą - mówi, co nieco mnie pociesza. Możliwe, że wszystko idzie w dobrym kierunku, bo gdyby tak nie było to po co zapraszałby mnie? Na pewno nie po to aby mi odmówić. Zresztą, dlaczego miałby to zrobić? Przez trzy lata współpracował z moim ojcem i z tego co widziałem z akt była to bardzo dobra współpraca. Edward Lockwood zyskał z tego więcej klientów, a Emauel dodatkowy środek transportu broni i narkotyków.

- Twój ojciec był dla mnie bliskim przyjacielem, a jego syn czym bardziej. - Mogłem się tego spodziewać, ale pewnie chciał mnie sprawdzić i dałem radę. Mimo małej wpadki z dostawcą, wszystko szło po mojej myśli.

- Dziękuję Emanuelu za zaproszenie, a tymczasem do zobaczenia. - Kiwa głową ukazując w końcu na swojej skamieniałej minie, lekki uśmiech. Nasza znajomość będzie czymś cudownym. Z dobrym nastrojem wsiadam do mojego Mercedesa, za którego kierownicą jest nieco starszy mężczyzna w czarnym stroju szofera. Bardzo rzadko proszę go o transport, gdyż to ja wolę prowadzić swój pojazd.

- To niebezpieczni ludzie panie Ethanie - słyszę z boku lekko zachrypnięty głos Jacka, któremu ten pomysł się nie podoba. Oczywiście o szczegółach nie wie, lecz samo spotkanie z Rodriguezami uważa za coś złego. To prawda, to bardzo trudni ludzie, jednak ja się nie boję. Lepiej ryzykować niż nie robić nic.

Walk in heaven|W Trakcie PoprawekDonde viven las historias. Descúbrelo ahora