20

545 33 6
                                    

Riley

Kiedy ten cały Nate odprowadził mnie do pokoju, nie mogłam opanować łez. Mam obecnie gdzieś moje siniaki i rany, liczy się teraz, że Ethan właśnie jedzie wprost do pułapki, a ja jestem przynętą. Nie chcę nią być, nie chce być kimś, za kogo trzeba oddawać życie. Nawet jeśli to wina Lockwooda, nie może ryzykować. Szczególnie kiedy nic specjalnego nas nie łączy. Nie jestem jego, a on nie należy do mnie. Jednak, czy nie zostało to potwierdzone, w jego łóżku? Pocałunkami? Czułymi słowami? To wszystko jest takie pogmatwane. Takie rzeczy czytałam tylko w tandetnych romansach, lecz teraz stało się to rzeczywistością. Pokochałam gangstera, zabójcę, oszusta. Spokojna recenzentka, zakochała się w groźnym mafiozie, cóż za ironia.

– Riley, będzie dobrze – powtarza w kółko Scarlett, lecz w to nie wierzę. Moja nadzieja umarła na tamtej podłodze.

– Co jeśli ona zrobi krzywdę Ethanowi? – zapytałam, odwracając się przodem do kobiety. Wygląda równie marnie, jak ja. Potargane włosy, blada twarz i sińce pod oczami.

– Dziewczyno, nie takie rzeczy ten człowiek robił. Jeśli chodzi o ciebie, zrobi jeszcze więcej – wyjaśniła, a ja cicho westchnęłam.
Nagle drzwi pokoju się otworzyły, a w nich stanęła Emily. Widać, że również ją to przetłacza. Dlaczego więc to robi? Dlaczego nie zostawi nas w spokoju? Rozumiem strata dziecka i ojca, jest wystarczającym powodem, ale nie może wyjaśnić tego w sposób normalny? Prawny?

– Musimy cię przewieść Caren, za niedługo będzie ty twój książę. – Poinformowała. – Scarlett pomożesz nam.

– Nie ma szans – odpowiedziała, zaciskając mocniej kołdrę obok. Chciałbym jej teraz powiedzieć, aby się zgodziła. Aiden mimo tego da radę, a przynajmniej nic jej się nie stanie. Stawiając się im, naraża swoje życie. Ci ludzie są nieprzewidywalni.
Emily podeszła do nas uderzając kobietę w twarz, a mnie wyrwała z łóżka.

– To boli. – Wyrwałam się, czując ból w łokciu.

– Dziewczyno ty nie wiesz co to prawdziwy ból, utrata dziecka jest czymś nie do porównania. Właściwie to nie ból, to coś o wiele gorszego, sama nie wiem co – powiedziała, zapoczątkowując długą ciszę. Bez brania czego kolwiek, wsadziła mnie do czarnego samochodu, za którego kółkiem siedzi Nathaniel. Na jego widok poczułam mdłości i zawroty głowy.

– Zabierz ją do domu – powiedziała mężczyźnie, przez co się ucieszyłam. Tylko cholera, mój dom razem z dobytkiem spłonął.

– Ja nie mam mieszkania, spłonęło, Ethan pozwolił mi u siebie przenocować. – Poinformowałam, gdyż nie mają, gdzie mnie odwieść. Jednak wpadłam na pewien pomysł. – Zawieście mnie pod restaurację... – zaczęłam, lecz ciemnowłosy facet mi przerwał.

– Czy ja ci kurwa wyglądam na taksówkę? Jedziesz do domu Lockwooda, a on sam przyjedzie wprost w pułapkę, w której przygotowaniu wzięłaś udział – zaśmiał się, wyjeżdżając z podjazdu.

– Zostałam zmuszona, to ci przypomnę, palancie – burknęłam, gdyż moje nerwy się skończyły dla tych ludzi. Myślą, że mogą mną pomiatać jak kukłą, jeden ruch sznurkiem, a ja im zatańczę. Jednak tak nie będzie, muszę teraz zachować zimną krew. W końcu musi na to przyjąć pora, a ta jest właśnie idealna.

– Palantem jest ten gangster, Emily nie wie, ale nastąpiła pewna zmiana planów. Chciała go torturować, obecnie ochrona zabiera ją z domu, a Ethan jedzie wprost do domu obłożonego materiałem wybuchowym. Nie ma szans na przeżycie. – Uśmiechnął się dumnie, za to mi spłynęły łzy oraz świat zawirował. Jak to umrze? On nie może...

Po godzinie jazdy i płaczu położyłam się na dwóch siedzeniach, myśląc o chwilach spędzanych z nim. Z facetem, który tyle czasu mnie okłamywał. Taki duży dom, sportowe samochody, obstawa, starach o moje bezpieczeństwo, forteca Aidena oraz zamordowana jego żona. Jak mogłam na to nie wpaść, przecież to było oczywiste. Wtedy, gdy ktoś mnie i Ashley szpiegował, to chodziło o Ethana. To zawsze chodziło o niego. Mój podpalony dom to pewnie też ma z tym związek. Na wspomnienie wiszących broni na ścianie i tekstu Scarlett, ,,Spokojnie sama się ich boję, szczególnie kiedy są używane”. Jaka ja byłam głupia.
Spojrzałam pod siedzenie mężczyzny i dostrzegłam kawałek wystającej lufy. To moja szansa! Teraz zaczęłam się modlić do Boga o pełny magazynek. Powoli spoglądając na Nathaniela, sięgnęłam po nieznaną mi broń wielkości mojej ręki.

– Zatrzymaj się! – krzyknęłam, celując w jego głowę. On jednak tylko się zaśmiał, przyspieszając.

– Dziewczynko, bez amunicji to tylko możesz sobie na niego popatrzeć. – Skierowałam na przednią szybę i drżącymi dłońmi pociągnęłam za spust, wybijając tym szkło. W jego oczach dostrzegłam przerażenie, nie tego się spodziewał. Może myślał, że jestem zbyt słaba na to. Niestety, kobiety potrafią być zmienne, a ja do nich należę.

– Masz pięć sekund na zatrzymanie tego gówna, albo strzele ci prosto w skroń, patrząc jak twoja głowa, rozlatuje się na wszystkie strony, zrozumiałeś? – Jezu, to naprawdę ja? Sama siebie nie poznaję.

– Kurwa, pojebana jesteś! Wypierdalaj do swojego rycerzyka! – zatrzymał się, wyszłam z samochodu, strzelając mu przy okazji w krocze, za to wszystko. Zasłużył na coś gorszego, lecz myślę, że to powinno wystarczyć.
Słysząc jego głośny jęk, odeszłam, kierując się w stronę domu, w którym nie może zjawić się mój mężczyzna.

Walk in heaven|W Trakcie PoprawekWhere stories live. Discover now