15

571 37 4
                                    

Riley

Zrobiłam z siebie kretynkę, delikatną cnotkę. Jednak nic nie poradzę na to, że się boję do niego zbliżyć. Raz się zbliżyłam do Chrisa, sparzyłam się. Pragnę Ethana Lockwooda, lecz nie tak szybko. Co prawda minął miesiąc, ale to wciąż mało. Może jak z nim pomieszkam, to coś się zmieni.
Mam cichą nadzieję, że tak. W nocy czułam się jak w niebie. Chciałam więcej, lecz mam blokadę.
Dziś chcę mu to wynagrodzić, nie powinnam go wyrzucać z jego własnej sypialni. Dlatego, więc Scarlett dostanie wolne, a ja przygotuję dla nas kolację.
Gdy zeszłam na dół, prócz gosposi zastałam Aleksandra. Siedzi zmartwiony na sofie, jakby na coś czekał.

– Cześć, coś nie tak? – zapytałam i usiadłam obok niego. Właściwie dobrze, że jest, chciałabym poznać bliżej przyjaciół Ethana.

– Mam dwie sprawy do ciebie – uśmiechnął się delikatnie, ukazując ledwo widzialne dołeczki. – Chciałbym wyjechać, z wami i Ashley, odpocząć od wszystkiego.

– Całkiem dobry pomysł, ja jestem na tak – odpowiedziałam podekscytowana. Urlop dobrze by mi zrobił. Dawno nigdzie nie byłam.

– A drugie to, że całe życie zajmowałem się sobą, pieniędzmi, pracą, nigdy nie potrzebowałem nikogo przy swym boku – zaczął, a ja się lekko skrępowałam. Dlaczego on mi to mówi?  – Jednak poznałem Ashley, wtedy u ciebie. Przestraszoną, zupełnie załamaną i bezradną. Dostrzegłem w niej coś, czego jeszcze nie widziałem, nie czułem. Spędziłem z nią dużo czasu, chcę ją bliżej poznać. – Na jego wyznanie cicho się zaśmiałam, nie z powodu uczyć, a zdenerwowania tak groźnie wyglądającego mężczyzny.

– To na co czekasz?

– Czym się interesuje? – zapytał, a w głowie pojawiły mi się tylko trzy rzeczy, które Ash lubi od zawsze. Imprezy, alkohol, sex.

Ashley uwielbia otwartość, szczerość, jest po prostu stukniętą wariatką. Nie przepada za spokojem, zawsze chcę, aby się coś działo. – Wyjaśniłam, na co tylko przytaknął.

– Dziękuję Riley – powiedział. – A i jeszcze jedno, Ethan musiał wyjechać, załatwić jedną ważną sprawę, wróci jutro. – Westchnęłam na myśl, że nici z kolacji. Pożegnałam Aleksandra i zasiadłam w kuchni, gdzie szwenda się Scarlett.

– Często tak wyjeżdża? – zapytałam ją, zagryzając kanapki z pomidorem. Naprawdę zrobiło mi się przykro, nie, tyle że wyjechał, lecz się nie pożegnał. Chociaż na co ja liczę, nic nas nie łączy.

– Kochana, związałaś się z facetem, który co chwilę coś robi. – Odłożyła mop i usiadła naprzeciwko mnie. Wygląda na piękną kobietę. Mimo kilku zmarszczek na czole i pod oczami.
– Ethan miał kiedyś dziewczynę, Emily, ciężko przeżył rozstanie. Kochał ją ponad wszystko i wszystkich. Niestety, nawet ją tak nie traktował jak teraz ciebie. – Złapała mnie za dłoń. – Dajcie sobie czas.

Po tej rozmowie postanowiłam trochę pomyszkować. Może nie powinnam, lecz ciekawość mnie zżera. Szczególnie że jeszcze nie widziałam całego domu. Zaczęłam od piętra, gdzie jedynie są pokoje gościnne wraz z łazienką. Kiedy schodzę ze schodów, przeraża mnie widok rozwieszonych broni. Nie wyglądają na repliki.

– Spokojnie sama się ich boję, szczególnie kiedy są używane – zaśmiała się Scarlett. Używane? Ethan mnie okłamał? Dlaczego niby miał to zrobić? Przecież, nic by się nie stało, jeśli powiedziałby prawdę. Co nie zmienia faktu, że nie podoba mi się posiadanie takiej broni.
Stanęłam pod drzwiami jego gabinetu. Złapałam za klamkę, lecz przez chwilę się zawahałam. Boję się tego, co tam znajdę. Pociągam za nią, ale pani Scarlett mnie zatrzymuje przed wejściem do środka. Zdezorientowana odwracam się w jej stronę.

– Ethan, nie pozwala nikomu tam wchodzić. – Poinformowała.
Skrępowana odeszłam do drzwi, wychodząc na taras. Jednak tak szybko jak tam weszłam, tak wróciłam do środka. Odsunęłam się od okna i drżącymi dłońmi wybrałam numer do Ethana, lecz nie odbiera.

– Scarlett! William! – krzyczałam, prosząc, aby to był jeden facet. Na dachu budynku obok, dostrzegłam wychylonego człowieka z pistoletem skierowanym w stronę domu Lockwooda.
Po chwili do salonu wbiegli ochroniarze wraz z gosposią. Ja jedynie wskazałam palcem za okno.

– Scarlett, zabierz ją do garażu – nakazał Sean. – Z dala od okien.
Zdezorientowana całą tą sytuacją uważnie słuchałam poleceń.
Bardziej martwił mnie fakt, że Ethan nie odbiera. Dlaczego ktoś mu coś takiego robi? Może to sprawka tego Estebana.
Gdy dotarłyśmy do garażu w podziemiu, ponownie wybrałam numer do mężczyzny. Znów bez odpowiedzi.
Kiedy się odwróciłam, dostrzegłam Scarlett w ramionach kobiety. Ze strachu zaczęłam uciekać, lecz na marne, gdyż jakiś facet mnie zatrzymał.  Krzyczę, na marne, nie zjawia się ani William, Luke czy Sean.

– Widzę, że Lockwood wybrał sobie nową dziwkę – zaśmiała się kobieta, wchodząc na ciemny korytarz.

– Kim jesteś? – zapytałam, uważnie obserwując jej ruch. Niestety przez brak światła, widzę tylko poruszające się jej długie loki.

– Nie jest to takie ważne – powiedziała. – Ten cholerny gangster zniszczył mi życie, teraz ja zniszczę jego. – Zaczęła iść w stronę wyjścia, a razem z nią ja z mężczyzną szarpiącym mnie.

– Sean! – krzyczałam imiona ochroniarzy, znów bez skutku. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy na widok czarnego bmw. Mężczyzna pchnął mnie do środka, przez co uderzyłam głową o siedzenie. Ethanie, gdzie jesteś?

Walk in heaven|W Trakcie PoprawekWhere stories live. Discover now