~16~

550 15 1
                                    

-Dzień dobry, jest Małgosia? - zapytałam.
-Tak jest, Małgosiu zejdź na chwilę! - krzyknęła kobieta a po chwili pojawiła się brunetka, która na mój widok się wystraszyła.
-Możemy porozmawiać? - zapytałam.
-Tak - odpowiedziała Małgorzata i wyszłyśmy na podwórko.
-Powiedz mi wprost czemu mnie unikasz? Jak mówię ci cześć na ulicy to mnie zlewasz czemu? - zadałam pytanie.
-To powiedz mi czemu ty się umawiasz z Wiktorem?! - zapytała.
-Ty fałszywa szujo! - krzyknęła.
Wiktor... Była w nim zakochana na zabój ale przecież ja jestem z Jankiem.
-Dziewczyno, nie wiem skąd ty masz takie informacje ale ja się z nim nie umawiam! - powiedziałam.
-Od kilkudziesięciu miesięcy jestem z Jankiem Bytnarem a nie z Wiktorem! Od wojny nie mam z nim kontaktu - powiedziałam.
-Co? Ale ja cię z nim widziałam! - krzyknęła.
-Kłamliwa zdzira- dopowiedziała pod nosem.
- Mogłaś mnie widzieć co jeżeli to z Jankiem, Tadeuszem Zawadzkim lub Aleksym - powiedziałam.
-Nigdy bym ci nie odbiła chłopaka - mruknęłam pod nosem.
-Nie sądziłam że po tylu latach przyjaźni tak łatwo mnie o coś takiego o sądzisz - powiedziałam.
-Ala, ja - chciała coś powiedzieć ale się zatrzymała.
-Naprawdę o odebranie ci chłopaka? Wiesz co? Lekceważ mnie na ulicy, nie odzywaj się do mnie. Nie chcę z tobą utrzymywać kontaktu - powiedziałam.
-Ala ja przepraszam - usłyszałam płaczący głos dziewczyny ale ja wyszłam.
Zdecydowałam się pójść trochę dłuższą drogą do domu. Chciałam przemyśleć trochę spraw.
~**~
Mój spacer przedłużył się dość długo bo do dwudziestej. Zachaczyłam o bazar, i kilka innych sklepów.
-Gdzieś ty była! Godzina policyjna zaraz! - krzyknął Janek z wejścia.
-Szlajasz się po tej Warszawie godzinami! - po raz kolejny krzyknął a ja poczułam jak łzy nabierają mi się do oczu.
-Nie krzycz na mnie! - wrzasnęłam.
-Nie myślisz o konsekwencjach! - krzyknął i wyszedł, bez słowa wyszedł.
Pierwszy raz widziałam go tak wzburzonego.
-Przecież godzina policyjna za godzinę - powiedziałam do siebie samej.
Nie mogłam wyjść go znaleźć bo jakby mnie Niemcy złapali to dopiero byłby problem a nie chciałam dzwonić do Zośki czy Alka żeby ich nie martwić. Zostało tylko czekać.
Mijały godziny. Była już pierwsza w nocy a jego dalej nie było.
Cała zapłakana chodziłam od okna do okna i go wypatrywałam.
-I weź tu się nie stresuj - powiedziałam znów do siebie.
Byłam zła na niego bo z wejścia rozpoczął kłótnie a zrobił to samo co ja prawie tylko jeszcze bardziej głupiego a z drugiej bałam się cholernie.
-Do cholerny gdzie jesteś - powiedziałam patrząc przez okno.
Byłam bliska już zadzwonienia do Zośki ale wtedy usłyszałam dźwięk otwieranie drzwi.
Wybiegłam na korytarz i zobaczyłam lekko poobijanego i w ranach Bytnara.
-Janek - rzuciłam mu się momentalnie na szyję płacząc.
-Nie rób tak więcej - powiedziałam cicho.
-Nie będę - powiedział mocniej mnie przytulając.
-Przepraszam, nie powinien krzyczeć na ciebie od wejścia i potem wychodzić z domu trzaskając drzwiami jak nastolatek - powiedział ze skruchą chłopak.
-Ważne że jesteś w miarę równym kawałku - powiedziałam przyglądając się jego lekkim raną i widocznym siniakom.
-Gonili cię? - zapytałam.
-Tak, nad głową przeleciała mi kulka z karabinu - powiedział.
-Jezus Janek - powiedziałam.
-Ciii, spokojnie nic mi nie jest - odpowiedział.
-I jak ty jutro pójdziesz do rodziców? - zapytałam wycierając strużkę krwi z zadrapania na policzku chłopaka na co się lekko skrzywił.
-Cholera zapomniałem - odpowiedział drapiąc się po głowie.
-Dobra, pobieżnie ogarnę ci te rany a bardziej ogarnę je jutro rano - powiedziałam.
-Kocham cię - powiedział dumnie.
-Wiesz że za to dziś powinieneś spać na kanapie a ja nie powinnam skakać koło ciebie- powiedziałam wyciągając wodę utleniona.
-Królowo wybacz - powiedział i zaczął klękać.
-Jaki ty głupi jesteś - powiedziałam śmiejąc się pod nosem.
-Głupek ale twój - powiedział i mnie pocałował.
W miarę ogarnęłam mu te wszystkie rany i Położyliśmy się spać.
-Ty masz naprawdę ze mną dobrze, za to ty nie na kanapie powinieneś spać a na wycieraczce - powiedziałam przykrywając się pierzyną.
-Widzisz maluchu jaką masz mamusie łaskawą - powiedział delikatnie gładząc mój brzuch.
-Ej - zaczął kiedy zobaczył że odwróciłam się do niego plecami aby zasnąć.
-Tak się na mnie gniewasz? Że śpisz tyłkiem do mnie? - zapytał.
Specjalnie nie odpowiedziałam na to. Chłopak po dłuższej ciszy, wziął głęboki wdech i położył się.
Po kilku minutach energicznie odwróciłam się w stronę chłopaka i mocno się do niego przytuliłam.
-Czyli? - zapytał.
-Nie nie gniewam się a powinnam - powiedziałam.
-Ale teraz idź spać - dorzuciłam.
-Dobrze, dobranoc skarbie mój - powiedział i pocałował mnie w czoło.
~**~
- Mamo, moje kochane rodzeństwo - zaczęłam.
- Musimy wam coś powiedzieć - powiedział Janek również wstając.
-Jestem w ciąży - powiedziałam a moja rodzicielka momentalnie zaczęła płakać.
-Ola boga! Będę babcia! - krzyknęła uradowana.
-Ojciec pewnie patrzy teraz cały uradowany tam na górze - powiedziała rodzicielka przytulając mnie.
~**~
-Mamo, Tato, siostro, chcemy wam coś powiedzieć - zaczął Janek wstając a ja razem z nim.
-Będziecie dziadkami a ty Duśka ciocia - powiedział Bytnar.
-Boże Ala! - krzyknęła uradowana siostra Bytnara.
-Gratulacje kochani - powiedział ojciec Bytnara.
~**~
Wracając od rodziców chłopaka spotkałam Małgorzatę.
-Ala ja przepraszam - powiedziała z żalem brunetka.
-Nie będę przyjaźnić się z kimś kto tak łatwo osądza - powiedziałam i pokazałam Jankowi że mamy iść dalej.
Przybiło mnie to krótkie spotkanie. Nie chciałam aktualnie jej widzieć, mój mąż widząc że tę spotkanie mnie przybiło objął mnie jedną ręką i pocałował w czubek głowy. Szliśmy tak przez dłuższy czas dopóki Janek nie zerwał kilkudziesięciu stokrotek. Jedną wsadził mi za ucho a z reszty zrobił mały bukiet.
-Przyjmij ten mały bukiecik na znak mojej miłości do ciebie - powiedział a ja wzięłam z uśmiechem go do rąk.
Może i byliśmy już po ślubie i w związku przez długi czas to dalej zachowywaliśmy się cytując Zośkę "Para głupio zakochanych nastolatków"
-Dziękuję Panie Bytnarze - powiedziałam.
-Nie ma sprawy... Pani Bytnar - powiedział z tym swoim uśmieszkiem.
~**~
Szliśmy tak przez dłuższy czas, dopóki nie zauważyłam tego niemca co chciał mnie zaciągnąć do tej restauracji. Pociągnęłam Janka w boczna uliczkę i szybko wytłumaczyłam co się wtedy stało.
-Czemu mi nie powiedziałaś?! - krzyknął.
-Janek nie krzycz, miałam inne sprawy na głowie. Dowiedziałam się że jestem w ciąży - odpowiedziałam.
-Czemu Zośka mi nic nie powiedział? - zapytał.
-Ani ja ani on nie chcieliśmy cię martwić - powiedziałam.
-Jesteś nie odpowiedzialna! - krzyknął i odszedł.
Znowu. Odszedł bez słowa. Zaczynałam go nie poznawać nie był tym Jankiem, którego kochałam.
Z płaczem zdecydowałam się udać do mojej mamy. Kobieta zaparzyła mi ziółka a ja jej wszystko opowiedziałam.
Na rozmowie z moją rodzicielką zeszło mi się tak długo że wybiła godzina policyjna więc zostałam na noc.
~**~
Rano z całą rodzinna zjadłam śniadanie. Zmywając naczynia usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam, w drzwiach stał Janek.
-Możemy pogadać? - zapytał niepewnie.
-Jasne, wchodź - powiedziałam uchylając szerzej drzwi.
-Chciałem cię przeprosić za moje zachowanie wczoraj. Nie powinien krzyczeć na ciebie a tym bardziej zostawiać cię samej na ulicy. Kiedy nie wróciłaś do domu bałem się że znowu wzięli cię na Szucha - ostatnie zdanie powiedział ciszej.
-Janek... Co się dzieje? - zapytałam kucając przed chłopakiem, który siedział na fotelu.
-Ale że co? - zapytał.
-Odkąd powiedziałam ci że jestem w ciąży zachowujesz się inaczej, jesteś bardziej wybuchowy, nerwowy. Nie poznaje cię. - powiedziałam.
-Nawet chłopaki to zauważyli - dopowiedziałam.
-Ja po prostu - zaczął.
-Ja po prostu boję się że nie dam rady jako ojciec - powiedział cicho.
-Janek spójrz na mnie - powiedziałam łącząc ręce chłopaka z moimi w jedność. A chłopak zrobił to o co prosiłam.
-Będziesz wspaniałym ojcem, wiem to bo już to pokazałeś - powiedziałam.
-Pamiętasz te dzieciaki z Bunkru? Bały się spać bo nad bunkrem była strzelanina. Przesunąłeś się do nich, przytuliłeś i zacząłeś opowiadać bajkę - powiedziałam.
-Widzę jak się zachowujesz w stosunku do mojego najmłodszego rodzeństwa - powiedziałam.
-Ojciec nas kochał, ale nie okazywał nam miłość tak jak ty . Nie okazywał im takiej miłości jaką ty im pokazałeś od pierwszego spotkania. Maciek mi kiedyś powiedział że on by chciał aby tata zachowywał się tak jak ty, żeby tak się bawił jak ty z nim, rozśmieszał - powiedziałam.
-Będziesz wspaniałym ojcem - powtórzyłam i pocałowałam chłopaka.
-Naprawdę tak myślisz? - zapytał.
-Ja nie myślę, ja jestem tego pewna - powiedziałam.
-Tylko proszę niech wróci ten stary Janek - powiedziałam.
-Przepraszam że tak się zachowywałem - powiedział smutnym tonem.
-Sprawiałeś mi przykrość ale wiedziałam że coś cię gryzie, że coś nie gra. Dlatego nie jestem na ciebie zła, bo wiem że nie robiłeś tego specjalnie - powiedziałam.
-Wiesz że jesteś najbardziej wyrozumiała kobietą jaką znam?- zapytał a ja zaczęłam się śmiać.
-Nie chcę żebyś myślała że ja się nie cieszę z dziecka, bo tak nie jest ale po prostu się boję - powiedział Bytnar.
-A myślisz że ja nie? - zapytałam.
-Ale pewna jednego jestem - zaczęłam.
-Razem damy radę - powiedziałam.
-Chodź tu - powiedziałam i mocno wtuliłam się w chłopaka.
-Bardzo cię kocham- szepnął Bytnar.
-Też cię kocham mój Janeczku - powiedziałam.
-Ale naprawdę jesteś najbardziej wyrozumiałą kobietą jaką znam- powiedział Bytnar.
~**~
Później zdecydowaliśmy że pójdziemy do Dawidowskiego na kawę. Rozerwanie się chociaż trochę nam się przyda.
-Witam przyszłych rodziców! - krzyknął gdy wchodziliśmy.
-Matko, ja dalej nie wierzę że będziecie rodzicami - powiedział Aleksy.
-Do dziś pamiętam jak Janek cię poznał i nam opowiadał o tobie - zaczął Maciej.
-Mówił że poznał anioła, kobietę tak piękną i wspaniałą z charakteru. Cały czas powtarzał że jesteś aniołem po prostu - powiedział zaparzając herbatę.
Słowa tę rozczuliły mnie bardzo, spojrzałam się na Janka który był zawstydzony.
Złapałam go za rękę i się uśmiechnęłam.
~**
Spędziliśmy miło czas u Dawidowskiego, i później wróciliśmy do naszego mieszkania.
Nie byłabym sobą gdybym nie zapytała o te słowa jakie powiedział Aleksy.
-To co mówił Alek to prawda? - zapytałam.
-A Alek kiedykolwiek kłamał? - zapytał śmiejąc się nie zręcznie.
-Ale tak, kiedy cię poznałem to mówiłem tak chłopaką - powiedział drapiąc się po karku.
-Dla mnie jesteś kobietą idealną, moim aniołem, moim szczęściem. Po prostu moim aniołkiem - powiedział a ja poczułam jak kilka łez mi spływa po policzkach. (imagine jakby ktoś tak do mnie powiedział)
-Nie zasługuje na ciebie naprawdę - powiedziałam.
-Nie chodzę teraz już w sukienkach, nie maluję się, wracam z roztrzaskanym nosem lub cała w kurzu a ty mówisz o mnie tak pięknie - powiedziałam.
-Bo to jest właśnie piękne w tobie. Nie przeszkadza mi że chodzisz w spodniach, nie malujesz się, że wracasz z roztrzaskanym nosem - przerwał aby wytrzeć łzy na moich policzkach.
-Dla mnie właśnie jesteś najpiękniejszą, najmądrzejszą kobietą na całej ziemi - powiedział.
Bez słowa mocno przytuliłam się do chłopaka.
-Masz swoje wady, jak każdy ale dla mnie jesteś aniołem - szepnął.
Spojrzałam się na chłopaka i skradłam szybkiego całusa.
-Kocham cię bardzo Jasiu - powiedziałam opierając moje czoło o jego.
Chłopak odszedł na chwilę odemnie i włączył radio.
-Zatańczy panienka ze mną? - zapytał.
-Zatańczę - odpowiedziałam dumnie i zaczęliśmy kołyszeć się w rytm muzyki.
~**~
-Mówiłaś Orszy? - zapytał.
-Nie jeszcze nie miałam kiedy - powiedziałam.
-No to będziesz miała okazję bo - przerwał gdy usłyszeliśmy dźwięk pukania do drzwi.
-Serwus - przywitał się.
-Serwus Orsza, mam sprawę - zaczęłam.
-Tak Ala? - zapytał.
-Bo, ja nie będę mogła przez dłuższy czas uczestniczyć w akcjach - powiedziałam.
-A to czemu? - zapytał.
-Jestem w ciąży - powiedziałam.
- Z kim? - zapytał.
-Ekhem ze mną - powiedział Bytnar.
-Matko, gratuluje - powiedział i mnie przytulił.
-A ty Bytnar? - zapytał.
-Ja będę dopóki nie będzie się zbliżał się termin porodu - powiedział.
~**~
-Jak myślisz to będzie dziewczynka czy chłopiec? - zapytał gdy już się położyliśmy.
-Ja sądzę że to będzie dziewczynka - powiedziałam kładąc głowę na torsie chłopaka.
-A ja że to będzie syn - powiedział głaskając mnie po plecach.
- A co byś chciał? - zapytałam.
- Szczerze - zaczął.
- Ważne żeby było zdrowe - powiedział całując mnie w czubek głowy.
- A myślałaś nad chrzestnymi? - zapytał.
-Jeszcze wcześnie, ale jakbym już miała to może Zośka i Basia? - zapytałam.
-Mnie by pasowało - powiedział Bytnar.
~**~
- Janek?!
- Zośka?
-Janek nie żyje

-Do cholery czemu mi się to śni? - szepnęłam. Momentalnie obudziłam się z zimnym potem. Spojrzałam się na Janka, który spał spokojnie. Mocno wtuliłam się w chłopaka, który aż się obudził.
-Hej, Aluś co jest? - zapytał zaspanym głosem.
-Nic, dobranoc kocham cię - powiedziałam cicho.
-Znowu ci się coś śniło? - zapytał.
-Tak, ale nie ważne - powiedziałam.
-Jak chcesz, dobranoc skarbie - powiedział wtulając się we mnie.
~**~
Woow, pobił swój rekord słów prawie 2k
Mam nadzieję że miło się ten rozdział czytało bo pisałam go kilka dni 💕

Albo dziś albo nigdy | Jan Bytnar KNS| Zakończone Where stories live. Discover now