~10~

619 20 0
                                    

Wraz z Halą zdecydowałyśmy się wybrać do kina. Co jakiś weekend robiłyśmy z dziewczynami takie wypady jaką odskocznie.
Chodź słuchanie niemieckiego języka gdzieś z tyłu sali nie było miłe to dało się przeżyć.
                         ~**~
Minęło nie wiem może z jakieś 45 minut filmu gdy poczułam nie przyjemny zapach.
-No nie wierzę, musieli teraz - pomyślałam.
Zapach się umacniał i zaczął piec nas w oczy.
-Tylko świnie siedzą w kinie! - usłyszałam znajomy głos.
Wraz z tłumem wybiegłyśmy z kina, ból się nasilał i przynamiej ja ledwo co widziałam.
-Super jeśli na Janka nie trafimy teraz to mamy problemy - powiedziałam jęcząc.
Rzucił gazem prawie przed nasze siedzenia więc my dostałyśmy najmocniej.
-Hala? - zapytał znajomy nam głos, był to głos Pawła nasz wybawca.
-Co wy tu robicie? - zapytał ponownie.
-Gazowanie - powiedziałam krótko.
-Chodźcie do domu Zośki najbliżej jest a wy nie dojdziecie za bardzo - powiedział i zaczął nas prowadzić.
                         ~**~
Po krótkim spacerze byłyśmy już w mieszkaniu Zośki. Paweł kazał nam usiąść na krzesłach i poszedł zrobić okład z rumianku.
-Co wam się stało? - usłyszałyśmy odrazu.
-Janek mogłeś zapytać do którego kina idziemy - powiedziałam.
-Byłyście w tym kinie co gazowali? - zapytał Alek.
-Tak, i akurat gaz wylądował kilka metrów przed nami - powiedziała Hala.
Po chwili wrócił Paweł z miską rumianku i wacikami.
-Panowie, wy żeście spieprzyli to wy naprawiajcie - powiedział do Rudego i Tadeusza.
Zaraz koło mnie zjawił Janek i delikatnie przemywał mi oczy.
-Co oglądałyście? - zapytał.
- Testament profesora Wilczura - powiedziałam.
- Ałć - powiedziałam.
- Przepraszam - powiedział Bytnar.
-To nie twoja winna, nie wiedziałeś że z Halą będę w tym kinie akurat - powiedziałam.
-No ale mogłem iść do innego - powiedział pod nosem.
-Janek - powiedziałam.
-Bardzo piecze? - zapytał
-Trochę - powiedziałam cicho.
-Zaraz powinno być lepiej - powiedział.
-Otwórz oczy - powiedział.
Otworzyłam je powoli i bijące światło trochę mnie oślepiło. Jako od ruch chciałam je przetrzeć. Ale Janek mnie zatrzymał.
-Nie trzyj ich bo ci się pogorszy słońce - powiedział.
                         ~**~
Siedzieliśmy dalej u Zośki chłopaki omawiali z resztą rzeczy związanymi z Małym sabotażem. Zadzwonił telefon i Hala poszła odebrać.
-Ala to do ciebie! - krzyknęła a ja poszłam do kuchni.
-Cześć córciu - usłyszałam głos mojej rodzicielki.
-Cześć mamo, co u was słychać? - zapytałam.
-Córciu - powiedziała.
-Mamo co się stało? - zapytałam.
-Tata poszedł do ratusza i - zacięła się kobieta.
-Mamo co się stało z tatą? - zapytałam zestresowana.
-Zaczepił go odział żołnierzy Niemieckich nie chciał się przedstawić i zabili go bo się stawiał - powiedziała moja mama i zaczęła płakać a ja razem z nią.
Mój ojciec był jaki był. Ale kochałam go był moim kochanym tatą, który zawsze mnie obronił a teraz? Niemcy zabili niewinnego człowieka. Prawda mógł się przedstawić tym żołnierza ale on przecież nic nie zrobił. Rozłączyłam się z mamą, sunęłam się na podłogę i zaczęłam jeszcze bardziej płakać.
-Ej Ala co się stało? - zapytał Alek, który musiał usłyszeć jak  płaczę.
-Mój - Mój - Ta-Ta - zaczęłam się jąkać.
-Niemcy go zabili - powiedziałam nie wyraźnie.
-Hej co tak - przyszedł Janek aby pospieszyć nas bo zbliżała się godzina policyjna.
-Aluś co się stało? - zapytał zmartwiony.
Nie mogłam nic powiedzieć, nie mogłam uspokoić płaczu. Pierwszy raz byłam w takiej sytuacji.
-Niemcy zabili jej ojca - powiedział cicho Maciej.
-Zostawisz nas? - zapytał Bytnar.
-Jasne, ja i tak się już będę się zbierał - powiedział Dawidowski i skierował się do drzwi.
-Już, jestem przy tobie - powtarzał cicho chłopak.
-Cichutko, już spokojnie oddychaj - powiedział mocno mnie przytulając.
-Czemu akurat on - powiedziałam łamliwym głosem.
-Nie wiem słońce nie wiem - powiedział i pocałował mnie w czoło.
-Boję się o ciebie - powiedziałam.
-O mnie? - zapytał.
-Tak o ciebie, gdy malujesz znak polski walczącej lub żółwie w każdej chwili mógłbyś zostać złapany, codziennie gdy wychodzisz boję się że już cię nie zobaczę - powiedziałam.
-Oj Aluś, zawsze będę wracał - powiedział.
-Spójrz się na mnie - powiedział a ja zrobiłam to co chciał.
-Zawsze będę wracać - powiedział.
-Zawsze - powtórzył i mnie pocałował.
Położyłam głowę na klatce piersiowej chłopaka i siedzieliśmy tak w ciszy przez dłuższy czas.
-Janek? - zapytałam.
-Tak? - odpowiedział.
-Nie wiem kiedy będzie pogrzeb, ale pojedziesz ze mną? - zapytałam.
-Oczywiście że pojadę, co ty myślałaś - powiedział.
-Dziękuję - powiedziałam.
-Wracamy do mnie? - zapytałam.
-20:50 jest nie dojdziemy na 21 - powiedział.
-Odpowiadając, tak przenocuje was - powiedział Zośka stojąc w przedpokoju.
-Nie ładnie podsłuchiwać - powiedziałam wstając.
-Na rzecz dobrą - powiedział i zaczęliśmy się śmiać.
-Alek mi powiedział co się stało, składam szczere kondolencje - powiedział i mnie przytulił.
-Dzięki Zośka - powiedziałam.
Szczerze nie wiem co bym robiła podczas wojny gdybym ich nie znała. Prawdopodobnie uciekłabym jak tchórz z rodzicami na wieś. Zośka, Alek, Rudy, Hala i Basia są dla mnie jak druga rodzinna. Od wojny w zasadzie wszystko robimy razem lub z kimś z naszej paczki. Gdyby nie oni w Warszawie nie znałabym prawdopodobnie nikogo. Małgosia totalnie odemnie się odcięła nie wiem dlaczego. Minęłam ją parę razy na ulicy jak szłam do sklepu i mówiłam jej cześć ale ona nic nie odpowiadała jakby mnie nie znała. Dziwne było dla mnie że po 20 latach przyjaźni bo znamy od urodzenia osoba totalnie się odemnie odcina. Plus jeszcze dziwniejsze było to że z dnia na dzień odcięła się od mojej mamy Pani Ania czyli wieloletnia przyjaciółka mojej mamy.
                         ~**~
Zawadzki urządził smaczną kolację a potem każdy z nas rozszedł się do pokoi.
-Janek - powiedziałam.
-Dasz mi swoją koszule? - zapytałam.
-Co,po co? - zapytał.
-W czym mam spać? - ponownie zapytałam.
-A Hala? - zapytał po raz kolejny.
-Jakby to powiedzieć nasze wzrost się sporo różni więc będzie z tym problem - powiedziałam.
-Albo mogę wziąść od Zośki - powiedziałam.
-Już ci daje czekaj - powiedział.
Bytnar był w niektórych momentach aż za bardzo zazdrosny. Starał się tego nie pokazywać bo po tej akcji z Jankiem miał dość spore kazanie ode mnie.
Poszłam się przebrać a gdy już wróciłam chłopak leżał na jednej stronie kanapy a druga była wolna. Tylko nie grało mi jedno. On się położył od ściany a ja miałam spać od drzwi? O nie nie będę spała od drzwi.
-Janek przesuń się, nie lubię spać od drzwi - powiedziałam czekając aż chłopak zrobi to o co proszę.
-Wygodnie mi się leży już, chodź- powiedział i wtedy usłyszałam dźwięk grzmotu.
-Super, jeszcze tego brakowało - pomyślałam.
Może to będzie głupie i napewno jest, dwudziestoletnia dziewczyna boi się burzy, ale boję się i to cholernie.
-Janek proszę - powiedziałam i walną kolejny grzmot.
-Janek błagam - powiedziałam patrząc w okno gdzie pojawiło się kilka błyskawic.
-Hej, boisz się burzy? - zapytał a ja tylko przytaknęłam. Bałam się strasznie
-Aluś chodź do mnie - powiedział ale mnie coś sparaliżowało przez to że przypomniało mi się to co się działo w dzieciństwie.
Byliśmy na wsi u mojej babci, bawiłam się z kuzynostwem. Zbliżało się na burze. Oni pobiegli szybko do domu babci i zamknęli drzwi abym nie weszła. Przez 15 minut siedziałam w deszczu i słuchałam głośnych grzmotów dopóki moja babcia z tatą nie wrócili .
Od tego momentu burza była jednym z moich większych leków.
-Kochanie chodź do mnie - powtórzył chłopak a ja się obudziłam i podeszłam do niego.
Chłopak wziął do ręki latarkę, powiedział abym się położyła on również to zrobił i przykrył nas kołdrą po samą głowę.
-Tu nas burza się dosięgnie - powiedział zapalając latarkę.
-Jak się czujesz? - zapytał.
-Chodzi Ci o oczy czy o? - zapytałam.
-O jedno i drugie - powiedział.
-Oczy są okej a czuje się dziwnie, bardzo dziwnie - powiedziałam.
-Wiesz że jesteś najodważniejsza kobieta jaką znam? - zapytał a ja zahihotałam.
-Mogę wiedzieć czemu się boisz tak burzy? - zapytał.
-Jasne- odpowiedziałam i opowiedziałam historie z dzieciństwa.
-Ile miałaś lat? - zapytał.
-cztery - odpowiedziałam cicho
-Chodź - powiedział i przesunął mnie bliżej siebie.
-Zimno ci? - zapytał.
-Trochę - skłamałam, było mi  strasznie zimno dodatkowo Zośka dał nam dość cienką kołdrę.
-Poczekaj chwilę - powiedział  wstając i podszedł do jakieś szafki.
-Te mieszkanie znam jak własne- powiedział i wyciągnął dwa koce.
Chłopak przykrył mnie szczelnie kołdrą i kocem.
-A ty? - zapytałam.
-Mi wystarczy koc - powiedział i się położył. Koc którym mnie przykrył był dość spory więc przykryłam nim też chłopaka, który na ten gest uśmiechnął się.
-Kocham cię - powiedział a ja poczułam jak chłopak całuję mój czubek głowy i poszliśmy spać.
                          ~**~



Myślałam że przez natłok nadrabiania ćwiczeń i innych rzeczy będę cierpieć na brak pomysłów a jest na odwrót.
Nie jestem pewna czy w tym tygodniu pojawi się jeszcze jakiś rozdział jeżeli to z innej książki która pisze.
Miłego dnia lub wieczoru ❤️

Albo dziś albo nigdy | Jan Bytnar KNS| Zakończone Where stories live. Discover now