~12~

588 21 4
                                    

Był już luty a ja jutro miałam stanąć na ślubnym kobiercu . Może to dla wielu wariactwo , ale bardzo nam zależało na tym aby wziąść go jak najszybciej. Nikt z nas nigdy nie wie kiedy widzimy drugą osobę po raz ostatni.
                       ~**~
Mój ślub miał się odbyć u babci na wsi. Moja mama z rodzeństwem dalej tam mieszkała a bardzo mi zależało żeby była na tym wydarzeniu. Będzie to naprawdę kameralna impreza ja, Janek , rodzice Janka z Duśką, moja mama z rodzeństwem i przyjaciele z Szarych Szeregów, którzy mogli przyjechać. Chodź moja mama namawiała mnie abym zaprosiła pół rodziny to tego nie zrobiłam . Dzisiaj Janek z chłopakami mieli kawalerski , ja miałam  wczoraj co skończyło się ogromnym bólem głowy i zabraniem na przesłuchanie przez niemiecką policje to było naprawdę fajnie , miałam tylko nadzieję że chłopak się nie upije. 
                        ~**~
Dziś miałam ostatnie przymiarki , ustalanie fryzury , makijażu , ustalanie jeszcze kilku rzeczy z księdzem , kapela , jedzenie, przystrajanie ogrodu czytaj masa roboty. 
-Stresujesz się? - zapytała Hala wieszając ostatnie dekoracje.
-Dziś nie ale jutro będę - powiedziałam śmiejąc się.
-Jakby Alek mi się oświadczył - powiedziała rozmarzona Basia.
-Nigdy nie mów nigdy - powiedziałam.
-Ty się prędzej doczekasz niż ja - powiedziała Hala.
-Oj dziewczyny - powiedziałam.
                          ~**~
Wieczorem po kolacji poszłam do swojego pokoju, usiadłam na łóżku i zaczęłam myśleć. W tamte wakacje w życiu bym nie pomyślała że pozna miłość życia, nie cały rok od poznania będę brała ślub że wybuchnie wojna...
-Oh jakby tato byś tu był to pewnie byś odbył jeszcze dłuższą rozmowę z Jankiem - powiedziałam cicho patrząc na zdjęcie w ramce.
Długo myślałam aż w końcu zasnęłam w ubraniu, którym chodziłam cały dzień.
                          ~**~
-Pobudka moja droga - powiedziała moja rodzicielka.
Wstałam niechętnie i poszłam do kuchni aby zjeść śniadanie gdzie czekały już na mnie druhny.
-Boże święty jak ty wyglądasz?! - usłyszała jak przekroczyłam próg.
-Jak osoba, która chętnie by pospała jeszcze - powiedziałam siadając do stołu.
W dość szybki tempie zjadłam śniadanie i odrazu wzięliśmy się do roboty z tak zwanym doprowadzaniem mnie do stanu przyzwoitość.
W godzinę dziewczyny uwineły się z delikatnym makijażem i włosami, które zdecydowałam że tylko zakręcimy. Została sukienka, białe z lekkim tiulem i koronką która była do kostek.
-Matko córciu - powiedziała moja rodzicielka prawie płacząc.
-Aż tak źle? - zapytałam.
-Wyglądasz przepięknie! - krzyknęła.
-Nie wierzę że wydaje swoją córkę za mąż - powiedziała przyglądając się mnie.
-A co jak Janek się rozmyśli - powiedziałam zestresowana.
-On? - zapytała Basia.
-On by się zabił żebyś tylko przeżyła - dokończyła Hala.
-Za ile ceremonia? - zapytałam.
-Pół godziny - powiedziała moja mama.
-Powinniśmy się zbierać - powiedziała Basia.
Tak jak powiedziała tak zrobiliśmy. Po nie całych dwudziestu minutach byłyśmy na miejscu.
Ślub miała się odbyć na polanie obok jeziora gdzie dookoła był las.
-Stresuje się - powiedziałam do mojej rodzicielki.
-Będzie dobrze pani Bytnar - powiedziała puszczając mi oczko.
Do kobierca miał mnie odprowadzić Orsza. Nie powiem czułam jakąś dumę że odprowadza mnie naczelnik Szarych Szeregów, ale również było mi smutno że nie może zrobić tego mój własny ojciec.
-Wandzia gotowa? - zapytał Mężczyzna.
-Serio nawet na moim ślubie? - zapytałam.
-To wolisz Ala Bytnar pseudomin Wandzia? - zapytał.
-Nie ważne - powiedziałam podając rękę naczelnikowi.
Chwilę po tym, powolnym krokiem szłam do ślubnego kobierca gdzie czekał już na mnie Janek. Albo mi się zdawało albo i nie chłopak wzruszył się na mój widok. Posłałam mu opiekuńczy uśmiech i szłam dalej.
Czułam wzrok każdego z gościu na sobie. Nie lubiłam gdy byłam w centrum uwagi. Zawsze wolałam stać z boku.
-Pięknie wyglądasz - powiedział cicho Bytnar gdy doszłam do miejsca gdzie on był.
                          ~**~
-Alu przyjmij tę obrączkę, jako znak mojej miłości i wierności. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego - powtórzył po księdzu zakładając na mój palec obrączkę.
-Janie przyjmij tę obrączkę, jako znak mojej miłości i wierności. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego - powtórzyłam po księdzu i zrobiłam dokładnie to samo co on.
-Ogłaszam was mężem i żona! - zakończył na co obydwoje się uśmiechnęliśmy a Janek wbił się w moje usta i namiętnie pocałował.
-Moja żona - powiedział lekko wzruszony przytulając się do mnie.
-Wzruszyłeś się? - zapytałam.
-Nieee - zaprzeczył a ja zaczęłam się śmiać.
Rozejrzałam się po polanie, która przesiąkneła gromkimi brawami, krzykiem radości i płaczem.
                         ~**~
Gdy już dojechaliśmy do domu mojej babci obowiązkiem naszym było podziękowanie każdemu za obecność. Dom mojej babci był totalnie na końcu i jeszcze kilka kilometrów od wsi więc na szczęście mogliśmy imprezować w miarę normalnie bo Niemcy bardzo rzadko tam przejeżdżali.
-Alu kochana moja! Witaj w rodzinie! - krzyknęła mama Janka na co przytuliłam kobietę.
Po podziękowaniu za przybycie zasiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść posiłek, który był przyszykowany już wcześniej.
Siedziałam koło mojego męża, który trzymał mnie tak mocno jakby bał się że ucieknę.
-Hej nie ucieknę ci - powiedziałam śmiejąc się.
-Mam nadzieję - powiedział szczerząc się.
-Kocham cię - powiedział na co ja pocałowałam go.
-Gorzko! Gorzko! Gorzko! - Było można usłyszeć od chłopaków z Szarych Szeregów.
-Zośka, Alek! Przyjaciele drodzy najbliżsi! Wasza kolej! Chce dożyć waszego ślubu! - krzyknął Bytnar.
-To się nie doczekasz! - odkrzyknął Zawadzki a ja spojrzałam się na Hale, która ewidentnie była nie zadowolona tym co usłyszała.
                        ~**~
Impreza trwała do pierwszej w nocy, po tym jak upomniał nas jeden z niemieckich patroli. Naprawdę gdy zobaczyłam niemiecki wóz serce mi stanęło.
Hale z Zośką, Basię z Alkiem przenocowaliśmy oraz rodzinę Janka a reszta musiała jakimś cudem bezpiecznie dojechać do domów.
Oparłam się rękami o parapet i patrzyłam przed siebie. Ala Bytnar od kilku godzin przed wami, zastanawiałam się jak to teraz będzie wyglądało, ale z tej szczęśliwej strony.
Z rozmyśleń wyrwał mnie Janek, który przytulił mnie od tyłu i zaczął obdarowywać  delikatnymi pocałunkami.
-Nad czym myślisz? - zapytał opierając swój podbródek o moje ramię.
-Nad tym jaką szczęściara jestem- powiedziałam gładząc ręka policzek chłopaka.
-Hm? - mruknął.
-Może to głupie ale jak byłam mała marzyłam sobie że poślubię osobę, za którą będę wstanie wskoczyć w ogień a ta druga osoba zrobi to samo, że dzięki tej osobie będę codziennie wstawać z uśmiechem na twarzy i będę miała poczucie bezpieczeństwa - powiedziałam uśmiechając się.
-Kocham cię i nigdy nie pozwolę aby ktoś tobie kiedykolwiek skrzywdził - powiedział dumnie na co ja się uśmiechnęłam i przytuliłam się do niego.
-Czy ty naprawdę się we mnie od pierwszego razu zakochałeś? - zapytałam.
-A jak myślisz? Jak było? Idę ulicami a na ławce siedzi piękna drobna brunetka z wspaniałymi zielonymi oczami, jak tu się nie zakochać? - powiedział na co ja zaczęłam się cicho śmiać.
-A ty? - zapytał.
-Co ja? - zapytałam zdezorientowana na co chłopak wymownie się na mnie spojrzał.
-Na początku traktowałam cię jako dobrego przyjaciela, później poczułam coś większego a z wyglądu spodobałeś mi się odrazu nie będę ukrywać - powiedziałam.
-Kocham cię i będę powtarzać Ci to codziennie Aniele mój - powiedział przytulając mnie a ja po chwili pocałowałam chłopaka.
-Aniele - powtórzyłam cicho.
-Jesteś moim aniołem w tych cholernie trudnych czasach - powiedział patrząc się wprost w moje oczy. Nie powiem takich słów skierowanych do mnie nie słyszałam chyba nigdy.
-Kocham cię Janek - powiedziałam całując chłopaka.
                         ~**~
Położyliśmy się, znowu tak że leżałam prawie na Bytnarze, chłopak zaczął błądzić rękami po moich plecach i delikatnie całować każdy odkryty skrawek ciała. Nie pozostałam dłużna również zaczęłam chłopaka całować. Delikatne pocałunki przeszyły do namiętnych, co jakiś czas brakowało nam powietrza. Janek wręcz mnie przerzucił tak abym leżała na plecach a on był nademną dalej nie przerywając pocałunków.
                         ~**~
Była godzinna druga w nocy już prawie a ja z Jankiem dalej rozmawiałam o wszystkim i o niczym.
-Skoro jesteśmy małżeństwem to chyba powinienem się do ciebie wprowadzić - powiedział zamyślony.
-Ty i tak już w zasadzie u mnie mieszkasz - powiedziałam śmiejąc się.
-Ale no skoro ja mieszkam sama to tak - Dorzuciłam.
-Szkoda że wzięliśmy ślub w takich czasach - powiedział cicho.
-Racja, ale powiem ci że dopóki patrol nie przyjechał zapomniałam o istnieniu wojny - powiedziałam uśmiechając się.
-Hej, co się dzieje? - zapytałam.
-Boję się - powiedział.
-Czego? - zapytałam.
-Że wojna mi ciebie zabierze - powiedział cicho.
-Oh skarbie, nie zabierze mnie wojna - powiedziałam przytulając się do chłopaka.
- Późno jest, pójdźmy już spać - powiedziałam.
Chłopak okrył nas kołdrą po prawie samą głowę, ja mocno przytuliłam się do mojego męża i tak zasnęliśmy.

Albo dziś albo nigdy | Jan Bytnar KNS| Zakończone Where stories live. Discover now