27

6.5K 220 90
                                    



— Vittorio, amore! — uśmiecham się szeroko, kiedy tylko widzę wysokiego bruneta o piwnych oczach, muskularnej sylwetce, w niezwykle nienagannym stroju. Na mój widok marszczy brwi, a kiedy podchodzę do niego z rozłożonymi ramionami, sztywnieje i spogląda na mojego narzeczonego, który idzie za mną. Z zawahaniem rozkłada ramiona, a ja się do niego przytulam.

Pff, kurwa, PFF.

— Piłaś coś?

— W żadnym wypadku! W końcu istnieje tyci pyci szansa, że jestem z twoim bratem w ciąży! Nie mówił ci, że w ramach kary, postanowił mnie pieprzyć bez gumki? Nie żebym protestowała, z twoim bratankiem czy bratanicą w łonie, jestem nietykalna. — odsuwam się i unoszę okulary, tak że teraz podtrzymują włosy w formie opaski. — Co ty taki zdziwiony? Nie mogę już przytulić kogoś kto stwierdził, że moje życie i moja osoba to jakiś pierdolony samochód, w umowie kupna i sprzedaży, kurwa, dosłownie? — uśmiecham się szeroko i ironicznie.

— Zważaj na słowa.

— Proszę cię, gdybyś chciał mi coś zrobić, to byś nie ostrzegał.

— Maura...

— Oj cicho, kochanie, twoja dominacja kończy się w łóżku. — nawet na niego nie spoglądam. — Uroczo widzieć dwóch takich facetów jak wy, w zupełnym szoku. Mam zasadę najpierw jedzenie, później interesy! Gdzie jadalnia? — przesuwam po nich wzrokiem. — Nie ważne, sama znajdę.

O tak, zemsta najlepiej smakuje na chłodno i po całonocnym pieprzeniu. Jeszcze mnie ten pieprzony Vittorio popamięta, w końcu przed nami wesele, a po nim, choćby się waliło i paliło, koniec końców sprawię, że Vittorio będzie przede mną klęczał. Uśmiecham się do siebie i jak zapowiedziałam ruszam w kierunku ogromnej rezydencji w poszukiwaniu, jak się chwile później okazuje, jadali wielkości, która prawdopodobnie była zdecydowanie za duża, niż jest to potrzebne. Słyszę za sobą szepty Vittoria, który zapewne upomina mojego narzeczonego, przez moje zachowanie. Śmieszna sprawa.

— Usiądź. — nakazuje mi to dużo niższy i nieznacznie zachrypnięty głos, niż ten który posiada Antonio.

— Z miłą chęcią. — siadam do stołu, na którym oprócz zastawy i wina nie znajduje się jeszcze nic. Po mojej prawej zasiada Vittorio, a po lewej, u szczytu stołu Vittorio.

Antonio.

Nie jest dobrze. Nie jest ani trochę dobrze, bo najwyraźniej Maura twierdzi, że jest nietykalna. Nie żeby było inaczej. Niemniej, poczuła się przez to bezkarna i nie wiem jak długo Vittorio wytrzyma jej zachowanie. Wzrok, który na mnie kieruje świadczy o tym, że raczej na pewno nie długo, ukrywa to, ale buzuje w nim wściekłość, bo tylko ktoś niezwykle głupi jest w stanie tak z nim pogrywać. Albo też ktoś o imieniu Maura. Tak, ona zdecydowanie jest wyjątkiem. Moim wyjątkiem.

Siada i poprawia włosy, kierując pewny wzrok na mojego brata, z jednej strony komicznym jest patrzeć, jak taka malutka dziewczynka tak stawia czoła komuś takiemu jak Vittorio, podczas gdy jemu ogromni faceci byli gotowi zrobić laskę na zawołanie. Co do kurwy jest z moją przyszłą żoną, że gra sobie z wszystkimi, łącznie ze mną, jak jej się zamarzy? Jest w tym coś zdecydowanie pociągającego, ale i przerażającego, nie zmienia to jednak faktu, że nie umiem znaleźć temu logicznego wyjaśnienia.

— Ślub to nie interes, a przynajmniej nie zawsze, chcę znać twoje stanowisko. — mówi Maura, przerywając chwilową ciszę w momencie, gdy kucharka podaje do stołu krem pomidorowy.

HadesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz