̶X̶̶X̶̶V̶̶I̶̶I̶̶I̶

712 55 2
                                    

Przykryłam się mocniej kocem, czując się tak jakbym właśnie umierała w męczarniach. Bolał mnie dosłownie każdy mięsień i było mi jednocześnie gorąco i zimno. Kości co jakiś czas się łamały a mięśnie piekły, jak po wykonaniu ostrego treningu. Jakby już samo pieczenie i łzawienie oczu nie wystarczyło. Z trudem łapałam każdy oddech. Już nawet nie miałam czasu przejmować się potem który hektolitrami wylewał się z mojego ciała. Kły nieustannie wbijały się w moje policzki, przez co czułam smak krwi, który dodatkowo wzmagał wymioty. Słowem byłam w takim stanie, że byłam gotowa błagać o śmierć, który nie chciała przyjść.

Powoli podniosłam się do siadu, czując zawroty w głowie. Oparłam się plecami o ścianę. Mocno owinęłam się kocem, który był tak mokry od potu, że już chyba nic nie dawał. Jednak nie miałam kompletnie nic innego. Więc musiałam zadowolić się tym.

Drzwi otworzyły się z charakterystycznym skrzypnięciem, a ja spojrzałam w tamtą stronę. Do środka wszedł łowca, którego w ogóle nie kojarzyłam. Jednak to nie było nic nowego, dlatego wcale się nie przejęłam. W końcu w tym momencie śmierć byłabym ukojeniem.

- Wstań. - Rozkazał, a ja spojrzałam na niego jak na wariata. Ja ledwo siedziałam, a on kazał mi wstać? - Powiedziałem coś. - Warknął, a ja wzięłam głęboki wdech.

Zsunęłam z ramią koc i powoli zaczęłam się podnosić. Plecy przesuwały po betonowej ścianie a ja z trudem uzyskałam pozycję pionową. Zakręciło mi się w głowie i żałądu. Poczułam się słabo, co łowca bez trudu zauważył. Podszedł do mnie z wiadrem, a ja zwróciłam zawartość żołądka. Dziwiłam się, że coś w nim jeszcze w ogóle jest.

- Wypłukaj usta. - Rozkazał mocniejszym głosem, jednak na mnie to nie zrobiło wrażenia. I tak byłam do niczego. Jednak łowca miał to gdzieś. Sam przyłożył mi kubek z wodą do warg i wlał jej trochę do moich ust. Kiedy zamknęłam usta, złapał moją twarz i sam nią potrząsnął. Potem wyplułam wodę, z trudem trzymając się na nogach. - Pij. - Kontynuował coś, co w moim stanie przypominało tortury. Wlał wodę do mojego gardła, a ja wypiłam ją może nie czując się jakoś lepiej. Jednak przynajmniej ugasiłam pragnienie.

Łowca nic nie powiedział. Jedynie odłożył kubek i wiadro i ponownie do mnie podszedł. Położył dłoń, na moim udzie i po nim przesunął. Co nie wróżyło nic dobrego. Nasze chore zasady oświadczyły, że by taki czym był ukarany kobieta musi stawiać czynny opór przez cały czas co jest ohydne i niewiarygodne. Poza tym teraz byłam do odstrzału więc nikt nie przejąłby się tym, co mi zrobi.

- Blizna zniknęła. - Zauważył mało błyskotliwie. A ja nie miałam pojęcia, skąd wiedział o bliźnie na nodze. - Jaki czas temu cię ugryzł? - Spytał, a ja zmarszczyłam brwi.

- Nie wiem. - Rzuciłam tak cicho, że nie byłam pewna czy mnie słyszy i w ogóle rozumie. - Straciłam poczucie czasu. - Wyjaśniłam, nawet nie myśląc o tym, że powiedzenie tego mnie zabiło. W końcu nikt nie wiedział o drugim ugryzieniu. A ja się właśnie z niego spowiadałam. Byłam jednak tak zmęczona, że nie myślałam.

- Ludzie to idioci. Kupują wszystko, co się im wciska. Zresztą my też. - Stwierdził a ja już kompletnie nie rozumiałam, o czym mówi. Wsadził mi palce do ust i odsunął górną wargę a szczękę pociągnął w dół, przez co otworzyłam usta. - Wystarczyło nie pić tego czarnego świństwa, by przypomnieć sobie kilka szczegółów. - Kontynuował, a ja czułam się już kompletnie głupia. - Produkujesz już jad. I nic więcej już nam nie trzeba. Zbiorę go od ciebie. Wpuszczę go do zbiornika z wodą i koniec z łowcami.

- Kim ty kurwa jesteś? - Spytałam, kiedy w końcu zabrał palce z moich ust.

- Kimś mądrzejszym od ciebie który zdołał dłużej ukrywać prawdę i nie dał się upierdolić przy pierwszej okazji. - Wyjaśnił, a ja uchyliłam wargi. - Znam prawdę tak jak ty. Tyle że wcześniej nie było klimatu, by ją wyznać.

- Czemu nie użyjesz już przemienionych wilków. Jest ich tutaj od cholery. - Zauważyłam, zsuwając się na ziemię. Nie miałam już siły stać.

- Bo to byłoby nadto podejrzane. A ja nie zamierzam wpaść. Więc wzięcie jadu od ciebie będzie dobrym pomysłem. Tylko jest jeden problem. - Stwierdził szukajać czegoś po kieszeniach.

- Jaki znowu? - Mruknęłam, kładąc się na ziemi.

- Nie mogę wpaść, więc poczekam parę dni. Najwyżej zdążą cię dobić, ale reszta przeżyje. - Wyjaśnił, podnosząc mnie z ziemi. Przyłożył jakiś szklany kubek przykryty gaza do moich ust. Wbił do niego moje, zęby i trzymał go tak przez chwilę, w ja czułam ślinę wpływającą z moich ust. A może to był ten jad.

- Nie pisałam się na bycie bohaterką. - Warknęłam, kiedy zabrał kubek. Pozostawałam w pozycji pół siedzącej, chociaż kontaktowałam już nieco lepiej niż na początku.

- Nikt mądry by się na to nie pisał. Jednak ty wykazałaś się wyjątkową głupotą dlatego zostaniesz też ofiarą przykro mi na wojnie zawsze są ofiary. - Stwierdził, zmieniając gazę na zakrętkę. Tak schował słoik do kieszeni spodni. - Więc będziesz ofiarą własnej głupoty. Jak nie chciałaś ginąc, trzeba było uciekać przy pierwszej okazji. - Zauważył, jakże błyskotliwie wychodząc z celi. Po chwili jednak wrócił kładąc na podłodze tackę z jedzeniem, a w kąt rzucając nowy koc. Uklęknął obok mnie i wysunął w moją stronę dłoń, na której leżało kilka tabletek. - Poczujesz się lepiej.

- Jak mam poczuć się lepiej to skróć moje cierpienia i mnie dobij. - Poprosiłam, jednak jego jakoś nie specjalnie pociągała ta opcja. Dlatego otworzyłam usta, a on wsypał do nich tabletki podając mi kubek z wodą do popicia. Przełknęłam to wszystko, krzywiąc się lekko.

- Udanego umierania. - Rzucił, podnoszą się z ziemi. Zgarnął z ziemi stary koc i wszedł z celi.

No cóż, wykorzystał mnie jednak przynajmniej był w tym jakkolwiek miły. No cóż trzeba się skupić na pozytywach. Chciałam być bohaterką i nie zwiałam to teraz mam za swoje.

Z niechęcią spojrzałam na tace z jedzeniem. Które uderzająco przypominało karmę dla psa i podobnie pachniało. A co obrzydliwe i nieludzkie to było chyba najlepsze danie, jakie tutaj dostałam. Jednak niczego innego się nie spodziewałam. W końcu łowców nie karmią tutaj jakoś super. A co dopiero więźniów. To cud, że w ogóle mnie tutaj nie głodzą. Stwierdziłam więc, że poczekam, aż leki zaczną działać.

Nie chciałam być bohaterką, która umrze za swoich. Jednak wychodzi na to, że nic innego mi nie pozostało. Nie uciekłam, kiedy mogłam i teraz skończę martwa. No coś głupota zawsze ma swoją cenę.

Wilcza łowczyni Where stories live. Discover now