XVI

1.7K 91 31
                                    

Chyba po raz pierwszy udało mi się przespać noc w całości. Kiedy tylko wstałam z łóżka i udałam się do salonu, wzięłam telefon i ujrzałam 8 nieodebranych połączeń, uwaga, od mamy. Trochę zaczęło mnie zastanawiać, co się mogło stać. Oddzwoniłam, a w słuchawce usłyszałam zdenerwowany głos mamy.
- Jezu dziecko, żyjesz? - zapytała.
- Tak? Stało się coś?
- Oprócz tego, że nie dajesz żadnego znaku życia, to nie. Pamiętasz o dzisiejszym obiedzie?
- Co? Jakim obiedzie?
- Clay ci nie powiedział? Dzisiaj mieliście przyjechać razem z Williamem, na 15 czy coś takiego.
- Nie mówił nic, ale dzięki za informację, powiem mu i będziemy się zbierać. Papa. - mówiąc to rozłączyłam się i już chciałam powiedzieć o tym Willowi, ale zorientowałam się, że chyba wyszedł z domu. Zostałam zatem sama, bez żadnego środku transportu, zostało mi jakieś 5 godzin, ale jednak trzeba tam dojechać. Na szczęście wrócił jakieś pół godziny później. Był cały zgrzany.
- Biegałeś czy co? - zapytałam.
- Jeżeli liczy się wyścig z autobusem, to tak. - odpowiedział zdyszany.
- A gdzie ty żeś do diabła był?
- Po prezent.
- Dla?
- Twojej mamy. To nie wiesz?
- Tak wiem, jedziemy dzisiaj do niej.
- To co się dziwisz.
- Co tam jej kupiłeś?
- Takie ładne kieliszki. - pokazał. - I takie czekoladki.
- Świetnie, to teraz zbieraj się, nie mamy za dużo czasu.
Podeszłam do blatu, gdzie odłożyłam telefon, następnie poszłam do sypialni po torbę z rzeczami, a później wszystko spakowałam. Potem wzięłam jeszcze transporter dla Trufli i oznajmiłam, ubranemu już Willowi, że jestem gotowa, aby wyjechać.

Na miejsce przyjechaliśmy wyjątkowo szybko. Najpierw musieliśmy jednak pojechać do mnie, żebym mogła wziąć ubrania i inne pierdoły. Tam również postanowiliśmy zostać na noc, bo nie chcieliśmy wracać po ciemku. Kiedy już wszystko ogarnęliśmy, byliśmy gotowi, aby pojechać do domu mojej mamy, do którego wcześniej wysłała adres. Okazało się, że nie było to wcale tak daleko od mojego. Mama czekała na nas właściwie w drzwiach. Zobaczyliśmy tam też Claya w garniturze, patrzącego jakby miał za chwilę umrzeć ze śmiechu.
- Wreszcie jesteście. - krzyknęła do nas.
- Długo czekaliście? - zapytałam.
- Nie, wcale. Tylko pół godziny. - zaśmiał się mój brat.
- Bardzo śmieszne. - westchnęliśmy razem z Willem. - To będzie ciężkie popołudnie. - dodałam bezsilnie.
Nigdy nie byłam w tym domu. Wydawał się być ładnie wykończony i urządzony. W czasie kiedy ja robiłam sobie małą wycieczkę po domu, mój chłopak wręczył mamie prezenty i zawołali mnie do stołu.
Podany został indyk i coś ziemniaczanego, w skrócie nie przypominającego nic. Podczas posiłku jedyna rozmowa prowadzona była między Dreamem a naszą mamą. Ja i Will tylko się temu przyglądaliśmy i od czasu do czasu się na siebie popatrzyliśmy i zaśmialiśmy.
- Zatem William, - zaczęła. - masz jakieś plany na przyszłość? - tu już wiedziałam, że rozmowa się źle potoczy.
- Ale mamo... - chciałam temu jakoś zapobiec.
- Zostaw. - powiedział. - Oczywiście, póki co staram się zaoszczędzić trochę na czarną godzinę. Zobaczę co będzie potem. - odpowiedział z cwanym uśmiechem na twarzy.
- Interesujące. Nie wybierasz się czasem na jakieś studia? A może na jakichś jesteś? - dopytywała.
- Mamo przestań proszę... - starałam się przerwać.
- Skończyłem Oxford. Nie ma się pani co martwić. Toni jest w dobrych rękach.
- No ja nie wiem... - westchnęła mama.
- Teraz to już przesadziłaś. Chodź. Teraz. - rozkazałam, a ta lekko przestraszona poszła za mną do pokoju gościnnego.


- Co ty sobie myślisz? Że wywiniesz mi tu jakąś akcję niczym z tandetnego filmu dla nastolatek? Jeżeli tak to się grubo mylisz. 
- Chcę się tylko upewnić, czy on jest dobry. Pamiętasz Olivera? Zranił cię, ten drugi typek też...
- Serio? Nie wystarczy ci to, że go kocham?
- Ale między wami...
- A rozumiem. Jest różnica wieku. Nie. Obchodzi. Mnie. Twoje. Zdanie. - powiedziałam z uśmiechem na twarzy. - Willy! Chodź zbieramy się. Wystarczy tego dobrego. Nie jesteśmy tu już mile widziani.

- No myślałam, że ją uduszę. - wyparowałam w drodze do domu.
- Uspokój się. Mówiłem, żebyś się nie wtrącała? Mówiłem. Było posłuchać. Ale to nie zmienia faktu, że lekko mnie zdenerwowały jej pytania. - przyznał.
- Stwierdziła, że jesteś „nieodpowiedni" bo, uwaga, jest między nami 6 lat różnicy. I jak ja tu mam być spokojna, huh?
- Dobra wyluzuj, dojeżdżamy. Która jest godzina?
- Coś koło 5.
- Nieźle. Chodź, obejrzymy coś, uspokoisz się.
Weszliśmy zatem do domu, rozpłaszczyliśmy się i zasiedliśmy na kanapie wybierając film. Właściwie wybierał Will, a ja siedziałam i przeglądałam media.
- O kurwa! - krzyknęłam nagle.
- Co jest?
- Patrz. - pokazałam mu. Cała moja strona główna Twittera była zaspamiona nagimi zdjęciami Niki. Były dosłownie wszędzie. Od tego wszystkiego odechciało mi się oglądać i zaczęłam momentalnie czuć strach i niepokój. Cała się trzęsłam i nie mogłam się uspokoić.
- Za dużo jak na jeden dzień. Idę się położyć. - powiedziałam drżącym głosem.
- Poczekaj, chcesz coś do picia?
- Nie, dzięki.
Poszłam na górę do swojego starego pokoju, położyłam się na łóżku i gapiłam się poprostu w sufit, starając się uspokoić. Było mi jej strasznie żal, nie zasługuje na to. Bałam się też strasznie tego, że mi też się coś takiego przydarzy. Byłam przerażona, smutna, wszystkie złe emocje poprostu skumulowały się we mnie.
- Hej, przyniosłem ci herbatę. - powiedział wchodząc do pokoju Will.
- Dzięki, myślisz, że powinnam zadzwonić do niej?
- Rób co chcesz i przede wszystkim co czujesz. - uśmiechnął się i podał mi telefon. Włączyłam go i zobaczyłam kilka nieodebranych połączeń oraz smsów od niej, więc bez zastanowienia oddzwoniłam.
- Niki, żyjesz?
- Tak? Dlaczego miałabym nie żyć?
- Nie sprawdzałaś Twittera, tak?
- Nie... Coś się stało?
- No tak trochę, wszystko jest zaspamione twoimi zfotoszopowanymi nagimi zdjęciami. Cały Twitter, Instagram, TikTok...
- Żartujesz, wiem, słyszę po twoim głosie, dobry żart.
- Mów co chcesz, ale chyba wiem co widziałam, co nie?
- Haha tak, pewnie. Sprawdzę.
- No to się trzymaj. Papa.
Zrezygnowanym ruchem odłożyłam telefon i usiadłam lekko zaskoczona na łóżku. Popatrzyłam na Willa, który dalej stał w drzwiach, rozczarowanym wzrokiem, westchnęłam, a on przyszedł do mnie i mnie mocno przytulił. Coś wtedy mnie ruszyło i przewróciłam go tak, że teraz właściwie na nim leżałam. I...

Jak można się bardzo łatwo domyślić, zrobiliśmy to. Od kiedy tylko ogłosiliśmy nasz związek, zawsze kiedy tylko coś zmierzało w tym kierunku, mówił że jeżeli nie jestem gotowa, nie musimy. Ale teraz już byłam. Poza tym w bardzo dobry sposób udało mi się rozładować emocje tamtego wieczoru. Prawdopodobnie nie odebrałam kilku połączeń od mojej przyjaciółki, z tego też powodu kiedy skończyliśmy i porozmawialiśmy chwilę, poszłam po telefon, zobaczyć co tam u niej. Zostawiła jednak kilka wiadomości:
Oddzwoń proszę.
Potrzebuję cię.
Teraz ci wierzę.
Proszę.
Nie wiem co robić.
Wszystkie z przed 15 minut. Szybko oddzwoniłam, bo strasznie się zmartwiłam. W słuchawce przez chwilę usłyszałam tylko głuchą ciszę. Po chwili jednak usłyszałam ciężki i wystraszony oddech Niki.
- Niki? Halo jesteś tam?
- T-tak. Pomóż b-błagam. Nie mam-m pojęcia co zrobić. - powiedziała zapłakana. Przerażające doznanie.
- Ja też nie. Poprostu... postaraj się uspokoić. Zrób sobie kakao, czy coś. Nie wiem, sama jestem w szoku.
- D-dobrze, nie zawracam ci już głowy. Pa...
- Trzymaj się. - rzuciłam, ale Niki się już rozłączyła i wszystkie wczorajsze emocje wróciły. Znowu strach i niepokój. Przeszedł mnie zimny dreszcz. Zamiast wrócić do pokoju zawołałam Willa, jakby nic się nie stało i poprosiłam, żebyśmy mogli wrócić dzisiaj, mimo że jest już bardzo późna godzina. Chociaż aktorką jestem niezłą, wyczuł mój niepokój i lęk, przeszedł obok mnie, zabierając swoje rzeczy, dając mi znak, że się zgadza. Zaczęłam robić to samo.

Po tej długiej i przygnębiającej drodze wreszcie dojechaliśmy około 1 w nocy. Od razu walnęłam się na łóżko, nie zwracając uwagi na Truflę w klatce i moje porozwalane bagaże. Byłam wycieńczona emocjami i całym tym dniem. Marzyłam, żeby wstać rano i wszystko było idealnie tak jak chcę.

———————————————————————————
Hajj
Rozdzial odrobinke depresyjny ale taki mood mam nic nie poradze hahaha
A i przepraszam za ten przedostatni akapit, mam nadzieje ze w dobrym momencie przerwalam XD

1255 slow

Przyjaciele?...(Wilbur fanfiction)Where stories live. Discover now