XII

1.9K 97 78
                                    

Tak na szybko jeszcze, jeżeli nie ogarniasz co się tu dzieje, wróć do poprzedniego rozdziału :)

———————————————————————————

Po tych kilku przyjemnych minutach, znowu zadzwonił mój telefon. Teraz przerwał nam już na dobre. Nienawidzę ludzi. Tym razem był to Dream.
- Ale wy wszyscy macie talent.
- Co? Nieważne. Idziecie na plażę?
- Idioto, jest marzec, wieje i ogólnie jest nieprzyjemnie.
- To wy chyba w Brighton nie jesteście, bo tutaj jest chyba z 30 stopni.
- Boże, co mu George znowu do herbaty dodał... - westchnęłam i się rozłączyłam. Nie miałam już siły z nikim rozmawiać. Jeszcze do kompletu brakuje, żeby zadzwonił Quackity i zaczął mnie namawiać na dragi.
I właśnie to się stało, a ja się prawie poryczałam ze śmiechu, podobnie jak Wilbur.

Kilka chwil później już leżeliśmy wtuleni w siebie na łóżku rozmawiając i planując, gdzie i w jaki sposób ustawimy cały sprzęt do streamów. W biurze było wystarczająco dużo miejsca, ale lepiej by nam się grało trochę dalej od siebie. W tym wypadku nie było już miejsca. Postanowiliśmy zatem zdecydować się na pierwszą opcję. Mój setup miał stać na przeciwko komputera Willa. Po jakimś czasie usłyszeliśmy cichutkie szuranie po podłodze. Trochę się przestraszyłam, bo nie miałam pojęcia co to może być. Wyszłam dość nerwowo z łóżka, ale emocje szybko minęły. Okazało się, że to nasz kotek chciał się poprzytulać z nami. Na początku zastanawialiśmy się, czy wpuścić ją do nas, ale po chwili daliśmy się złamać jej uroczym spojrzeniu. Głaszcząc kociaka dalej rozmawialiśmy, już teraz na trochę mniej poważne tematy. Wspominaliśmy stare czasy, jak to było, kiedy jeszcze chodziło się do podstawówki i tego typu rzeczy.
- Willy, miałeś jakiś przypał za dzieciaka?
- Każdy miał. Kiedyś z kumplami postanowiliśmy się w nocy włamać do szkoły. Wszystko było perfekcyjnie zaplanowane, więc nie mogło się nie udać. Umówiliśmy się o 22 przed budynkiem i rozpoczęliśmy akcję. Wcześniej otworzyłem okno w jednej z sal na parterze, dlatego szybo weszliśmy tamtędy i je zamknęliśmy. Naszym pierwszym celem była oczywiście pracownia chemiczna. Wyciągnęliśmy z szafek różne substancje i wymieszaliśmy jak ci debile. Nic się niestety nie stało, więc postanowiliśmy to podpalić i szybko zwiać. W ten sposób wybuchliśmy pracownię i dwie sale obok. Nikt oczywiście z początku nie domyślił się, że to my. Zawsze byliśmy takimi grzecznymi chłopcami. Oskarżyli Jareda i jego koleszków. Po nagraniu z monitoringu jednak odkryli, że to my. Prawie wywalili nas ze szkoły, ale byliśmy jednymi z najlepszych uczniów, dlatego dali nam ostatnią szansę.
Słuchając tego ryczałam i zwijałam się ze śmiechu. Prawie Truflę zgniotłam. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę opowiadając sobie różne historie z bardzo młodych lat, dopóki ktoś nie napisał do Willa.
Rozmowa Wilbura i Mii
Mia <3
No hej, jestem w Brighton, chcesz się spotkać? <33
Ty
Możesz nie pisać tych serduszek? I nie.
*Zmieniono nazwę użytkownika na Ex*
Ex
Weź no, powspominamy stare czasy...
Ty
Niech będzie😒

- Kto to? - zapytałam.
- Moja stara dziewczyna. Nie odzywała się do mnie chyba z 5 pięć lat, po tym jak mnie rzuciła. Idiotka się obudziła.
- Idź z nią. Co masz do stracenia? Nic. Może chce ci przekazać coś ważnego. Przeprosić, czy coś... - powiedziałam i go przytuliłam. Znam ten ból, kiedy rzuci cię osoba, do której na prawdę się coś czuje.  Miałam tak nie raz nie dwa. Dziewczyna chciała spotkać się jeszcze dzisiaj, więc Will ogarnął się i wyszedł. Nie spodziewałam się, że wróci na noc. W końcu różne rzeczy robi się na takich spotkaniach. Miałam zatem cały wieczór dla siebie. Wreszcie mogłam spokojnie dokończyć tę książkę. Wpadłam też na pomysł, żeby się gdzieś przejść. Uwielbiam wychodzić z domu na długie spacery. Ubrałam na siebie moją czarną kurtkę, brązowe kozaki i wyszłam.

Idąc przez park, niedaleko bloku, zauważyłam, że jacyś faceci biegną za dziewczyną, miała chyba z 13 lat. Z początku myślałam, że to jej koledzy bawiący się z nią, ale zaczęli popychać ją, bić i szarpać. Szybka wyciągnęłam z kieszeni gaz pieprzowy i podbiegłam do tej grupki. Popsikałam trochę na nich i szybko odbiegli. Dopiero teraz zauważyłam, że dziewczynka była bardzo niezadbana. Brudna, obdarta i posiniaczona.
- Dziękuję ci bardzo. - powiedziała cichutko.
- Jesteś tu sama? Gdzie twoi rodzice?
- Mama zmarła, ojciec pijany ciągle chodzi. Nie chcę wracać do domu.
- Chodź ze mną. Możesz zostać na noc u mnie, potem postaram się znaleźć coś na stałe, dobrze? - na to pokiwała tylko głową twierdząco. Przyprowadziłam ją do domu, dałam jakieś ubrania Willa, zaprowadziłam do łazienki, żeby się umyła i zrobiłam kolację. Porozmawiałyśmy chwilę. Okazało się, że ci ludzie regularnie ją brali i robili wiele okropnych rzeczy. Tamara, bo tak miała na imię jest bardzo rozważna i inteligentna, poprostu wychowana w złej rodzinie. Zaproponowałam, że razem z moim chłopakiem postaramy się znaleźć jej nowy dom i pozbawić ojca praw rodzicielskich. Nie mam pojęcia co na to Wilbur, ale będzie musiał się z tym pogodzić. Rozważałam jeszcze opcję zaadoptowania dziewczynki, ale nie wiem, czy poradzilibyśmy sobie z takim wyzwaniem. Na razie chciałam zapewnić jej na kilka dni bezpieczne schronienie. Zwłaszcza, że bardzo dobrze się z nią dogadywałam przez tą godzinę. Jak na trzynastolatkę była na prawdę dojrzała.
Po kolacji postanowiłyśmy obejrzeć na Twitchu stream Tommiego, poopowiadałam jej co nieco o ludziach z Dream SMP i generalnie miło spędziłyśmy wieczór. Wtem usłyszałam pukanie do drzwi. Nie spodziewałam się już żadnych gości, więc byłam nieźle zdziwiona. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam dobrze upitego Willa. Miałam wiele pytań co do tego widoku. Wciągnęłam go do środka i jak najszybciej, tak żeby Tamara tego nie widziała, zaniosłam go do łóżka.
- Przepraszam za niego, miał jakieś spotkanie z koleżanką, najwyraźniej idiotka go upiła.
- Nie martw się, nie przeszkadza mi to. Przynajmniej nie jest tak agresywny jak mój ojciec...
- Nie myśl o nim teraz. Wróćmy do oglądania. Może czas na jakiś serial? Ten może być dobry.
Po kilku dobrych godzinach oglądania telewizji, mała zasnęła. Nie chciałam iść do sypialni, bo od bruneta cuchnęło alkoholem, poza tym chciałam mieć pewność, że Tamarze nic się nie stanie i będzie spała spokojnie. Poszłam z tego powodu zrobić sobie kawę, żeby nie usnąć i sięgnęłam po telefon oraz słuchawki do puszczenia muzyki, w końcu coś muszę robić przez tę noc. Przed tym jednak zadzwoniłam do mamy, aby powiedziała mi, jak obchodzić się z nastolatką. Wiem, jak to brzmi, ale nie mam bladego pojęcia o tym. Bardzo natomiast chciałam załatwić jej cudowną rodzinę, dobrą szkołę, edukację, bezpieczeństwo, te wszystkie rzeczy, za które odpowiedzialni są rodzice. Nawet pokusiło mnie sprawdzić, jak przebiega proces adopcji. Z każdą godziną coraz bardziej przekonywałam się do tego pomysłu. Całą noc spędziłam na rozmyślaniu nad tym, aż chyba zasnęłam na stole.

———————————————————————————

Hejoł
I am a crazy person...

1077 słów

Przyjaciele?...(Wilbur fanfiction)Where stories live. Discover now