XIII

1.9K 98 51
                                    

Bardzo dobrze ostatnio spało mi się bez budzących mnie sąsiadów. No cóż, nie dziś. Zerwały mnie odgłosy wiertarki z nad głowy. Chyba 6 rano była, może trochę później. Willa chyba też obudzili, bo usłyszałam przewracanie się w sypialni. Mozolnie wstałam z krzesła, na którym dziwnym trafem wczoraj zasnęłam i poszłam do sypialni, opierdzielić Wilbura za to, że wrócił pijany.
- Wstawaj, kaca masz?
- No trochę. Ty mi lepiej powiedz, kto śpi tam na kanapie?
- Opowiem ci, jak się trochę ogarniesz, bo strasznie od ciebie cuchnie.
Wróciłam do kuchni i cicho zaczęłam przygotowywać śniadanie, tak żeby Tamara się nie obudziła. Wyciągnęłam z chlebaka bułki maślane i zalałam kakao mlekiem. Słyszałam jak Tamara przewraca się na kanapie, ale chyba się nie obudziła.

Po kilkunastu minutach mój chłopak wyszedł z pod prysznica. Gestem ręki poprosiłam go, żeby usiadł i dałam mu śniadanie.
- To opowiesz mi, kim ona jest? - zapytał z pełnymi ustami.
- W skrócie, wczoraj wieczorem wyszłam na spacer i zobaczyłam jak jacyś faceci albo może nastolatkowie, nie mam pojęcia, ciemno było, coś chcieli jej zrobić. Dobrze, że miałam gaz pieprzowy przy sobie. Zabrałam ją tutaj zanim zdążyli jej zrobić, to co mieli zaplanowane.
- No i? Co chcesz z tym faktem zrobić?
- Słuchaj, Tamara to świetna dziewczyna. Myślałam, że może zaadoptowaliśmy ją. W prawdzie trzeba by kupić nowe mieszkanie. Albo możemy przeprowadzić się do mnie. Wiem, że to może za szybko, ale ona na prawdę potrzebuje nowej rodziny. Nie chcę, żeby trafiła źle. Mamy stałą pracę. Może podołamy...
- Jestem tego samego zdania, ale czy nie lepiej najpierw się dowiedzieć, gdzie jej rodzice i ją tam oddać? Na pewno kogoś ma.
- Mama umarła jakiś czas temu, a ojciec uzależniony od alkoholu. Nie chcę, żeby przeżyła to jeszcze raz...
- Powiem tak, - złapał mnie za rękę. - jeżeli masz się do końca życia męczyć, to jestem za tym, żebyśmy ją przygarnęli. Najpierw trzeba pozbawić ojca praw, załatwić wszystko prawnie i tak dalej.

Dopiero teraz zorientowałam się, że od jakiegoś czasu Tamara patrzyła się na nas. Wyglądała na bardzo szczęśliwą i wyspaną.
- Hej, jak się spało, młoda? - zapytałam.
- Bardzo dobrze, dziękuję. Kto to? - wskazała na Willa.
- To mój chłopak, Wilbur. - odpowiedziałam, a ten się tylko głupkowato uśmiechnął, co od razu rozbawiło dziewczynę.
- Świetnie, gdzie jest łazienka?
- Tutaj na wprost. - wskazałam ręką. W tym czasie porozmawiałam chwilę z Willem i dokończyłam śniadanie. Następnie sprzątnęłam po nas i kiedy Tamara wyszła, podałam jej jedzenie. Nie chciałam jej na razie mówić o naszych planach, miałam jeszcze kilka wątpliwości. Z tego też powodu uznałam, że najlepszym pomysłem będzie zadzwonienie do kilku osób. Ubrałam się w ciepłe ciuchy i wyszłam na chwilę z domu, wybrałam numer do mamy i zadzwoniłam.
- Hej. - powiedziałam nie pewnie. - Mam bardzo ważne pytanie. Tylko się nie denerwuj.
- Spokojnie, nie będę. Chyba, że jesteś w ciąży. - zaśmiała się. Opowiedziałam jej całą historię z Tamarą i zapytałam, czy to dobry pomysł.
- Świetny! I oczywiście możecie się przenieść do domu. Chętnie też wam pomogę w sprawach urzędowych.
- Dziękuję ci bardzo. Pomogłaś, na prawdę.
Zadzwoniłam jeszcze do Niki i chociaż była trochę obrażona, powiedziała prawie dokładnie to samo, co mama. Wróciłam więc do domu, gdzie Will i Tamara urządzili sobie bitwę na poduszki. Ucieszyło mnie to, przynajmniej złapali jakiś kontakt. Nie chciałam się do nich jednak dołączyć, bo byłam strasznie obolała i niewyspana po nocy przespanej na stole. Drzemka w sypialni raczej nie wchodzi w grę, bo byli dość głośno przy tej bitwie. Pomyślałam, że zrobię Tamarze mały prezent. Odpaliłam laptopa, który leżał na biurku w sypialni. Moje poszukiwania przerwała dziewczyna, która przyszła z Willem namówić mnie na dołączenie do bitwy. Przemyślawszy wszystko poprosiłam Tamarę i bruneta, żeby zostali.
- Słuchaj mała, mam do ciebie bardzo ważne pytanie. - zaczęłam. - Czy, jeżeli oczywiście wszystko się uda, chciałabyś, abyśmy cię zaadoptowali?
- Ty chyba nie... Niemożliwe! Na prawdę moglibyście to zrobić? - dziewczyna prawie się popłakała.
- Oczywiście musielibyśmy się przeprowadzić, ale tak. - wtrącił Will.
- Tylko musimy wiedzieć, czy się zgadzasz.
- NO OCZYWIŚCIE, ŻE TAK! - powiedziała uradowana. Otworzyłam w laptopie nowe okno i zabrałam się za całą papierologię.

Time skip do za kilka dni XD

- Byłam w urzędzie, mam złe wieści. Nie możemy cię zaadoptować, póki nie mam skończonych 21 lat.
- A ja mam trochę lepsze wieści. - powiedział wstając z kanapy Wilbur. - Dzwonił Dream. Powiedziałem mu oczywiście o całej sytuacji. Stwierdził razem z Georgiem, że jeżeli tylko my nie będziemy mogli jej zaadoptować, oni bardzo chętnie to zrobią. Odwiedzalibyśmy cię oczywiście tak często, jak tylko byś chciała. - zwrócił się do Tamary. Ona ze szczęścia wskoczyła mu na szyję. Bardzo uroczy widok. W ciągu tych kilku dni poznaliśmy ją z Georgiem i Dreamem. Tamara jest typem dziewczyny, który się jest w stanie dobrze dogadać z każdym.

Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej małe, skromnie zapakowane pudełeczko, podeszłam do niej i wręczyłam. Teraz już miałam wrażenie, że odleci za chwilę ze szczęścia. Był to telefon. Może nie jakiś najnowszy model, ale dało się go używać. Napisałam szybko w między czasie do chłopaków, że nie zaadoptujemy jej i mogą teraz robić swoje. Postanowiliśmy razem z Willem następne dni bardzo  urozmaicić różnymi wycieczkami po Anglii. Szczerze mówiąc przywiązałam się trochę do dziewczyny i nie bardzo chciałam jej oddawać w ręce chłopaków. Ale bycie młodym też ma swoje wady...

Znowu time skip miesiąc później...

- To trzymaj się i nie zwariuj z nimi. - powiedziałam na pożegnanie. Dream tylko spojrzał na mnie jak na kretynkę.
- Dziękuję ci jeszcze raz, że mnie uratowałaś. - odpowiedziała przytulając mnie i Willa. - Będę tęsknić.
- Odwiedzimy was za niedługo i sprawdzimy, czy wszystko u ciebie dobrze. - wyprzedził mnie z odpowiedzią mój chłopak.
Za chwilę chłopaki razem z Tamarą opuszczali już nasze mieszkanie. Smutno mi się trochę zrobiło. W końcu opiekowaliśmy się nią z półtora miesiąca. Pozostało nam już tylko żyć do przodu. Zobaczyłam, że Willy leży trochę smutny na kanapie, więc podeszłam do niego i położyłam się całując go delikatnie. Szybko przewrócił nas tak, że teraz ja leżałam pod nim dalej się do niego tuląc. Nie mam bladego pojęcia jak on mnie udźwignął, ale wstał i zaniósł mnie do sypialni. Przypominam, że dalej byłam do niego przyklejona, jak panda. Położył mnie na łóżku i ułożył swoją głowę na moim brzuchu. Popatrzyłam na niego z uśmiechem, bo uroczo wyglądał tak zadowolony leżąc na mnie.
- Kocham cię, debilu. - powiedziałam śmiejąc się i czochrając mu ręką włosy.
- Też cię kocham. - opowiedział zerkając na mnie i również się uśmiechając. - Zmęczony jestem. Idę spać.
- Kaman, obejrzyjmy coś chociaż. - poprosiłam bardzo rozczarowanym głosem.
- No nie wiem, przekonaj mnie.
- No weź się poprostu zgódź.

Chwilę jeszcze z nim podrażniłam, ale w końcu postawiłam na swoim. Zaczęliśmy oglądać jeden z horrorów z Netflixa i szczerze mówiąc był beznadziejny. Oboje się z tym zgodziliśmy. Teraz już na prawdę był czas do spania. Poszłam do łazienki się umyć i ubrać. Po kilku minutach, kiedy zmieniałam ubranie, zorientowałam się, że drzwi były otwarte, a w nich stał Will patrząc się na mnie.
- Co się tak gapisz?
- Zdałem sobie sprawę, jak wielkie mam szczęście mając tak piękną i mądrą dziewczynę. - doubierałam się w tym czasie i podeszłam przytulić chłopaka, który zagrodził mi całe wyjście z łazienki. Udało mi się przez niego przecisnąć, poszłam do sypialni i momentalnie zasnęłam. Jeszcze chwilę potem słyszałam, jak Will położył się obok mnie i także zasnął.

———————————————————————————

Heja wszystkim!

Myślałam, żeby zrobić dnf z historią Tamary, chcecie?

I właściwie to nigdy nie pytałam:

Co tam u was?

1210 słów

Przyjaciele?...(Wilbur fanfiction)Where stories live. Discover now