X

2.3K 103 64
                                    

- Pobudka gołąbeczki! - zawołała Niki.
- Pojebało cię? Nie tak głośno. - powiedział Will.
- Macie samolot o 10.34 więc się zbierajcie.
- Kupiłaś nam bilety? - zapytałam.
- Nie, znalazłam portfel Wilbura. Aż taka bogata to ja nie jestem. - zaśmiał się i odkryła nas. Posłusznie wstaliśmy. Na stole leżało śniadanie: tosty z dżemem i kakao. Na początku się zastanawiałam, kto coś takiego w ogóle je, ale jak spróbowałam, automatycznie rozwiałam te myśli. Po kilkunastu minutach dołączyła do nas jeszcze Hannah. Czułam się trochę nieswojo. Atmosfera po wczorajszym wieczorze była bardzo napięta. Chciałam ją jakoś rozluźnić, ale za Chiny nie miałam pojęcia jak. Siedzieliśmy zatem w takiej grobowej ciszy, dopóki postanowiłam wstać od stołu i udać się jak co rano do łazienki. Zza drzwi słyszałam, że ktoś coś o mnie mówił, ale niestety nie mogłam zidentyfikować głosu. Kiedy wyszłam, rozmowa już dobrze się rozkręciła. Jako bardzo rozgadana osoba, dołączyłam się.

- Dzięki, że przylecieliście. Miłego powrotu. - powiedziała na pożegnanie Niki. Pod blokiem już czekała na nad taksówka, więc bez zastanowienia wsiedliśmy do niej. Prowadził nas trochę starzy pan. Po dość długim czasie dalej nie byliśmy na lotnisku, co zaczęło nas trochę niepokoić. Chciałam zapytać, gdzie nas wiezie, ale kiedy tylko wydałam z siebie jakikolwiek dźwięk, uciszał mnie. I wtedy zaświeciła nam się lampka. Will sprawdził w telefonie gdzie jest lotnisko, było dobre 80 kilometrów od naszej obecnej lokalizacji i wcale się do niego nie zbliżaliśmy. Nie mogliśmy wyskoczyć z auta. Zabilibyśmy się. Pozostało nam już tylko czekać aż dojedziemy tam, gdzie ten facet chce nas zawieźć.

Koniec końców dojechaliśmy do wysokiego budynku w centrum jakiegoś Niemieckiego miasta. Trochę się baliśmy. Oboje się trzęśliśmy jak drzewa podczas huraganu. Wysiedliśmy z auta, trzymając się za ręce. Kierowca kazał nam wejść do budynku, co też zrobiliśmy posłusznie. Na szczęście po kilku chwilach emocje opadły. W drzwiach mieszkania, w którym się znaleźliśmy, zobaczyliśmy nastolatkę, która jak nas ujrzała, chyba odleciała ze szczęścia. Okazało się, że pan Marley, gdyż tak się nazywał, miał córkę, która była naszą ogromną fanką. Chciał zrobić jej niespodziankę, ponieważ akurat nas zobaczył. Z jednej strony bardzo mi się zrobiło miło, z drugiej natomiast spóźnimy się na samolot. Zrobiliśmy sobie zdjęcia z dziewczyną i jak najszybciej poprosiliśmy pana, żeby nas odwiózł na lotnisko.

Na całe szczęście lot był jak zwykle opóźniony, także zdążyliśmy idealnie. W prawdzie na początku trochę się pogubiliśmy w tym ogromnym miejscu, ale udało nam się znaleźć odpowiedni gate. Tym razem przynajmniej nikt się nie czepiał o dowód, a raczej jego brak. Wsiedliśmy do samolotu i niemalże natychmiastowo wylecieliśmy.

Dolecieliśmy o wiele szybciej niż ostatnio, bo w półtorej godziny. Miałam już trochę dość tego dnia.
Kiedy tylko wróciliśmy, poszłam się przebrać do łazienki. Rzeczy, które miałam na sobie były już trochę schodzone. Na szczęście miałam przyszykowane przeze mnie już wcześniej ciuchy. Po chwili usłyszałam jak ktoś wszedł i natychmiastowo wyszedł z łazienki.
- Własnej dziewczyny się wstydzisz?
- Nie, trochę tam jest ciasno.
- E tam ciasno. No chodź. - powiedziałam błagalnym tonem. Otworzyłam drzwi i wciągnęłam bruneta do siebie. Byłam już ubrana, ale on dalej błądził wzrokiem po moim ciele. Miał rację, jest ciasno, ale byliśmy przytuleni do siebie, więc nie aż tak źle.
- No i co teraz? - spytał.
- Chodź do salonu, bez sensu cię tu wciągnęłam. - zaśmiałam się.
Poszliśmy więc na kanapę, jak codzień z resztą. Na stoliku kawowym leżały ciastka, które oczywiście zjedliśmy w kilka sekund. Trochę nudno się zrobiło potem. Will poszedł do sypialni, a ja zaczęłam przeglądać TikToka. Po jakimś czasie znudziło mi się oglądanie tej aplikacji. Chciało mi się trochę spać. Wyjęłam z kieszeni kurtki słuchawki, podpięłam je do telefonu, włączyłam randomową playlistę i leżąc na kanapie, zaczęłam słuchać.

- Wstajemy, już. - usłyszałam budząc się. - Cały dzień chcesz przespać?
- Powiem ci, że. bardzo chętnie.
- Chodź, przejdziemy się gdzieś. - mówiąc to podniósł mnie i wziął z kanapy.
- Ej odstaw mnie. - powiedziałam śmiejąc się.
- No dobra, ale idziemy?
- Idziemy, idziemy. Tylko daj mi się ubrać. - podeszłam do wieszaka i ściągnęłam z niego kurtkę. Odwróciłam się, a za mną oczywiście stał ten olbrzym. Przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił.
- Nie mogę się od ciebie odkleić. - powiedział. - A może raczej nie chcę.
- To będziemy szli tak przytuleni?
- Będzie niewygodnie. - tu oboje się zgodziliśmy. Schyliłam się, żeby ubrać buty i teraz byliśmy już gotowi do wyjścia. Złapałam bruneta za rękę.

Na zewnątrz było dosyć zimno. Wybraliśmy się na rynek Brighton, tam gdzie spotkaliśmy się pierwszy raz. Zaszliśmy też to parku, w którym pierwszy raz zaczęłam coś do niego czuć. Później Will zaprowadził mnie gdzieś, gdzie nas jeszcze nie było. Nazwa sklepu nic mi niestety nie powiedziała. Jak weszłam do środka, zobaczyłam mnóstwo, kotów, psów i innych zwierząt domowych. Bardzo się ucieszyłam, uwielbiam zwierzęta i od dziecka marzę o posiadaniu jednego. Podeszliśmy do miejsca, w którym znajdowały się małe kotki. Pan obsługujący nas pozwolił się z nimi chwilę pobawić. Był tam jeden zwierzak, który już się zdążył do nas przywiązać, miał biało-szare plamki na sobie i taką czarną, futrzaną otoczkę w okół nosa.
- Willy, zaadoptujmy go, patrz jaki słodki, prawie tak jak ty, chociaż musiałbyś się jeszcze trochę postarać.
- Też o nim pomyślałem. - odpowiedział. -  Możemy go wziąć dzisiaj?
- Oczywiście, tylko potrzebny będzie zakup klatki i jakichś zabawek. - odparł. -  Mogę państwu również polecić taki drapak.
- Bardzo dziękujemy, weźmiemy zatem drapak i klatkę, a po zabawki wrócimy kiedy indziej. - powiedziałam i zabrałam się z powrotem do pieszczenia zwierzątka. W tym czasie Will zapłacił za przedmioty. Wsadziliśmy kociaka do klatki i wyszliśmy ze sklepu. Po drodze wstąpiliśmy jeszcze do innych sklepów, żeby kupić jedzenie i inne artykuły na następny tydzień.

Dziwnie trochę się czułam nie chodząc do szkoły przez tak długi czas. Mimo mojej dosyć dużej popularności w internecie, nie jestem lubiana w tym miejscu. Jestem także kujonem i z tego powodu nie mam tam znajomych. Moimi jedynymi przyjaciółmi są ludzie z Dream SMP. Na Twitchu i YouTubie pokazujemy tylko to, co chcemy pokazać. W rzeczywistości jesteśmy jedną, wielką i wspierającą się rodziną, za to właśnie ich lubię

- Proszę, to jest twój nowy dom. - powiedziałam wypuszczając kotka do domu. Od razu zaczął się interesować ulubionym meblem wszystkich kotów: kanapą. W międzyczasie razem z Willem ustawiliśmy drapak w rogu salonu. Była już dość późna godzina, więc postanowiliśmy zrobić sobie małe karaoke, podobne jak u Niki. Przeglądając kiedyś szafki znalazłam głośniki, które teraz przypinałam do mojego laptopa. Wyszukałam jakiś kanał z piosenkami karaoke i puściłam losową playlistę. Pierwsza, która nam się pokazała to The other side. Za widownię robiła nam oczywiście Trufla. Tak ją nazwaliśmy.

Z naszego karaoke zrobił się raczej romantyczny, musicalowy wieczorek. Tańczyliśmy i śpiewaliśmy, a kotka tylko na nas patrzyła, jak na idiotów. W pewnym momencie się znudziła i zainteresowała się w końcu drapakiem, a my dalej bawiliśmy się w najlepsze.
Po długim czasie tych występów z pilotem zamiast mikrofonu w ręce, padłam na kanapę. Will oczywiście starał się mnie jeszcze przekonać do kontynuacji tańca, ale ja już na prawdę nie miałam siły, więc padł razem ze mną.
- Świetna jesteś. Myślałem sobie, napisałem niedawno piosenkę. Potrzebuję dziewczyny, która ze mną zaśpiewa. Chciałabyś może...?
- Bardzo chętnie. Gdzie, kiedy, o której?
- Spokojnie, nie mam jeszcze konkretnego terminu. - odpowiedział i mnie przytulił. Ja zamiast to odwzajemnić, wyrwałam się lekko z uścisku i położyłam głową na jego kolanach. Popatrzyliśmy się na siebie i zaśmialiśmy się. Lekko go do siebie zbliżyłam, poczochrałam włosy i zdjęłam okulary z nosa, zakładając na siebie.
- Ślicznie wyglądasz. Zatrzymaj je sobie, kupię inne.
- Nie, tobie w nich ładniej, poza tym nie wystarczy ci to, że zabrałam ci już z milion golfów i bluz?
- Nie wystarczy. - powiedział, odsuwając mi pasemko włosów, które spadło na okulary. Po chwili podniósł mnie i zaniósł do sypialni na łóżko, stanął nade mną i pocałował. Następnie trochę się przesunął, położył się na moim brzuchu i momentalnie zasnął. Jak zwykle nie zdążyłam się ogarnąć przed spaniem, ale już bardzo mi się chciało spać i nie chciałam budzić tego słodziaka, więc zasnęłam razem z nim.

———————————————————————————

Siemaneczko
Romantyczny się zrobił ten koniec, nie powiem XDD
Kurde to już 10 rozdział. Szybko minęło lol

1315 słów

Przyjaciele?...(Wilbur fanfiction)Where stories live. Discover now