19.

107 4 0
                                    

  I w sumie musiałabym najpierw kogoś kochać, a ja nie darzyłam Jak na razie nikogo takim uczuciem. Po tym jak byłam już uszykowana przyszli mężczyźni, a ja usiałam kolejny raz tego dnia an tronie, i również zostałam przeniesiona. Jednak tym razem nie do mojego pokoju, bo przecież z niego wychodził mój orszak, ale do jadalni.  

Gdy tylko znalazłam się w jadalni, byli tam już wszyscy, a ja jak się okazało, przybyłam tam jako  ostatnia. Mężczyźni postawili tron,  na honorowym miejscu, czułam się po prostu jak królowa, którą oczywiście byłam. Po chwili władca ludu wody zaczął mnie po kolei przedstawić wszystkim obecnym, oprócz mojej straży, bo ich jednak znałam. W mojej głowie pojawiło się sporo imion nazwisk i tytułów. Przez co moja głowa zaczęła mnie boleć, ale król nie przejmował się tym i teraz tam przechwalał się mną jak i sobą. Tylko nie mam pojęcia, po co to robi skoro jego poddani, już bez tego uważają go za wcielenie żywiołu. Co prawda to jest błędne, ponieważ to jest moje przeznaczenie, jednak nie miałam siły ani chęci, by powiedzieć to wodnej arystokracji.

 W końcu syn władcy wody wstał z miejsca i przemówił w strony ojca

- Ojcze zmień w końcu ten temat i nie uważaj się za jakiegoś boga, bo wszyscy mamy już tego dosyć

-Synu nie powinieneś tego mówić przy gościach- powiedział król do swojego dziecka, przejeżdżając spojrzeniem po każdej z osób znajdującej się w jadalni. Teraz w końcu powinno zrobić się ciekawie.

-Mylisz się tato- powiedział strażnik ognia patrząc się na mnie

-Nie synu, ty jesteś... bezczelny- on bezczelny?

-Dosyć-Teraz to ja wstałam. Po prostu musiałam powstrzymać dwóch mężczyzn, zanim któryś z nich powie jakieś nieodpowiednie słowo i skoczą sobie do gardeł w obecności zaproszonych gości.

-Przepraszam królowo- powiedział ojciec i syn w tym samym momencie. Przyjęłam, ich przeprosimy, po czym usiadłam na swoim miejscu i zaczęłam w końcu jeść jakiś porządny posiłek.

307 słów


Królowa żywiołówWhere stories live. Discover now