PROLOG

674 26 2
                                    

Zacisnęłam dłonie na kierownicy, widząc w lusterku migoczące światła syren policyjnych, przyśpieszyłam. Do moich uszu dochodził ich głośny jazgot.
 - Kurwa mać -Warknęłam wkurwiona na samą siebie. Droga była wąska i kręta, dlatego przy tej prędkości musiałam być bardzo uważna. To była moja jedyna szansa żeby ich zgubić. Przez to wszystko nie mogłam się skupić. Nie znałam tych dróg ale musiałam pozostać przy zdrowych zmysłach. Adrenalina mieszała się ze strachem i jednoczesnym podekscytowaniem.
 - No dawaj, kurwa mać dawaj -Mruknęłam do samej siebie z myślą, że cokolwiek to da. Nie dało.
Po krótkiej chwili skręciłam ostro w prawo z nadzieją, że te jebane kurwy tutaj nie pojadą. Nie myliłam się. Oblizałam usta i z cwanym uśmiechem ruszyłam dalej. Jedno z moich lusterek odpadło, ulica a tak w zasadzie uliczka była zbyt wąska. Jednak nie wzięłam pod uwagę tego, że mogą zastawić mi drogę.
- Idiotka -Powiedziałam pod nosem biorąc głęboki wdech i z całej siły wjechałam w dwa policyjne radiowozy zastawiające mi przejazd. Przestałam nawet zwracać uwagę na ludzi będących wokół mnie. Przede mną był już tylko spory odcinek rozjebanej, prostej drogi, więc byłam o wiele spokojniejsza. Po kilkunastu minutach dźwięk syren ucichł jakby zniknął, kamień spadł mi z serca lecz nadal musiałam być ostrożna. Przetarłam swoją zmęczona twarz brudną dłonią. Nie mogłam wrócić do rodzinnego miasta, dlatego postanowiłam jechać w stronę granicy Meksyku. Bez większego namysłu wyciągnęłam telefon i zaczęłam przeglądać wiadomości. Musiałam być pewna czy te skurwysyny nadal mnie szukają.
Zapamiętajcie, nigdy nie wchodźcie z układy z FBI. Rzuciłam rozładowany telefon na siedzenie obok a z moich ust wylała się fala przekleństw. Przez to wszystko straciłam panowanie nad kierownicą. Moje auto zaczęło dachować, zacisnęłam dłonie na kierownicy i przymknęłam oczy krzycząc, głowa napierdalała mnie niesamowicie. Straciłam przytomność.



Ride or Die?Where stories live. Discover now