Potworne uczucie, to trzeba przyznać.

W kompletnej ciszy siedzieliśmy naprzeciwko siebie patrząc sobie w oczy. Teraz miałam okazję dokładnie przeanalizować każdy szczegół na jego twarzy. Gęste, ale nie przesadnie ciemne brwi komponujące się z odcieniem jego kłaków. Pełne usta, i oczywiście - jego perfekcyjnie zgrabny nosek. Ale zauważyłam coś, co wcześniej umknęło mojej uwadze. Nieduża, ale dosyć głęboka blizna, tuż nad lewym łukiem brwiowym. Wyciągnęłam dłoń aby przesunąć pasemko włosów, które właśnie opadło na jego czoło i przyjrzałam się bliżej.

- Co ci się tu stało? - lekko przejechałam palcem po wgłębieniu. Ten wzruszył lekko ramionami i odparł:

- Pamiątka z dzieciństwa. Nic wielkiego. - złapał moją rękę i położył na swoim barku. To samo zrobił z drugą. Przyciągnął mnie do siebie i zaczął całować. Pomimo tego, że było to nasze drugie takie zbliżenie, i jak do tej pory największe w moim życiu, nie czułam się ani niekomfortowo, ani jakkolwiek przytłoczona. Ufałam mu i nie czułam żadnego powodu do stresu.
Chłopak zaczął pogłębiać pocałunek i lekko przygryzać moją wargę. Nie miałam doświadczenia, ale jedno było pewne. Całował nieziemsko, a samo uczucie było niezwykłe.
Wcześniej trzymane na moich policzkach dłonie przeniósł na moje biodra i lekko zacisnął palce, następnie powoli popychając mnie na piasek. Spowodowało to przyklejenie się jeszcze większej jego ilości do mojej skóry, ale kto by się tym przejmował w takim momencie...
Teraz ja leżałam, a on oparty na rękach po obu stronach mojej głowy, wpatrywał się na mnie z góry. Nie trwało to jednak długo, bo już po chwili wrócił do poprzedniej czynności, tym razem jednak kierując pocałunki w dół po mojej szyi. Nie schodził niżej, jakby bojąc się, że może mnie to zrazić. Od czasu do czasu odrywał się by spojrzeć w moje oczy i sprawdzić czy nie ma w nich sprzeciwu, którego oczywiście by w nich nie znalazł.

Czułam się cudownie. Od dobrych paru lat nie zaznałam takiej dawki szczęścia ani nie czułam się tak wspaniale. Chciałam aby ten moment trwał wiecznie. Z ręką na sercu mogę przysiąc, że pragnęłam zatrzymać czas, a wraz z nim ten moment.

Po chwili znowu mogłam zobaczyć zielone oczy wpatrzone ze skupieniem w moje, których widok nieco przywrócił mnie do rzeczywistości.

- Blizna jest od kluczy. Mój ojciec, przynajmniej tak wtedy mi się wydawało, zawodowy pijak, któregoś dnia po raz kolejny wrócił z baru wkurwiony. Popchnął matkę, która uderzyła o ścianę, a 12 letni Bill oczywiście musiał zainterweniować. Tak więc gdy tylko się do niego zbliżyłem, dostałem w twarz. Los chciał, że typek miał akurat w ręce pęczek kluczy. - wziął głębszy oddech i kontynuował. - Ostry kant klucza rozciął mi skórę, ale przerażona matka i tak nic z tym nie zrobiła. Zrosło się jak mogło, stąd taka blizna. - ponownie wzruszył ramionami, a ja skinęłam głową na znak zrozumienia. Axl położył się obok mnie i oparł na łokciu, ponownie przyciągając mnie bliżej swojego ciała.

Zrobiło mi się przykro na myśl jak nieprzyjemne musiał mieć dzieciństwo. Jednak ciekawość nie dawała mi spokoju, więc postanowiłam ciągnąć rozmowę.

- W jakim sensie... - odwróciłam twarz w jego stronę. - ...wydawało ci się, że był twoim ojcem? - zapytałam.

- Bo w praktyce nim nie był. Ale dowiedziałem się o tym dopiero mając 17 lat, jak grzebałem w papierach ukrytych w domu. Okazało się, że mój prawdziwy ojciec zostawił mnie i matkę jak miałem kilka lat. Nic dziwnego, że tego nie pamiętałem. No ale w każdym razie, tak narodził się Axl Rose. W tamtym momencie zacząłem używać tego nazwiska, bo takie nosił mój prawdziwy staruszek. - skończył opowiadać i odgarnął swoje włosy z twarzy. - Kiedyś chciałaś żebym ci opowiedział o swojej przeszłości. W skrócie to tyle, patologiczna rodzina, życie w kłamstwie, potem doszły moje problemy z policją i bunt. I tak oto jestem. Mam nadzieję, że cię to do mnie nie zrazi Rey. - wypowiadając ostatnie słowa złapał mój policzek i spojrzał z lekką obawą.

- Oczywiście, że nie. - oburzyłam się. - Dlaczego miałoby? Żadne z tych wszystkich rzeczy nie jest twoją winą ani wyborem. Nie my wybieramy swój los. - dotknęłam jego ręki, a ten na moje słowa wyraźnie się uspokoił.

Poczułam ponowną potrzebę pocałowania go, więc bez większego namysł zrobiłam to. Rose od razu odwzajemnił inicjatywę i położył rękę na mojej talii.
To zbliżenie trwało jeszcze dłużej niż poprzednie. Oboje dotykaliśmy się i trzymaliśmy tak, jakby drugie z nas miało zaraz zniknąć, kompletnie nie mając przy tym ochoty się od siebie odsuwać.
Nie przerywając pocałunku, chłopak niespodziewanie położył rękę na mojej szyi i lekko ją zacisnął. Widząc, że nie zamierzałam protestować, umocnił swój uścisk, napierając przy tym swoim ciałem na moje. Uczucie ekscytacji, które wtedy doznałam było tak mocne, że z moich ust wydobyło się ciche westchnięcie. Nie umknęło ono Billowi. Odsunął rękę i oderwał się od moich ust, ponownie spoglądając na moją twarz. W jego oczach błyszczała czysta satysfakcja. Bez zastanowienia chwyciłam jego rękę i z powrotem umieściłam na mojej szyi. Chłopak zaśmiał się z mojej reakcji, jednak od razu wrócił do poprzednich czynów.

Nigdy nie czułam się tak dobrze i szczęśliwie...

Na plaży spędziliśmy jeszcze ze dwie godziny rozmawiając o przeszłości, przyszłości i wielu, wielu innych. Chyba oczywistym jest, że czasu nie spędziliśmy tylko na rozmowie - innych rozrywek jak ta poprzednia również nie zabrakło.

Do busa wróciliśmy koło 3 w nocy. W środku zastaliśmy niepełną grupkę, ponieważ brakowało Izzy'ego i Duffa. Steve grzecznie spał na kanapie, ściskając w garści puszkę piwa, a Slash z Ju przytuleni siedzieli pod kocem na łożku gitarzysty i o czymś po cichu rozmawiali.

- Ty, pa kto przyszedł. - zauważyła nas dziewczyna. - Jak tam gołąbeczki udał się wam wieczór? - przeskanowała nas swoim spojrzeniem i skupiła wzrok w jednym punkcie na moim ciele. - No no. Wygląda na to że całkiem obiecująco. - parsknęła nie dając nam dojść do słowa. Nie czekając na naszą jakąkolwiek reakcje wróciła do rozmowy z mulatem, który również spojrzał w to samo miejsce i uśmiechnął się pod nosem.

Zdezorientowana spojrzałam na Billa. Ten również się uśmiechał.

- Czy ktoś mi wyjaśni co was tak śmieszy? - zapytałam wciąż nie rozumiejąc.

Ten tylko wykonał ruch zamykania ust na suwak i udał się do części kuchennej, zostawiając mnie bez wyjaśnień.
Podeszłam do lustra pragnąc sprawdzić dlaczego mój widok tak rozbawił moich towarzyszy. Gdy tylko spojrzałam w odbicie zrozumiałam o co chodziło. Cała moja szyja pokryta była soczystymi malinkami, ale najlepsze było to, że nie miałam pojęcia w którym momencie chłopak mi je zrobił... Na dokładkę cała moja skóra dookoła szyi była zaczerwieniona i podrażniona od podduszania.
Przyjrzałam się dziełu Rose'a ponownie i zauważyłam dwie kolejne czerwono-fioletowe plamki na moim obojczyku.

- No i jak? - usłyszałam rozbawiony głos zza swoich pleców. - Podoba się?

- Kiedy ty to... - odwróciłam się i mimowolnie zaśmiałam.

- No widzisz, taka byłaś rozproszona moją bliskością, że uciekł ci taki mały szczegół. W tak zwanym międzyczasie moja droga. - odparł rozbawiony.

- Oh panie Rose, co ja z panem mam... - przewróciłam oczami.

______
enjoy:)

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 05, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Don't You Cry Tonight || Rewolwery i GerberyWhere stories live. Discover now