Rozdział 21

680 36 26
                                    

- Pokażcie mi tego małego Lupinka! - Syriusz wpadł do domu świeżych rodziców i rozejrzał się po pokoju.

- Syriusz! - warknął Remus. - Śpi. Może o ton ciszej? Dopiero co zabrałem je ze szpitala.

- Sorki Luniek. To pokażecie mi ją czy nie?

- Zaczekajmy na resztę. Gdzie ich pogubiłeś? - zapytała Lena, a Black wzruszył ramionami.

- Teleportowałem się wcześniej. Zaraz powinni być.

- Świetnie. Kawa, herbata?

- Ognista Whiskey! Musimy wznieść toast za nowe pokolenie Lupinów. - wyszczerzył się Łapa, a Lunatyk parsknął.

- Pragnę przypomnieć, że to dziewczynka. - wzruszył ramionami. - Ale niech ci będzie. Dziś możemy się napić.

- Ktoś mówił coś o piciu? - do domu wpadł James i zatarł ręce. - Cudownie! Dawajcie ten alkohol!

- Przestań krzyczeć. Może mała śpi. - zwróciła mu uwagę Lily.

- Dziękuję Lils. Masz rację, śpi.

- Czyli nie zobaczymy jej teraz? - Peter zrobił smutną minę.

- Zobaczycie. Chodźcie na górę. Tylko cicho. - ostrzegł Remus i spojrzał znacząco na Rogacza i Łapę.

Wszyscy zgodnie ruszyli po schodach, a Lena cicho uchyliła drzwi do pokoju małej. Syriusz przepchnął się przez wszystkich i nachylił się nad kołyską z uśmiechem na twarzy.

- Ale buba! - krzyknął podekscytowany, a za chwilę został uderzony przez wilkołaka.

- Syriusz! - szepnął przez zaciśnięte zęby.

- No, ale tylko spójrzcie jaka ona słodka! - pisnął.

Victoria gwałtownie poruszyła nogami i zapłakała. Oznaczało to, że się obudziła. Lena pokręciła głową i wzięła córkę na ręce. Dziewczynka wlepiła w nią wzrok i się uspokoiła, jednak za chwilę nachylili się nad nią James, Lily, Peter i Marlena. Zaniosła się płaczem, a Lupin zaczęła bujać ją w rękach.

- Cichutko. - wyszeptała. - Nie ma czego się bać. Patrz, to ciocia Lily, ciocia Marlena - wskazywała palcem. - A to wujek łoś, pies i mysz.

- Ej! - oburzyli się wszyscy Huncwoci, poza Lunatykiem.

- Hej. - wyszeptała Lily z uśmiechem i pomachała małej.

- Jest strasznie do ciebie podobna, Rem. - zauważyła McKinnon.

- Przynajmniej mamy pewność, że jest moja. - zaśmiał się i cmoknął swoją żonę w czubek głowy. - Co nie, Lenka?

- No nie wiem. - parsknęła. - Równie dobrze mogłaby być Lucasa czy Jamesa.

- Co? - zapytali równocześnie wilkołak i ruda.

- No przecież ona żartuje. - parsknął James. - Jeszcze w łóżku nie byliśmy, a Konell odpada. Przecież Luniek sam mówił, że to on ją rozdziewiczył.

- Remus? - blondynka spojrzała zażenowana na swojego męża, a on podrapał się po karku i wzruszył zabawnie ramionami.

- No także ten. - powiedział. - Idziemy na dół? - zaproponował.

- Lisku daj mi ją potrzymać. - wtrącił nagle Black i podszedł do blondynki, która zrobiła krok w tył.

- Nie ma opcji. Żebyś zabił mi córkę?

- Daj spokój! Przecież nic jej nie zrobię! - zrobił oczy szczeniaczka, a Lupin stanowczo pokręciła głową. 

- Nie ma takiej opcji. Chodźcie do salonu.

Zmierzch cz. II // Remus Lupin ✔Where stories live. Discover now