Rozdział 20

690 34 35
                                    

- Peter nie mógł przyjść? - spytał smutno Remus, a James pokręcił głową.

- Nie, jego ojcowi się pogorszyło i musiał zostać.

- Szkoda. - zauważył Syriusz. - Ale cóż. Spędzimy popołudnie bez niego.

- Moglibyśmy wyskoczyć na miasto, ale Lee trochę nam nabrzmiała. - zaśmiała się McKinnon, a Lupin spojrzała na nią spod byka.

- Tak się składa, że niedługo mam termin porodu. - zmrużyła oczy, a Lily wzruszyła ramionami.

- Za dwa miesiące będę wyglądać tak samo.

- Dalej będziesz piękna. Tak samo, jak Lisiczka. - wyszczerzył się James i cmoknął swoją żonę w policzek.

- Obie jesteście piękne. - dodał Remus. - Więc, co u was wszystkich?

- Widzieliśmy się wczoraj, Luniek. - parsknął Syriusz.

- Ale z resztą się nie widziałem. - zauważył i popatrzył po pozostałej trójce przyjaciół. - Co u was?

- Ostatnio strasznie źle się czułam. James skakał przy mnie, jak przy jajku, które zaraz miałoby się rozbić. - zachichotała ruda, a okularnik skrzyżował ręce.

- Nie chcę by coś się stało naszemu dziecku! - oburzył się. - Kiedy tobie nic nie będzie, jemu też nie.

- Kompletnie się z tobą zgadzam, Rogacz. - wtrącił Remus, a Lena parsknęła.

- Nie zostawia mnie samej. - zauważyła. - Chociaż to dobrze. Czuję się bezpieczniej.

Lupin wypiął dumnie pierś, a Marlena pokręciła głową.

- Zazdroszczę wam. Jesteście okropnymi szczęściarami. Wzięłyście śluby i oczekujecie dzieci...

Łapa nagle podniósł się z kanapy i popatrzył krótko na resztę.

- Idę do łazienki. - mruknął szybko i zaraz go nie było.

Ruda i blondynka spojrzały na swoją przyjaciółkę. Potter przegryzła wargę.

- Rozmawiałaś z nim? - spytała.

- Unika tematu. - powiedziała bezradnie brunetka. - Nie chcę go zmuszać... ale naprawdę bym tego chciała.

- Mar, taki właśnie jest Syriusz. - zauważył Lunatyk. - Sam musi to przemyśleć. Obawiam się, że na razie musisz dać mu czas.

- Albo go upić i wskoczyć mu do łóżka tak, jak zrobiła to Lenka. - parsknął okularnik, a blondynka spojrzała na niego pytająco. - No co?

- Wcale tak nie było. - zaprzeczył wilkołak. - Sam się upiłem i oboje nie myśleliśmy trzeźwo. To nie jej wina, tylko nas dwojga.

- Tak czy siak będziecie szczęśliwymi rodzicami. - zauważyła McKinnon. - A możliwe, że ja w ogóle się tego nie doczekam.

- Nie przejmuj się na zapas. - odezwała się spokojnie Lisica. - Łapa może i jest uparty, ale czasami potrafi podejmować decyzje. W końcu się nad tym zastanowi i jeszcze będziesz chwaliła się nam pierścionkiem zaręczynowym. - uśmiechnęła się lekko, a brunetka to odwzajemniła.

- Wiesz, masz rację Lee. Nie ma co naciskać. Jeszcze się przekona. - puściła im oczko, a Syriusz wrócił do salonu.

- Wiecie co? Możemy iść do ogrodu i zagrać w quidditcha. - zaproponował.

- O tak! - podekscytował się Potter. - Luniek, drużyna?

- Już Lena lata lepiej ode mnie...

Zmierzch cz. II // Remus Lupin ✔Where stories live. Discover now