Rozdział 4

893 46 60
                                    

Kilka dni później, dziewczyny postanowiły spędzić ze sobą trochę czasu. Po południu spotkały się więc w Dziurawym Kotle. Zamówiły sobie Ognistą Whiskey i zaczęły opowiadać o tym, co ostatnio dzieje się w ich życiu. Od Marleny dowiedziały się, że szuka stażu w jakiejś gazecie. Kylie uświadomiła im, że wreszcie poznała Jaspera ze swoimi rodzicami. Lena i Lily opowiedziały zaś o swojej rozmowie o pracę w św. Mungu.

- Wiecie co jest denerwujące? - zagadała Evans.

- James i Syriusz? Tak wiem. - McKinnon przewróciła oczami, a ruda kiwnęła głową. 

- Dokładnie oni. Rozumiem, że są sobie bliscy, ale my - popatrzyła po przyjaciółkach. - nie spędzamy ze sobą, aż tyle czasu. Syriusz kupił sobie mieszkanie, ale tak czy siak wciąż jest u Jamesa. Mam wrażenie, że za chwilę wpakuje nam się do łóżka.

Kylie parsknęła i łyknęła trochę Ognistej.

- Przynajmniej będziesz mogła spróbować czegoś nowego, nie? - skomentowała, a Marlena zaśmiała się razem z nią.

Lena spojrzała kpiąco na Hederson, tak samo jak ruda.

- Ty byś chciała spróbować z Łapą, nie? Jasper wie, że byliście wiele razy na samotnych spacerach? Merlin wie czy już nie próbowaliście. - zaśmiała się, a szatynka zmroziła ją wzrokiem.

- Prędzej pocałuję Voldemorta niż dotknę Syriusza. Obrzydliwe.

- Kylie ciszej! - skarciła ją Lily. - Lepiej nie wymawiać tego imienia na głos w miejscu publicznym.

- Oj nie wiesz co tracisz, Kyl. Nie wiesz co tracisz. - rozmarzyła się Mar. - Na całe szczęście dziś się z nim widzę.

- I tak zawsze będę myśli, że ty i Black na siebie lecicie. Pies na baby jakich mało i tylko Marlena go trzyma, bo już dawno, by cię miał. Mamy szczęście, że darzy Mar jakimś uczuciem.

- Ej Kylie. - zachichotała McKinnon. - Może jakiś trójkąt, co? - parsknęła, a Lily i Lena zadławiły się Ognistą. Za to Kylie wyszczerzyła się w stronę brunetki.

- Z tobą zawsze, słoneczko.

- Laski! - oburzyła się Evans. - Jesteście głupie.

- Nie znacie się na żartach?

Nagle McKinnon spojrzała w stronę drzwi i ujrzała w nich Franka Longbottoma. Chłopak zauważył dziewczyny i uśmiechnął się do nich miło. Podszedł do ich stolika, a one posłały mu uśmiechy.

- Cześć, mogę się dosiąść na chwilę? - zapytał niepewnie.

- Oczywiście. - odpowiedziała Lily. - Siadaj.

- Dzięki. - chłopak zajął miejsce na jednym wolnym krześle i wyjął z kieszeni kawałek kartki. - Chcę tylko byście przekazały to chłopakom. Byłem w domu Remusa, ale go tam nie zastałem.

- Prawdopodobnie jeszcze jest w pracy. - stwierdziła Lena. - Coś ważnego?

- Sprawy Zakonu. - powiedział trochę ciszej, a Gryfonki spojrzały po sobie i zmrużyły oczy.

- O czym ty mówisz? - żachnęła się Mar.

- Dumbledore kazał przekazać im informacje o pierwszym spotkaniu. - ciągnął. - Myślałem, że skoro jesteście z nimi blisko to im to ode mnie dacie. Przepraszam, jeżeli zająłem wam niepotrzebnie czas. - zawstydził się trochę, a ruda pokręciła głową.

- To nie tak. Mar chyba po prostu się zdziwiła. Ja na przykład nie wiedziałam, że mają jakiś związek z Zakonem.

- Ja też nic nie wiedziałam. - dodała Lena. - Frank, czy oni do niego wstąpili?

Zmierzch cz. II // Remus Lupin ✔Where stories live. Discover now