Rozdział 14

674 39 35
                                    

Bez słowa wrócili do domu, a wtedy Remus spojrzał na swoją żonę oniemiały.

- Co myśmy zrobili? - pokręcił głową. - Lena, jak do tego doszło?! Przecież uważaliśmy. Do cholery jasnej byliśmy ostrożni! - złapał się za głowę, a blondynka delikatnie pokręciła głową.

- Ale słuchaj... może będzie zdrowe? - zapytała z nadzieją, wpatrując się w Lupina.

- Nie! Ty nie rozumiesz co ja zrobiłem! Skrzywdziłem te dziecko! Nie przeżyje nawet pierwszej pełni! - zapłakał, a blondynka powoli złożyła mu dłoń na ramieniu. Otworzyła buzię, by coś powiedzieć, ale wilkołak się jej wyrwał i wyszedł z domu trzaskając drzwiami. Lena zrobiła krok w tył, a z jej oczu wyleciało kilka łez.

Od kilku miesięcy była nastawiona na to, że nigdy nie będzie mogła mieć dzieci. Teraz gdy okazało się, że jednak do tego doszło, Remus prawdopodobnie będzie szukał jakiegokolwiek rozwiązania, by temu zapobiec. Mimo tego, że oboje skazywali to dziecko na cierpienia do końca życia, ona tak bardzo chciała je urodzić. W głębi duszy miała nadzieję, że może jednak będzie żyło... że poradzi sobie z pełniami. Właściwie oszukiwała samą siebie. Na pewno żaden noworodek nie przeżyłby przemiany w wilkołaka.

Osunęła się na podłogę i rozpłakała. Czuła się zbyt bezradna w tej sytuacji. W dodatku chciałaby zobaczyć reakcję Kylie na wieść o "małym Lupinku". Hederson na pewno, by ją w tym wspierała, a sama byłaby ogromnie szczęśliwa. Jednak nie było to możliwe z racji na to, że jej przyjaciółka odeszła. Już jej nie było.

***
Minęło kilka godzin, a na dworze już się ściemniało. Dziewczyna dzielnie czekała na powrót swojego męża. Dzięki lekom wypisanym przez lekarza czuła się już o wiele lepiej fizycznie. Psychicznie było trochę gorzej. Martwiła się o Remusa. Bała się, że ktoś go napadnie lub, że nie wróci do niej z własnej woli. Kilka razy przez głowę przeszła jej myśl, że może zechce ją zostawić. Odrzuciła to od siebie prędzej niż o tym pomyślała. Chłopak ją kochał, a ona kochała jego. Oboje musieli znaleźć rozwiązanie i nie uciekać od zaistniałej sytuacji.

Koło dziewiętnastej stwierdziła, że jest dość głodna. Weszła więc do kuchni, by coś zjeść. Zrobiła sobie kanapki i usiadła przy stole. Wyjrzała przez okno w kuchni, ale nie zauważyła chłopaka. Westchnęła cicho i zabrała się za jedzenie, w międzyczasie popijając herbatę. Gdy skończyła kolację, postanowiła wziąć ciepły prysznic. Potem zamknęła się w sypialni i usiadła na łóżku. Chwyciła za książkę i przykryła się kocem. Z szuflady obok łóżka wyjęła tabliczkę czekolady i ułamała kilka kawałków. Nie mogła się skupić na czytaniu, ponieważ co chwilę wypatrywała męża przez okno. Zaczynała coraz bardziej się martwić, a stres się nasilał. Powrócił ból brzucha, więc położyła się na boku.

Czy powinna powiedzieć swojemu ojcu o ciąży? Właściwie, czy powinna powiedzieć komukolwiek. Przecież dziecko i tak miało umrzeć zaraz po porodzie. Nie widziała sensu w powiadamianiu kogokolwiek, ale naprawdę chciała to zrobić. Wiele razy wyobrażała sobie Edwarda i Charlotte bawiących się z jej dzieckiem. Chciała by jej siostra była dla niego najlepszą przyjaciółką. Kiedy przed ślubem, Remus wyznał jej o tym, że nie mogą mieć dzieci, nawet o tym nie myślała. Wszystko nagle nabrało nowego sensu dnia dzisiejszego, gdy lekarz ogłosił im tą nowinę, która dla wielu małżeństw mogła być radosna.

Z jej oczu ponownie poleciały łzy. Pomimo młodego wieku, chciała być matką. Tak bardzo pragnęła tego dziecka. Myśl, że nie ma ono żadnych szans na życie ciągle ją męczyła. Sprawiała, że była coraz bardziej przerażona. Nie miała serca na pozbycie się płodu, ani na patrzenie jak umiera podczas pełni. Nie było wyjścia z tej sytuacji, do którego byłaby zdolna. Chciałaby porozmawiać o tym wszystkim ze swoim mężem. Może wspólnie doszliby do czegokolwiek? Jednak on wciąż się nie pojawiał.

Zmierzch cz. II // Remus Lupin ✔Where stories live. Discover now