IX

5.7K 392 658
                                    

~*Zhongli*~



Spałem zbyt długo, to do mnie nie podobne. Childe wstał na tyle cicho, że nawet nie wiedziałem kiedy wyszedł z domu. Podniosłem się powoli z łóżka, czując paraliżujący ból w lędźwiach. Ah... Nikt niestety nie uprzedził mnie o konsekwencjach decyzji którą podjąłem w nocy. Moje myśli od samego rana krążyły wokół niego. Analizując ludzkie uczucia i zachowania, za każdym razem dochodziłem do wniosku że zakochałem się w Tartaglii. Zacząłem odczuwać przy nim te charakterystyczne motylki w brzuchu które wszyscy kojarzyli z miłością, a gdy mnie całował, po moim ciele rozchodziło się dziwnie przyjemne ciepło, którego nie potrafiłem opisać słowami. Ludzie nazywali ten stan podnieceniem. Nie ukrywam, że jego osoba niesamowicie mnie podniecała. Zaczynałem powoli myśleć, że nasze spotkanie wcale nie było przypadkowe. Może to właśnie on był mi przeznaczony, może to on był właśnie tym, który miał wprowadzić mnie w ludzkie życie, pokazać mi ludzkie uczucia i nauczyć się nad nimi panować. Chociaż z drugiej strony przy nim w moim sercu pojawiało się tornado uczuć i póki co nie potrafiłem kompletnie nad nim zapanować.

Siedziałem jak co dzień przy stole, wpatrzony w zawartość mojej filiżanki. Nie potrafiłem wyrzucić z głowy obrazu jego postaci, a co za tym idzie, nie potrafiłem pozbyć się tego uczucia jakie towarzyszyło mi przez całą ostatnią noc. Wyrwałem się z zamyślenia, słysząc pukanie do drzwi. Zarzuciłem na siebie długi szlafrok i otworzyłem je.

Hej panie Zhongli!Paimon pomachała mi na przywitanie i wleciała do mieszkania.

Czekaliśmy na ciebie przy restauracji ale nie przyszedłeś, więc stwierdziliśmy że pójdziemy sprawdzić czy wszystko w porządku. To nie w twoim stylu się spóźniać.

Przepraszam was najmocniej. Miałem dość ciężką noc, niedawno wstałem.

Usiedliśmy przy stole naprzeciwko siebie. Paimon z zachwytem oglądała mieszkanie, przeglądała książki i zachwycała się porcelanową zastawą.

Co takiego pan Zhongli mógł robić w środku nocy? Zapytała, obracając w rękach małą, ręcznie malowaną filiżankę.

Spędziłem noc z Tartaglią.

Nie mam pojęcia czy to moja odpowiedź tak przeraziła to biedne latające dziecko, ale upuściło filiżankę która następnie roztrzaskała się o podłogę, a Aether patrzył na mnie ze sporym zdziwieniem wymalowanym na twarzy.

Czyli ty i Childe...

Czy coś w tym złego?

Nie! Znaczy... Nie spodziewałem się po prostu.

Miałem wrażenie że każde wspomnienie tak ludzkiej rzeczy z którą mierzył się każdy, było dla ludzi zbyt intymne i zawstydzające. Ludzkie myśli wciąż były zagadką.



Przygotowałam kolorowe wiatraczki, wedle życzenia. Starsza kobieta stojąca za straganem pełnym zabawek podała mi do ręki trzy kolorowe wiatraczki. Wyglądały prześlicznie, podmuchy wiatru docierające z portu poruszały ich skrzydełkami. Paimon zdawała się być nimi najbardziej zachwycona.

Dziękuję, że poświęciła pani swój cenny czas i cierpliwość, aby przygotować dla nas coś tak wyjątkowego.

To dla mnie czysta przyjemność. Siwowłosa kobieta uśmiechnęła się serdecznie. Jednak wciąż nurtuje mnie jedno pytanie, nigdy wcześniej nie dostałam podobnego zlecenia. Czy zechcą mi państwo zdradzić do czego potrzebne wam wiatraczki z wzorami sprzed kilkuset lat?

Jesteśmy odpowiedzialni za zorganizowanie Rytuału Pożegnania. Rex Lapis odszedł od nas na dobre, tradycja nakazuje, aby należycie go pożegnać.

Oh... To wzruszające, że ktoś jeszcze o tym pamięta. W całym tym zamieszaniu, godne pożegnanie Rex Lapisa wydaje się być drobną sprawą, jednak wciąż ważną. Nie mam serca by przyjąć od was pieniądze, chciałabym pomóc wam chociaż w taki sposób.

Czyli możemy wziąć te rzadkie, bardzo drogie, ręcznie robione wiatraczki zupełnie za darmo?!Paimon złapała się za policzki.

Tak, jak najbardziej moja droga. Kobieta zaśmiała się, kiwając głową.

Jest pani cudowna!

Czy pan Zhongli znów wpakował się w kłopoty? Nie pomyliłem się, usłyszałem głos nikogo innego jak Childe. Podszedł do nas i oparł się o stolik z przeróżnymi zabawkami rozłożonymi na jego blacie. Zastanawiam się, czy on kiedykolwiek zacznie zapinać guziki swojej katany i przestanie narażać swój brzuch na wzrok wszystkich mieszkańców Liyue.

Czy ty nie powinieneś być teraz w pracy?

Zdaje się, że pierwszy zadałem pytanie. Obdarzył nas jednym ze swoich typowych uśmiechów, przekazując tym samym swój dobry humor.

Nie panie Childe, nie wpakowałem się w kłopoty. Wypełniam aktualnie swoje obowiązki, a ty?

Dostałem nowe zlecenie, które w końcu nie wymaga siedzenia w stercie papierów. Widziałem jak kątem oka zerka w stronę Aethera. Zacząłem odnosić wrażenie że postać blondyna źle wpływała na jego samopoczucie, jednak nie mogłem zrozumieć dlaczego. Hej, Aether! Weź to. Zwrócił się do niego, wręczając mu woreczek mory. Stawiam że ten dureń znów nie wziął ze sobą pieniędzy a pewnie musicie załatwić jeszcze kilka rzeczy. Nie chcę, żebyś za niego płacił, hah.

Dzięki, to miłe z twojej strony.Aether przyjął podarunek, jednak był niemal równie zdziwiony jak ja. Jednak jego zamiary nie były aż tak czytelne jak mi się wydawało.



Childe opuścił nas chwilę później, twierdząc iż musi załatwić coś ważnego w Northland Banku. Potrzebowaliśmy teraz paru dodatkowych rąk do pracy, czas uciekał, Adepti lada chwila mogli pojawić się w mieście i zacząć węszyć, być może nawet byliby w stanie rozpoznać moją osobę, bądź co gorsza od razu pozbyć się Aethera i Childe, którzy uciekli z miejsca rzekomej zbrodni bez żadnego przesłuchania. Szczególnie podejrzany w ich oczach był Tartaglia, głównie przez organizację do której należy. Nie mogłem do tego dopuścić, musiałem powstrzymać Childe przed zrobieniem kolejnej, nieprzemyślanej rzeczy, przez którą mógłby stracić w ich oczach jeszcze bardziej.

Rozdzieliliśmy się w poszukiwaniu kogoś, kto mógłby nam pomóc przy typowo fizycznych pracach, potrzebowaliśmy zwykłych robotników którzy przygotują ołtarz, przeniosą i ułożą wszystkie rzeczy. Następnie mieliśmy spotkać się przy fontannie na głównym placu, jednak kiedy tam dotarłem Aether i Paimon nie byli sami. Żywo dyskutowali o czymś z Childe, udało mi się zauważyć, że blondyn cały czas trzymał dłoń na rękojeści swojego miecza, gotowy w każdej chwili go wyciągnąć. Nie wiem co ten głupiec Ajax tym razem wymyślił, ale musiałem to przerwać.

Zhongli! Childe posłał mi szczery uśmiech. Ty tutaj?

Co się dzieje?

Ja tylko chciałem powiadomić Aethera, że nie musi mi oddawać mory która wam została. Z pewnością zrobi z niej dobry użytek.

Nie potrafi kłamać. Zapytam go o to w domu, by nie narażać go na kolejną niepotrzebną konfrontację z Aetherem. Wielkimi krokami nadchodził koniec moich przygotowań. Została mi jedynie wizyta w lokalnej aptece i jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, już za dwa dni na oficjalnej ceremonii pożegnania pozbędę się Gnosis i mojej dotychczas noszonej tożsamości. Na samą myśl moje ciało zaczynało się oczyszczać a umysł się radował.





~~~~~~~~

Fanart by: @/GameMatari on Twitter

Song of Freedom - Childe x Zhongli || Genshin Impact ||Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon